gdyby rodzice, zamiast płakać i płacić, wreszcie zaprotestowali i w akcie obywatelskiego nieposłuszeństwa przestali kupować podręczniki, albo wymusili na resorcie wprowadzenie obowiązku zakupu podręczników przez szkoły - dzieci korzystałyby z książek w szkole, a do zadań domowych wykorzystywałyby inne źródła, poszerzając w ten sposób swoje horyzonty intelektualne, a nie tak jak jest dzisiaj "przerabiając" kolejne partie materiału z podręcznika, bo na lekcji jest za mało czasu.
zapraszam na świetną stronę
www.niezbednik.org.pl - tylko dla rozsądnych rodziców

Starych podręczników nie można sprzedać, bo już "nieaktualne", a nowe trzeba kupić za te kilka stów. Paranoja.

W dodatku "nieaktualność" podręczników polega na tym, że zmieni się kilka stron. Zmiany są kosmetyczne. No bo co się może zmienić? W biologii zostaną odkryte nowe, tropikalne rośliny, o których dzieciaki muszą koniecznie wiedzieć? W książce do historii dodadzą jedną stronę o ostatnich wyborach prezydenckich? W podręczniku z geografii informację o tsunami w Japonii? Jakie inne nowości można umieścić?

Rodzice powinni mieć gwarancję, że podręczniki nie będą się zmieniać w czasie nauki dziecka. Jeśli np. gimnazjalista zaczyna naukę w danych roku, to powinien mieć gwarancję, że nie będzie musiał zmieniać podręczników przez kolejne 3 lata swojej nauki w gimnazjum. Tak samo oczywiście z liceum i podstawówką.