Czasem mam ochotę powiedzieć prawdę, ale - to zabrzmi dziwnie - w tej mojej funkcji mówienie prawdy
nie jest cnotą. Nie za to biorę pieniądze i nie to powinienem tam robić". To dość osobliwe
oświadczenie Donalda Tuska, jako wicemarszałka Sejmu, zawarte z jednym w wywiadów
("Przekrój", nr 15 z 2005 r.)
W wywiadzie dla magazynu "Viva" Tusk powiedział m.in.: "Mam zbyt dużą łatwość
pozorowania dobroci.(...) Mam dość naturalną skłonność - może nawet zbyt perfekcyjnie ja
wyszlifowałem - unikania sytuacji, które wiążą się z czymś przykrym albo z wysiłkiem (...)"
(cyt. za: P. Smoleński: Garnitury marszałka, "Gazeta Wyborcza" z 10 września 2001 r.).Dziś, gdy media uparcie próbują kreować mit stanowczego i
zapracowanego Tuska, dziwnie zapomina się, ze przez wiele lat uchodził on za typ lenia i sybaryty. Sam zresztą wcale kiedyś nie ukrywał tego typu skłonności u siebie. W wywiadzie udzielonym w 1991 r. mówił: "Bardzo cenie sobie luz. (...) Tak w ogóle to lubię poleniuchować, nie mam manii prześladowczej, że ciągle muszę coś robić. Na przykład lubię leżeć w łóżku i patrzeć bezmyślnie w sufit" (podkr. - J.R.N.) (cyt. za: R.Kalukin op. cit.). Jeszcze w styczniu 1997 r. Tusk szczerze wyznał w wywiadzie dla "Głosu Wybrzeża", pytany, z jakiego powodu najczęściej gryzie go sumienie, odpowiedział: "Z powodu lenistwa". Mówił to ten sam człowiek, który w jednym z wywiadów ostro pomstował na polską "próżniaczą klasę polityczną”