"Bezpłatna" (tzn. utrzymywana z podatków) powinna być tylko szkoła podstawowa. Za resztę powinno się płacić. W końcu po co komukolwiek potrzebne jest wykształcenie? Im głupszy naród, tym łatwiej nim rządzić. Ciemny lud wszystko kupi, więc edukacja społeczeństwa jest nieopłacalna. Ciemnym ludem można łatwiej sterować, wmawiając im np. że podwyżka
VAT-u jest dla ich dobra albo że demokracja jest zagrożona i trzeba głosować na partię X.
nie ma właściwie powodu, by państwo, czyli podatnicy, finansowali (darmowe w Danii) studia wyższe. W końcu - stwierdził - po studniach zarabia się wyraźnie więcej niż przed studiami, więc jest to opłacalna inwestycja w przyszłość.
A więc student ma zapłacić za studia, bo to inwestycja w przyszłość. Ale jak potem będzie zarabiać więcej, to będzie musiał jeszcze płacić wyższe podatki ze względu na progresję. Więc co to za interes? Nie dość, że będę musiał za swoje pieniądze opłacić studia, to jeszcze państwo skorzysta na moim wyższym wykształceniu i ściągnie ze mnie wyższy haracz. Więc de facto to państwo najwięcej się dorobi na płatnych studiach, bo będzie mieć wyższe podatki nie ponosząc żadnych kosztów. A może o to tutaj chodzi? Może dlatego się ludziom wciska kit, że potrzebne są płatne studia?