Przeczytałem 1 raz i myślę, że artykuł jest o tym jak kosztowne dla obywatela, a zatem groźne dla demokracji, może być i bywa działalność Zielonych wszelkiej maści.
Nie sądzę aby Autor nie cenił natury, bo takich ludzi nie ma. Można sobie wyobrazić ludzi, którzy wycenią czasami doraźne dobro własne wyżej od natury. Byliby zdolni pogwałcić wtedy prawa natury, gdy nawet ten jeden raz może być tym o jeden za dużo. Jednak przeciw takim, społeczności państwowe bronią się bez Zielonego chłamu.
Jeśli zdarzyło się w historii, że jednak społeczność państwowa narobiła głupot, to zdarzyło się to w reżimach, kiedy by walczyć, należało wykazać się realną odwagą.
Byli Zieloni w CCCP gdy zawracano rzeki?
W działalności Zielonych jest coś z emancypacji, coś z żydostwa i coś z komunizmu. Ci ludzie kochając naturę równocześnie potrafią nienawidzić innych ludzi. Lepiej aby nie zbliżyli się do społecznej pozycji czterech władz.
A biopaliwa to tylko przykład.
Tu jednak akurat zgadzam się z Autorem, że człowiek nie jest zdolny ocenić długofalowego sensu biopaliw i przypadkowe społeczności (bynajmniej nie najbogatsze - Stany mają to w D..pie) ponoszą przypadkowe a olbrzymie koszty. Zniekształcając rynek. Jeśli sprawy nie są jednoznaczne, a nie są - lepiej niech decyduje rynek (koszt).
Argumentowanie rozrób - pracą dla przyszłości świata to cwane szczeniactwo. A raczej wystawianie szczeniaków i sfrustrowanych dorosłych, nie znajdujących oparcia w rodzinie - przez biznes.
Widzę jednakże powód, który mógłby zmienić moje zdanie w kwestii biopaliw. Autor podał tu przykład drożejącej gwałtownie żywności w związku z przeznaczaniem areału pod biopaliwa. Ale to, choć działa emocjonalnie, tylko pozornie jest argumentem: przeciw.
Już w Biblii czytamy (jeśli czytamy) o dramacie chłopa, czy jak tam kto chce - producenta żywności, który dźwiga nieproporcjonalny społecznie "ciężar życia" - że tak to nazwę. Bóg każe chłopu pomagać.
Gdyby mnie ktoś przekonał, że biopaliwa polepszą dolę chłopa, tego zawsze prymitywnego robotnika (choćby miał i elektroniczny kombajn) - dostawcę chleba, czyniąc wytwór jego pracy droższym. Aby chłop mógł w gospodarce rynkowej zarobić tyle co niskokwalifikowana urzędniczka państwowa?
Zaprezentowany przeze mnie punkt widzenia nie jest nietolerancją i nie oznacza zanegowania Zielonych. Chodzi tylko o to, by ci nie byli w demokracji bardziej uprawnieni niż cykliści albo turyści.
Bo niby dlaczego, skoro nie są z wyboru, a wyniki wyborcze Zielonych nie pozostawiają złudzeń? Jeśli Zieloni gdzieś odgrywają rolę, to rolę "języczka" - czyli sprzedajnej kobiety lekkich obyczajów.