Po każdych wzrostach następują spadki, a po każdej hossie następuje bessa. Nie odkrywam w ten sposób Ameryki, bo jak zapewne każdemu wiadomo, takie zdanie można przeczytać chyba w każdej publikacji poświęconej sztuce inwestowania. Cała zabawa związana z grą na giełdzie (nie wiem, czy stwierdzenie "zabawa" dobrze pasuje do zjawiska kosztującego niektórych kilkanaście miliardów dolarów ) polega jednak na tym, żeby kupić i sprzedać po korzystnym kursie, czyli jednym słowem - zarobić.
ZOBACZ TAKŻE
• Wall Street w górę, do akcji wkroczył Timothy Geithner
• Maklerzy do debiutantów: Na wasze papiery nikt specjalnie nie czeka
Trochę historii
Polski rynek ma za sobą jeszcze bardzo krótką historię, która może, ale nie musi się powtarzać, choć pewnie analitycy zajmujący się analizą techniczną życzyliby sobie, żeby tak było. To, co się dzieje na polskim rynku, jest głównie reperkusją tego, co dzieje się za oceanem. Można jednak pokusić się o analizę przebiegu kształtowania się cen. Celowo pomijam tu pierwszy okres funkcjonowania GPW ze względu na to, że rynek był słabo rozwinięty.
W 1995 roku rozpoczął się okres hossy trwający 5 lat. W tym okresie indeks WIG urósł z poziomu około 5900 (min. marzec 1995) aż do okolic 22 800 (maks. marzec 2000), co daje wzrost o 286%. Okres ten cechował się szybkim rozwojem gospodarczym, oraz spadkiem bezrobocia, które wówczas było jednym z największych problemów gospodarczych kraju. Trwało to do początku roku 2000, kiedy to nastąpiło pęknięcie bańki internetowej w USA, a WIG stracił 50% i spadł do okolic 11 400 pkt. we wrześniu 2001 roku. Tak dynamiczne zmiany indeksów wywarły silny wpływ na zasobność portfeli wielu inwestorów, zarówno tych najmniejszych, jak i największych. Z drugiej jednak strony OFE wykazały bardzo wysokie stopy zwrotu jak na okres dekoniunktury - wyniosły średnio 21,464% w okresie 31-12-1999 do 31-12-2001.
Czasy które wolimy pamiętać
Można długo opisywać to, co działo się w kolejnych latach na polskiej giełdzie. Od połowy 2002 roku indeks WIG piął się coraz wyżej, bijąc kolejne rekordy. Wzrosty te przyjęły w latach 2005 - 2007 formę niespotykanego dotąd huraoptymizmu. Media przynajmniej raz w tygodniu zachwycały się nowymi poziomami indeksów, a analitycy snuli przepiękną wizję przyszłości i niekończącej się hossy. Na początku 2002 roku na giełdzie notowanych było 217 spółek, a na początku 2007 roku już około 351. W tym czasie kapitalizacja spółek krajowych zwiększyła się ze 110,5 mld złotych do 509,9 mld złotych. Indeks WIG urósł od stycznia 2002 roku z 13 800 pkt. do 67 700 pkt. w lipcu 2007 roku, co oznacza wzrost o około 390 %.
Warto też pamiętać o tym, w jakich warunkach przebiegały nowe emisje.
Akcje nowych spółek szły jak woda, zarówno za sprawą lewarów, jakich udzielały domy maklerskie lub banki pośredniczące w emisji, jak i za sprawą popytu spowodowanego nadmiarem gotówki. Prawie każda inwestycja w IPO okazywała się strzałem w dziesiątkę i już na debiucie
akcje dawały zarobić inwestorom od kilku do nawet kilkudziesięciu procent.
Inwestorom, którym udało się wykorzystać ten okres właściwie, udało się pomnożyć kapitał kilkukrotnie w ciągu pięciu lat. Średnia geometryczna wyniosła około 31%, co w porównaniu z inwestycjami w obligacje czy lokaty daje imponujący efekt.
REKLAMY GOOGLE
• Lokata 10% na 3 miesiące
w pakiecie oszczędnościowym nawigacja GPS gratis!
www.OpenFinance.pl
• Zarabiaj na giełdzie
Zacznij zarabiać na giełdzie. Zapisz się na bezpłatne porady.
www.serwis-inwestora.pl
• Wysokie oprocentowanie 6%
Eurobank - stałe oprocentowanie na 1, 2 lub 3 miesiące. Sprawdź!
www.depozyty-eurobank.pl
Run na fundusze
Istotną rolę w kreowaniu popytu na
akcje odegrały również fundusze emerytalne oraz TFI. Nowe fundusze rosły jak grzyby po deszczu, a co drugi bilboard uśmiechał się do przechodnia twarzą zadowoloną z ponadprzeciętnych zysków. Fundusze prześcigały się w prezentowaniu zysków, jakie udało im się osiągnąć w czasie doskonałej koniunktury i nakłaniały do inwestycji często nieświadomych ryzyka rynkowego zwykłych Kowalskich, odkładających na edukację dla dzieci, albo próbujących w ten sposób dorobić na własne mieszkanie. Snuły przed nimi wizję nieograniczonych zysków (bo przecież to, że hossa musi się kiedyś skończyć, było systematycznie przemilczane).
Wartość aktywów netto TFI tylko w ciągu ostatniego roku hossy wzrosła o 79,8% i wyniosła w czerwcu 2007 roku 139 mld PLN (38,5 mld PLN - fundusze akcyjne; 37,3 mld PLN fundusze mieszane; 28,1 mld PLN - fundusze stabilnego wzrostu). Jeżeli dodamy do tego 139,5 mld PLN pochodzących z OFE, z czego aż 48,3 mld PLN zainwestowano w akcje, to da nam to niesamowitą siłę, jaką dysponował polski sektor finansowy.
I okres o którym będziemy chcieli zapomnieć
Spekulacja napompowała spółki do granic możliwości, co spowodowało, że wskaźniki finansowe już od dawna nie trzymały się fundamentów, a wycena rynkowa przedsiębiorstw przewyższ