Mamy problem z sąsiadem, który wydzielił sobie pod ogródek część działki będącej wspólna własnością mieszkańców. Niestety na nic zdały się prośby, rozmowy i sugestie. Każda próba ugodowego podejścia kończyła się wyzwiskami pod naszym adresem. Nic też nie dało wezwanie straży miejskiej a nawet policji. Sąsiad powołuje się na swoje prawo do części gruntu. Faktycznie każdy z właścicieli działki i budynku ma prawo do swojej części, ale w każdym metrze działki! Ponadto ogrodzenie to uniemożliwia dojazd do części budynku np. w przypadku pożaru. Czy konieczne jest wejście z sąsiadem na drogę sądową? Jeżeli tak, na jakie przepisy można się powołać?