Czwartkowy handel na największych spółkach rozpoczął się od dynamicznego odreagowania wczorajszych spadków. Jednak trwałość tej zwyżki była znikoma, gdyż podaż zepchnęła WIG20 na właściwe sesyjne minimum na poziomie 1900 punktów, gdzie przebiega wsparcie indeksu. Kolejne godziny były zwyczajnie nudne. Można było więcej spodziewać się po rolowaniu tak znaczącej liczby otwartych pozycji na serii czerwonej kontraktów terminowych.
Kupujący obudzili się dopiero po godzinie 14:30. Wtedy poznaliśmy dane z amerykańskiej gospodarki. Rynek oczekiwał 600 tys. wniosków o zasiłek dla bezrobotnych, tymczasem odczyt przyniósł 608 tys. Dane nieznacznie odbiegały od prognozy, zatem obóz byka na GPW odczytał to jako brak słabych danych makro, co poskutkowało wybiciem intraday do poziomu 1925 punktów.
Ostatnia godzina przyniosła dane dotyczące Indeksu FED z Filadelfii za miesiąc czerwiec oraz Indeksu wskaźników wyprzedzających USA za miesiąc maj. Tutaj rynek spotkało miłe zaskoczenie, tzn. w przypadku pierwszego oczekiwano -17 punktów, a komunikat przyniósł -2 punkty. Z kolei odczyt LEI wyniósł +1,2 procent, przy wcześniejszych prognozach +0,8 procent.
Reakcja GPW była podobna do zmian głównych amerykańskich indeksów, które rozpoczęły notowania od wyraźnych plusów. To znaczy największe spółki ruszyły do góry, podobnie jak główne indeksy europejskie. WIG20 zakończył dzień na zielono.
Tymczasem indeksy spółek mniejszej kapitalizacji kontynuowały powolne osuwanie się pod własnym ciężarem, jednak spadki były naprawdę symboliczne, gdyż nie przekraczały -1 procent. Aktywność krajowych inwestorów należała do umiarkowanych. Mimo, że obrót na szerokim rynku sięgnął 1,2 miliarda złotych, to 81 procent przypadło na WIG20.