Witaj Mariusz!
W maju br. przydarzył nam się identyczny wypadek. Wybrałam sie rano z moim 2 letnim synem na zakupy do TESCO, a ze byłam z nim wówczas na opiece z powodu choroby musiałam mu ugotować obiad stąd też nasz pobyt w tym hipermarkecie. Kończąc zakupy poszłam jeszcze na dział z odzieżą CHEEROKI, gdzie wydarzył się nam ten wypadek. Mianowicie wózek z siedzącym w nim dzieckiem przewrócił się wprost na stojaki z wystającymi drutami, na które wiesza się np. skarpetki itp. Niestety dziecko głową przejechało po tych drutach. Do tego miałam problem by wyjąć je z tego wózka, ponieważ on siedział w tym miejscu przeznaczonym do tego celu czyli nogi miał wsadzone w te otwory. Jak już go wyjęłam to z prawej skroni leciała mu krew, poza tym była mocno wduszona i sina, do tego miał siniaki na buzi, a w domu zauważyłam też na nogach.
Moim błędem było jednak to, ze byłam wówczas sama z dzieckiem na zakupach i jak przestał płakać to się cieszyłam, ze jest cały i przytomny, więc nawet przez myśl mi nie przeszło aby wzywać pogotowie i skarżyć TESCO. Jak syn się uspokoił to podniosłam wózek i zauważyłam, że nie ma przy nim przedniego lewego koła.
Poszłam wówczas z dzieckiem po nowy wózek aby dokończyć zakupy i przy okazji zwrócić uwagę personelowi sklepu. Nie dość, że zostaliśmy źle potraktowani, ponieważ kobieta której zwracałam uwagę, to uniesionym tonem kazał mi przestać na nią krzyczeć. Choć nie ukrywam, że ja też mówiłam do niej uniesionym tonem, pewnie każdy w takiej sytuacji by tak mówił. Poza tym przerywała mi co chwile, bo chciała wiedzieć gdzie ten wózek jest. Byłam oburzona ich sposobem podejścia do klienta, poza tym nikt nie zaproponował nam by udzielić jakąkolwiek pomoc, by oczyścić ranę. Jak dotarłam do domu to dopiero na drugi dzień zdałam sobie sprawę, ze powinnam wezwać karetkę. Ja natomiast udałam się z dzieckiem do lekarza kilka dni później.
Znajomi mi poradzili, ze powinnam żądać od TESCO odszkodowania. Tak więc napisałam sama pismo o odszkodowanie w którym napisałam szczegółowy przebieg zdarzeń. Jednak do tej pory nas olewają mimo prowadzonej korespondencji, zdeklarowania się przez nich pójścia na ugodę, robią wszystko bym sobie odpuściła.
Ja jednak postanowiłam skontaktować się z gazetą by opisali wszystko. Gazeta Wyborcza po zapoznaniu się z sytuacją odmówiła napisania artykułu. Jeśli będę zmuszona złożę pozew do sądu. Jestem nie chętna do tego kroku, gdyż byłam wówczas sama z dzieckiem i nie wezwałam pogotowia na miejsce, więc sprawa może się ciągnąć. Syn jest ubezpieczony w PZU więc wystąpiłam również do nich z wnioskiem o odszkodowanie, które przyznali. Tesco zaś próbuje mnie zbyć.
Proszę odpisz mi jak zakończyła się Twoja sytuacja z TESCO.
Pozdrawiam
Karolina