"Majątek buduje się w domu, nie w pracy". Opowiada, jak rzucił etat
— Praca z laptopem na plaży to jedno wielkie oszustwo — mówi Przemysław Gerszman autor newslettera "52 notatki", gość programu "Horyzonty" Patrycjusza Wyżgi. — Jak to widzę w reklamach, wiem, że ta reklama nie jest uczciwa. — zaznacza.
Przemysław Gerszman to autor newslettera "52 notatki". Przez 14 lat pracował w bankowości, a od niespełna dwóch lat funkcjonuje poza etatem. W rozmowie opowiada, że wcześniej inwestował na własny rachunek, współtworzył też książkę o Warrenie Buffecie.
Gerszman podkreśla, że jego droga nie była efektem "złotego strzału". Mówi wprost, że nie kupił bitcoina "za 100 dolarów" i nie trafił na jedną inwestycję, która odmieniła wszystko. — Moja ścieżka kariery i zarobków jest w pełni replikowalna — stwierdza. — Nie skończyłem wybitnej szkoły, nie miałem wielkiego szczęścia. To był krok po kroku budowany majątek przez kilkanaście lat. — dodaje.
W rozmowie tłumaczy, czym jest dla niego FIRE i "barista FIRE". — Jestem w trybie barista FIRE — mówi. Wyjaśnia, że to nie jest sytuacja "nigdy już nie pracuję", tylko możliwość wyboru lżejszej, mniej obciążającej pracy i finansowania "luki" między kosztami życia a przychodami z inwestycji. Jednocześnie zaznacza, że nie poleca dążenia do stanu "nicnierobienia". — Trzeba mieć w życiu cały czas coś do roboty — podkreśla. — Jestem przeciwnikiem wspinania się po drabinie opartej o złą ścianę. — dodaje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Od "przeciętnej" pracy do finansowej wolności! || Przemek Gerschmann #19
Gerschmann zrezygnował z etatu
Autor "52 notatek" opisuje także własne przygotowania do odejścia z etatu: wieloletnie oszczędzanie, proste wybory konsumpcyjne i konsekwentne inwestowanie. — Od początku dużo inwestowałem i starałem się mieć też inne źródła dochodu niż klasyczna pensja — mówi.
Wskazuje trzy decyzje, które uznaje za kluczowe: szybkie decyzje rodzinne, w tym posiadanie dziecka "przed trzydziestką"; wczesny zakup niewielkiego mieszkania na kredyt - "gdy najem kosztował tyle co rata" - oraz wybór stabilnej pracy na pełen etat na starcie kariery. — To ułożyło mi klocki na dole Tetrisa — wyjaśnia. — Jak ktoś narobi błędów do trzydziestki, potem zostaje mało miejsca, by to naprawić. — zaznacza.
— Praca na etacie jest jak zestaw LEGO: widzisz na pudełku, co zbudujesz — mówi. Opowiada, że przewidywalność i "instrukcja" są dużą zaletą, choć z gwiazdką dotyczącą wpływu technologii. Dodaje, że przez lata równolegle "pracował dla siebie": w weekendy robił podyplomówki, kursy, sprawdzał lokaty, obligacje, ceny nieruchomości i dodatkowe źródła przychodu. — Za pieniądze zarabia się w pracy, ale majątek buduje się w domu — podkreśla.
Sporo miejsca poświęca zmianom na rynkach finansowych. — Obecnie inwestuje się kompletnie inaczej niż półtorej dekady temu — mówi. Wskazuje dostępność rachunków i produktów "z poziomu telefonu", niskie progi wejścia i niższe koszty po stronie inwestora. Dlatego coraz bardziej skłania się ku prostym rozwiązaniom i pasywnemu podejściu.
— Jestem coraz bardziej pasywnym inwestorem — zaznacza. Tłumaczy, że większość osób wcale nie musi wybierać pojedynczych spółek ani "gonić" okazji, skoro tanie fundusze indeksowe dają szeroką ekspozycję. — Jeśli czegoś nie rozumiemy, lepiej trzymać się prostych produktów — mówi.
"Gotówka jest amunicją"
W rozmowie pojawiają się zasady znane z filozofii Buffetta, do której Gerszman często się odwołuje. — Główną zasadą jest, żeby nie tracić pieniędzy — podkreśla. Zwraca też uwagę na rolę gotówki. — Gotówka jest amunicją — mówi, wyjaśniając, że pozwala "strzelać" wtedy, gdy pojawiają się spadki i atrakcyjne ceny.
Do "mitów" życia bez etatu wraca tak często, jak do dyscypliny. — Praca z laptopem na plaży to jedno wielkie oszustwo — powtarza. — Jestem fanem segmentacji: pracujemy w pracy, ćwiczymy na siłowni, a na plaży bawimy się z rodziną. — dodaje. Dla siebie wybrał rytm "lwa": intensywne sprinty pracy i dłuższe przerwy, zamiast rozciągniętego "ośmiogodzinnego" trybu codziennie.
Zapytany o oszczędzanie, unika "magicznych" procentów. — Optymalna stopa oszczędności? Jak największa — mówi. Wspomina okres "na granicy bankructwa", gdy równolegle remontował mieszkanie i wychowywał małe dziecko, oraz ostrzega przed "hedonistyczną bieżnią" w lepszych momentach. — Jeśli jesteśmy młodzi i wciśniemy gaz, a będziemy się martwić na starość, to dokładnie tak będzie — przyznaje.
Na koniec odsłania narzędzie, które pomaga mu prowadzić "świadome życie" i inwestowanie: dziennik. — Jestem wielkim fanem prowadzenia dziennika — mówi. Wspomina, że od kilku lat korzysta z formuły pięcioletniej, w której każdego dnia widzi, co robił rok, dwa czy trzy lata wcześniej. Pomaga mu to "nie zgubić kursu" i korygować go na bieżąco.
— Trzeba mieć w życiu cały czas coś do roboty — mówi Przemysław Gerszman. — I pilnować się, żeby nie tracić pieniędzy. — pointuje, wracając do zasad, które przewijają się w całej rozmowie w "Horyzontach".