Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Weronika Szkwarek
|

Miały być podwyżki, są nagrody. "Ochłap plus"

1017
Podziel się:

"Jednorazowe wyrównanie biedy" – takimi słowami pracownicy budżetówki komentują ostatnie porozumienie rządu z "Solidarnością". Zapewniono ich, że zatrudnieni w tym sektorze otrzymają jeszcze w tym roku podwyżki. Jak się okazało – zamiast nich dostaną nagrody, a w dodatku uznaniowe.

Miały być podwyżki, są nagrody. "Ochłap plus"
Premier Mateusz Morawiecki, prezes Jarosław Kaczyński oraz przewodniczący NSZZ "Solidarność" Piotr Duda po podpisaniu porozumienia w Hucie Stalowa Wola (KPRM)

W ubiegłym tygodniu rząd podpisał z "Solidarnością" porozumienie, na mocy którego m.in. pracownicy budżetówki mieli mieć zagwarantowany jeszcze w tym roku wzrost płac.

– Do tego wszystkiego dochodzi ta dodatkowa podwyżka dla całej budżetówki, wywalczona przez "Solidarność", jeszcze w tym roku. I oczywiście w przyszłym też będzie podwyższone wynagrodzenie przeciętne, co najmniej o ten wskaźnik inflacyjny – mówił Mateusz Morawiecki.

Co innego jednak zawarto w treści porozumienia. Mowa nie o podwyżkach, a o nagrodach.

Nie można nazywać jednorazowej premii podwyżką – w zasadzie i jedno, i drugie jest nadużyciem i burzy dialog społeczny. To jest jednorazowe, częściowe wyrównanie biedy i nic więcej – komentuje Sławomir Koniuszy z Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego Policjantów.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: "Budżet robiony na serwetce". Ekspert nie miał litości: nic tego nie usprawiedliwia

8-proc.? Nie do końca

O tym, co zostało wynegocjowane z rządem w zakresie "podwyżek" dla sfery budżetowej, rozmawialiśmy z Markiem Lewandowskim, rzecznikiem "Solidarności" tuż po konferencji rządu. Wskazał, że chodzi o 8-proc. podwyżkę, która ma być wypłacona jeszcze w tym roku.

Proszę pamiętać, że mówimy o wskaźniku, od którego będą naliczane podwyżki. Jak te środki będą rozdzielone, to już zależy bezpośrednio od każdego segmentu budżetówki – wyjaśniał w rozmowie z money.pl rzecznik "Solidarności".

Z jego słów wynika, że zatrudnieni nie otrzymają jednorazowo wyższych wynagrodzeń o równe 8 proc. W zależności od segmentu budżetówki świadczenia te będą rozdzielane przez poszczególne instytucje zgodnie z ich własnymi regulaminami.

Więcej światła na wysokość premii rzucił wiceminister finansów Piotr Patkowski.

To będzie 3,2 proc. tzw. funduszu nagród, liczonego za pięć miesięcy w roku 2023. Czyli to będzie zsumowana pensja za pięć miesięcy i wyciągnięty z niej ułamek 3,2 proc. i to właśnie będzie wysokość tej nagrody dla pracownika. Średnia taka premia dla pracownika budżetowego wynosi – tak jak przy nauczycielach – około 1100 zł – mówił wiceminister Patkowski w "Sednie Sprawy", programie Radia Plus.

Zatem: podwyżka czy premia? Rząd na swojej stronie podaje informację, która znalazła się również w treści porozumienia opublikowanego przez niektóre centrale związkowe. Właśnie tu czytamy, że sektor budżetowy otrzyma jednorazowe nagrody.

W 2023 r. dzięki jednorazowym nagrodom specjalnym wzrosną wynagrodzenia w państwowej sferze budżetowej. Na wypłatę dodatkowych świadczeń przeznaczymy: 906,25 mln zł dla pracowników państwowej sfery budżetowej; 765 mln zł dla nauczycieli; 46 mln zł dla sędziów, asesorów sądowych oraz referendarzy sądowych – podano na stronie internetowej rządu.

"Do niektórych jeszcze nie dotarło"

Przedstawiciele związków zawodowych zrzeszających pracowników budżetówki nie kryją rozczarowania rozdźwiękiem między tym, co usłyszeli na konferencji, a tym, co zostało zawarte w porozumieniu.

