Oszolomowaty
/ 89.229.85.* / 2011-11-26 09:59
Ha, ha, ha, ha, haaaa ale jaja ! Deby i inne jamto ekonomisty ! Do klaskania wystąp. Gdzie PO znalazło tego eksperta? Zapamiętajcie nazwisko Szczurek - jeśłi je usłyszycie to nigdy nie powierzajcie instytucji w której swych pieniędzy! Nigdy!
A tutaj nieco wiecej z drugiej strony, która na Money.pl - agorowskim portalu finansowym nie istnieje:
"..Greckich sztuczek ciąg dalszy
1. Wiceminister Finansów Dominik Radziwiłł poinformował opinie publiczną ,że jego resort przygotowuje zmiany w ustawie o finansach publicznych dotyczące sposobu liczenia deficytu sektora finansów publicznych, a w konsekwencji także długu publicznego.
Podstawowa zmiana ma polegać na tym ,że do liczenia zadłużenia wyrażonego w walutach obcych byłby stosowany średnioroczny kurs danej waluty do złotego, a nie kurs z dnia 31 grudnia danego roku.
Kolejna zmiana to niezaliczanie do długu publicznego danego roku środków, które zostałyby pożyczone na potrzeby roku następnego ,pod warunkiem ich wyodrębnienia na odrębnym rachunku.
Ponieważ nasz dług wyrażony walutach obcych wynosie na koniec 2011 roku (po kursie około 4,4 zł za euro) wyniesie blisko 236 mld zł to już liczony po kursie średniorocznym (wynoszącym niewiele ponad 4 zł) wyniósłby tylko 212 mld zł, a więc byłby aż 24 mld zł mniejszy, co stanowi aż 1,5% PKB.
Drugi problem pojawił się pod koniec tego roku. Ze względu dużą niepewność w nabywaniu obligacji krajów peryferyjnych strefy euro (mimo ich wysokiej rentowności) popyt przeniósł się na obligacje krajów określanych jako rynki wschodzące ( w tym polskie obligacje).
Ich rentowność przejściowo obniżyła się poniżej 6% i minister finansów, który w roku 2012 musi pożyczyć aż 175 mld zł doszedł do wniosku ,że będzie pożyczał „awansem” na rok następny. Tyle tylko,że pożyczone pieniądze należały zaliczyć do długu już w tym roku i dlatego minister Rostowski pożyczał na następny rok skromne sumy.
Te propozycje mają jednak „grecki” charakter i służą statystycznemu ukrywaniu prawdziwej wielkości zobowiązań Skarbu Państwa. A w takich działaniach Minister Rostowski specjalizuje się już od kilku lat.
2. Takim posunięciem jest niezaliczenie Krajowego Funduszu Drogowego do sektora finansów publicznych, co skutkuje tym, że zobowiązania tego funduszu, które już wynoszą blisko 30 mld zł, nie są zaliczane do długu publicznego.
Minister Finansów konsekwentnie od kilku lat, nie zalicza do deficytu i do długu zobowiązań SPZOZ, które przeciętnie wynoszą około 10 mld zł i wprawdzie gwałtownie nie rosną ale i nie zmniejszają się co oznacza, że Skarb Państwa za jakiś czas, będzie musiał je sfinansować.
Wreszcie mimo użycia środków z Funduszu Rezerwy Demograficznej, Fundusz Ubezpieczeń Społecznych ,żeby na bieżąco wypłacać emerytury i renty, musi w ostatnim kwartale pożyczyć w bankach i w budżecie przynajmniej 10 mld zł.
Na koniec 2010 roku Minister Finansów stosował także interwencje na rynku walutowym a by wzmocnić sztucznie złotego w stosunku do euro i dolara przynajmniej o parę groszy, a także tzw. transakcje swapowe na długu (czyli sprzedawał nasz dług w grudniu żeby odkupić go w styczniu i tym samym na koniec grudnia mieć dług mniejszy o kilka miliardów złotych).
Wszystko to razem daje kolejną kwotę 60 mld zł czyli blisko 4% PKB. Ujawnienie tych deficytów w bilansie sektora finansów publicznych na koniec 2010 roku oznaczało by, że deficyt tego sektora nie wynosił 8% PKB ale ponad 12% PKB, a to powodowało by najprawdopodobniej niemożliwość lokowania kolejnych transzy naszych obligacji na rynku i konieczność korzystania z elastycznej linii kredytowej MFW, a pewnie bardzo szybko kłopotów na miarę tych greckich.
3. Na większość tych sztuczek odporna jest Komisja Europejska i Eurostat (może poza transakcjami swapowymi). One liczą dług publiczny według tzw. metody ESA 95, a ta zalicza do długu ,zobowiązania wszystkich podmiotów publicznych (a więc i naszego Krajowego Funduszu Drogowego), a także dług w walutach zagranicznych przelicza na złote po kursie z ostatniego dnia grudnia.
W tej sytuacji kolejne propozycje resortu finansów, które oddalają nas od prawdziwej wielkości zobowiązań naszego państwa to „droga grecka”, której w obliczu postępujących problemów krajów strefy euro, powinniśmy unikać jak ognia...."
prof. Kuzmiak