Kłusownictwo stanowi duży problem wśród samych myśliwych. Członkowie kół łowieckich, którzy próbują zwalczać ten proceder, poddawani są ostracyzmowi środowiska, pisze ”Gazeta Wyborcza”.
W 2018 roku Polski Związek Łowiectwa prowadził 172 postępowania dyscyplinarne wyjaśniające podejrzenia kłusownictwa wśród członków kół. Ukarano wtedy 30 myśliwych. W 2019 roku takich spraw prowadzono 174 i ukarano 34 członków PZŁ.
”Wyborcza” opisuje m.in. przypadek Leszka Jakubaiaka, który zgłaszał zastrzeżenia dotyczące kłusownictwa wśród członków jego koła, a ostatecznie sam został z niego usunięty z powodu ustawiania fotopułapki. Inni myśliwi znaleźli ją, zniszczyli, a kiedy okazało się, ze należy ona do a Jakubiaka, to zgłosili, że była wykorzystywana do kłusowania. Zdaniem mężczyzny jest to forma zemsty za to, że walczył z kłusownikami w sowim kole łowieckim.
Myśliwi kłusują głownie ze względów finansowych. Dzięki temu zdobywają dziczyznę poza wszystkimi planami, której nie zgłaszają i mogą ją sprzedawać. Zgłoszona dziczyzna staje się własnością koła. Zgodnie z prawem myśliwy nie może sprzedawać samodzielnie upolowanej zwierzyny. Może ja zabrać dla siebie lub wywieźć do skupu, ale jedynie w przypadku wypłacenia ekwiwalentu.