– Coś, co można byłoby nazwać podwyżką, powinno w sposób trwały zwiększyć uposażenia i wynagrodzenia. Porozumienie nie gwarantuje podwyżki nawet o złotówkę. Specjalnej jednorazowej nagrody, która w dodatku nie wiadomo jak będzie podzielona, nie można nazywać podwyżką. To zakrawa na kpinę – komentuje w rozmowie z nami Sławomir Koniuszy.

Dodaje, że zamiast łagodzić różne napięcia społeczne, takie porozumienia jedynie je podsycają.

– Nasza krytyka jest spowodowana tym, że od kilkunastu miesięcy więcej funkcjonariuszy odchodzi ze służby, niż do niej przychodzi. To, co zaproponował rząd w porozumieniu z "Solidarnością", wyłącznie pogłębia problem. A ten problem ma bezpośrednie przełożenie na bezpieczeństwo. Pomijanie podwyżek w sferze budżetowej to osłabianie aparatu państwa. W obliczu kryzysu kadrowego to może się naprawdę źle skończyć – uważa Koniuszy.

W podobnym tonie wypowiada się Robert Lis, przewodniczący Zarządu Oddziałowego NSZZ Funkcjonariuszy Straży Granicznej przy Nadwiślańskim Oddziale Straży Granicznej.

W pierwszej chwili odebraliśmy to (słowa premiera – przyp. red.) jako zapowiedź systemowego wzrostu wynagrodzeń. Porozumienie podpisała duża centrala związkowa. Myśleliśmy, że 8 proc., choć jest to nadal niewiele, jest jakąś odpowiedzią. Szczególnie że miałoby zostać przyznane jeszcze w tym roku – mówi Lis.

Nagrody kwestią uznaniową

Wróćmy do kwestii stawek, które będą przyznawane w ramach nagród. Przedstawicielka pracowników skarbówki mówi nam, że u nich nagrody są kwestią uznaniową – dlatego jedni mogą je dostać, a inni już niekoniecznie.

Ich przydział nie jest dla nas jasny. Żadnych szczegółów, jakie będą podjęte procedury w tej sprawie – nie znamy. To jest działanie tylko populistyczne – mówi z kolei Robert Lis ze związku funkcjonariuszy Straży Granicznej.

Monika Ditmar, sekretarz zarządu głównego w Związku Zawodowym Pracowników Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, wskazuje, że pracowników ZUS nawet te jednorazowe nagrody nie obejmą, ponieważ ZUS nie zalicza się do sfery budżetowej. To państwowa jednostka organizacyjna.

W poprzednich latach zdarzały się sytuacje, kiedy jak trzeba było zabrać jakieś dodatki, to nagle ZUS stawał się częścią budżetówki – dodaje przy tym.

– Wydaje mi się, że nie do wszystkich pracowników dotarło, że nie jesteśmy uwzględnieni w tym porozumieniu. Przyznam szczerze, że jak tylko pracownicy się zorientują, że nie dostaną oczekiwanych pieniędzy, to wtedy podniosą larum – przewiduje przedstawicielka związku zawodowego w ZUS-ie.

"Ochłap plus"

Mówiąc o oburzonych pracownikach, nie sposób nie wspomnieć o nauczycielach. Projekt 20-proc. wzrostu ich płac utknął w zamrażarce sejmowej. Co więcej, jest to jedna z grup zawodowych, których pensje w przyszłym roku będą musiały być wyrównywane, aby odpowiadać minimalnemu wynagrodzeniu w kraju.

– Dzisiaj zarobki nauczycieli wynoszą: 3690 zł (brutto) – nauczyciel początkujący, 3890 zł – mianowany, 4550 zł – dyplomowany. Dlatego jako ZNP przygotowaliśmy ustawę z gwarancją podwyżki o 20 proc. dla wszystkich nauczycieli od 1 lipca 2023 r. Nasz projekt został złożony w Sejmie pod koniec marca i od tego czasu czeka w "zamrażarce". Zaapelowaliśmy do marszałek Sejmu Elżbiety Witek o pilne procedowanie, ale reakcji wciąż nie ma – mówi nam Magdalena Kaszulanis, rzeczniczka prasowa Związku Nauczycielstwa Polskiego.

Jedni z organizatorów strajku nauczycieli z 2019 r. mówią wprost o "Ochłapie plus".

Jak widać, rząd wyliczył cenę jednego głosu wyborczego na 900 zł. Za taką kwotę zamierza kupić nauczycieli. To my chyba bardzo grzecznie podziękujemy za tę 'wspaniałą' nagrodę i poczekamy na godne wynagrodzenie zamiast ochłapowych bonusików. I tego będziemy oczekiwać już od nowego rządu, który przejmie władzę po wyborach – napisali przedstawiciele Protestu z Wykrzyknikiem.

