Od porozumienia krajów OPEC w sprawie ograniczenia wydobycia ropy naftowej minęło kilka dni, a surowiec ciągle wyraźnie drożeje. Jeśli nie dojdzie do zerwania umowy, będzie to duże osiągnięcie. Najnowsze dane pokazują, że najwięksi gracze na rynku biją rekordy produkcji "czarnego złota".
Ceny ropy naftowej na giełdzie w USA rosną już czwarty dzień z rzędu. W tym czasie baryłka tego surowca, czyli około 159 litrów, podrożała o blisko 4 dolary. Po południu kosztowała już prawie 49 dolarów.
Notowania ropy naftowej na przestrzeni ostatniego tygodnia
Niewiele brakuje, bo zaledwie 3 dolarów, aby notowania ropy podskoczyły do najwyższego poziomu w tym roku. Skąd taki ruch? To efekt porozumienia krajów OPEC, które na nieformalnym spotkaniu uzgodniły nowy limit produkcji surowca. Ma on doprowadzić do ograniczenia wydobycia, a co za tym idzie wzrostu cen. Dla wielu krajów, szczególnie tych, których przychody generuje głównie sprzedaż surowców, jest to być albo nie być.
Eksperci jednak ostrzegają, że hurraoptymizm może być zbyt wczesny i wcale nie musimy wkrótce zobaczyć nowych tegorocznych rekordów cenowych.
- Fundamenty zdecydowanie sprzyjają stronie podażowej - wskazuje Dorota Sierakowska z Domu Maklerskiego BOŚ. - Podpisane porozumienie może jeszcze co najmniej przez parę miesięcy nie wejść w życie. Dopiero w listopadzie przedstawiciele krajów OPEC mają dyskutować o jego szczegółach - podkreśla.
Sierakowska zwraca przy tym uwagę na informacje agencji Reuters, że produkcja ropy naftowej w OPEC we wrześniu była rekordowa i wyniosła 33,6 mln baryłek dziennie w porównaniu do 33,53 mln baryłek w sierpniu.
Również rosyjska produkcja ropy we wrześniu wzrosła i to aż o 4 proc. w porównaniu do sierpnia. Jak podało tamtejsze ministerstwo energii, w ubiegłym miesiącu wyniosła ona 11,11 mln baryłek dziennie, co stanowi nowy historyczny rekord od czasu upadku ZSRR.