Co dalej z płacami w budżetówce

Podczas wspomnianej przez nas na początku konferencji premier zapowiedział również, że ten sektor otrzyma w przyszłym roku wynagrodzenia podniesione o "co najmniej" wskaźnik inflacji. Czy pracownicy mogą zatem liczyć na wyrównanie płac od przyszłego roku?

Pytamy o to Grzegorza Sikorę z Forum Związków Zawodowych.

– Przyszło już założenie wskaźników makroekonomicznych rządu na przyszły rok i tam wskaźnikowa podwyżka będzie wynosić tyle, ile założenie inflacyjne, czyli 6,6 proc. Tylko że to jest pułapka – skumulowany poziom inflacji od 2021 roku do końca roku bieżącego może wynieść nawet 35 proc. Więc jeśli rząd mówi, że w następnym roku zamierza wyrównywać wskaźnik wynagrodzeń wobec inflacji, to w istocie tak się stanie, ale tylko za przyszły rok. A co z wyrównaniem za lata poprzednie? – pyta retorycznie nasz rozmówca.

Jak dowiedział się money.pl, związki zawodowe planują wspólną odpowiedź na porozumienie rządu i "Solidarności". Szczegółów możemy spodziewać się jeszcze w tym miesiącu.

15 czerwca poprosiliśmy o komentarz do opisywanego tematu Kancelarię Premiera Rady Ministrów. Do dnia publikacji artykułu nie otrzymaliśmy odpowiedzi.

Weronika Szkwarek, dziennikarka money.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(1017)
Pan wuef
9 miesięcy temu
Ja jednak będę polecał swój zawód, jestem dyplomowanym nauczycielem wf - niby się wszyscy śmieją, ale zobaczcie - żadnych klasówek sprawdzać nie muszę, pracuję 15 h/ tydzień, a no chyba wszyscy pamiętacie jak ten wf wygląda w polskiej szkole... z resztą jak chce zrobić jakieś cwiczenia to się krzywią, więc dam im tą przysłowiową już gałę i niech grają, przynajmniej trochę ruchu zażyją. Mam wakacje, ferie, sporo dodatkowych dni wolnych, i w razie potrzeby mogę 3 razy wziąć płatny roczny urlop. Pensja, fakt, na obecne czasy to nie są kokosy... tyle że do tego dochodzi mi 13, wysługa lat, dodatek wiejski i masa innych benefitów. A jak mam ochotę to zawsze po pracy mogę sobie dorobić, bo umówmy się - z nudów bym padł jakbym codziennie o 12:00 zasiadał w fotelu przed telewizorem.. ZUS już mam opłacony, także mam masę możlwiości na 2 etat. Także ja ze swojego zawodu jestem bardzo zadowolony i jak ktoś nie wie jeszcze co ze sobą zrobić to szczerze polecam.
Zorro
9 miesięcy temu
Przestancie wiecznie jeczec i narzekac bo niedobrze sie robi
STOP
10 miesięcy temu
Ludziom pracującym, nie żałuj nigdy pieniędzy, wolę żeby dostały pieniądze kasjerki i sprzątaczki, bo to jest ciężka praca, a często wykonują ją ludzie inteligentni, ale bez wykształcenia, bo np. pochodzący z patologicznych rodzin, których w Polsce coraz więcej. Ale dramatem jest płacenie pieniędzy i to dużych za rozkładanie nóg, a często takie kobiety, mające dobrze zarabiających mężów, mają życie, jak w bajce, nie pracują, bo nie muszą, to podatnicy, co miesiąc płacą im kasę niby na dzieci, które te wydają np. na botoks i paznokcie. To bardzo nieuczciwe, bo pracujące kobiety, często nie mają takiej kasy na podstawowe rzeczy, a muszą łożyć na te roszczeniowe matrony.
Ira
10 miesięcy temu
To nie żart ,a kpina z obywateli.Odechciewa się pracować .Odechciewa się żyć w tym kraju.
Bociek123
10 miesięcy temu
Dla rządu liczą się nieroby,a nie ludzie pracy (obozy pracy). Jak to powiedział Pinokio pracować za miskę ryżu. W rządzie sa milionerzy(oligarchowie) tak jak w Rosji i w Ukrainie.
...
Następna strona