Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Krystian Rosiński
Krystian Rosiński
|

Najbliższa zima to dla Niemców sprawdzian. Pokaże, jak są gotowi na energetyczne uderzenie

Podziel się:

Europa przygotowuje się na najtrudniejszą zimę od dziesięcioleci. Stopniowo uzależniana od surowców rosyjskich dziś płaci tego cenę, gdyż zdana jest na humory Kremla. Niemcy szczególnie, gdyż w procesie transformacji chcieli posiłkować się gazem z Rosji. Teraz obawiają się o przetrwanie, nie tyle najbliższego, co kolejnego sezonu grzewczego. Problem w tym, że wciąż miotają się w koncepcjach.

Najbliższa zima to dla Niemców sprawdzian. Pokaże, jak są gotowi na energetyczne uderzenie
Niemcy szykują się na trudną zimę ze względu na ograniczone dostawy gazu z Rosji. Na zdjęciu w środku kanclerz Niemiec Olaf Scholz (PAP, PAP/EPA/CLEMENS BILAN)

W procesie odchodzenia od paliw kopalnych oraz atomu (strategii nazywanej Energiewende) Berlin założył, że rosyjski – wtedy tani – gaz po pierwsze będzie surowcem pośrednim, który zaspokoi zapotrzebowanie przed przejściem w pełni na OZE. Przy okazji Niemcy liczyły, że staną się hubem na całą Europę tegoż surowca.

W rozmowie z money.pl Michał Kędzierski z Ośrodka Studiów Wschodnich (OSW) stwierdza, że "zasadniczy błąd polityki Niemiec" polegał na braku dywersyfikacji dostaw surowca. Nie przygotowali też potrzebnej do tego infrastruktury.

Obecnie nie dość, że nie płynie do nich surowiec szlakiem ukraińskim, ani przez Białoruś i Polskę, to do tego jeszcze Nord Stream 1 działa w 20 proc. W związku z tym władze już w czerwcu wprowadziły drugi stopień w trzystopniowej skali stanu kryzysowego związanego z niedoborem gazu.

Gaz z Rosji, którego obecnie brakuje, mogą rekompensować tylko częściowo, dzięki m.in. zwiększeniu dostaw z Norwegii i z Holandii, a także poprzez zwiększenie dostaw gazu skroplonego do Europy, który przypływa do portów w Belgii, w Holandii i we Francji. Ponadto budowane są pierwsze pływające terminale LNG - dwie z czterech wydzierżawionych przez rząd RFN jednostek ma zostać oddane do użytku na przełomie 2022 r. i 2023 r. Inwestycje idą zgodnie z planem, wydano już pozwolenia na budowę, tworzone są też gazociągi łączące przyszłe terminale z siecią gazową – opowiada Michał Kędzierski.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: "Im droższy gaz, tym słabsze euro". Tak ceny błękitnego paliwa trzęsą gospodarką Europy

Niemcom w pierwszym półroczu udało się też zredukować zużycie o 15 proc. w porównaniu z ubiegłym rokiem. Ekspert wyjaśnia, że złożyły się na to głównie dwa czynniki: drożejący gaz, który tracił na konkurencyjności wobec innych źródeł energii oraz łagodna zima.

Efekt? Niemcy już dziś mają wypełnione magazyny na 80 proc., a ich maksymalna pojemność wynosi 20 mld m sześc., czyli tyle, ile Polska zużywa gazu w rok (Niemcy zużywają ok. 100 mld m sześc. rocznie). Ekspert OSW wyjaśnia, że jeżeli do 1 listopada ich napełnienie osiągnie poziom 90 proc., to nasi sąsiedzi pokryją swoje zapotrzebowanie przez 2,5 miesiąca bez jakichkolwiek dostaw, w tym z Norwegii czy z Holandii.

Dlatego szacuje się, że najbliższa zima nie powinna stanowić problemu, nawet jeśli Rosja zupełnie odetnie dostawy. Większy problem może sprawić następna zima. Jeżeli Kreml całkowicie wstrzyma przesył gazu, to, jak wszystkie scenariusze wskazują, Niemcom nie uda się wypełnić swoich magazynów przed następnym sezonem grzewczym, a to stwarza poważne ryzyko – prognozuje Michał Kędzierski.

Węgiel? Tak, zamiast gazu

W reakcji na obecną sytuację już na początku lipca władze przyjęły ustawę umożliwiającą przywrócenie elektrowni pozostających w rezerwie sieciowej wykorzystujących inne paliwo niż gaz ziemny – pisał nasz rozmówca w swojej analizie. Chodzi o bloki na węgiel kamienny (4,3 GW) i ropę (1,6 GW).

Do tego też dokument zawiesza proces wygaszania elektrowni w 2022 r. i 2023 r., co zabezpiecza dodatkowe 2,6 GW w rezerwie sieciowej. Wprowadzono też inne rozwiązania, co pozwala na przywrócenie łącznie 8,5 GW do systemu do 30 kwietnia 2023 r. pozostających dziś w rozszerzonej rezerwie.

W przypadku węgla brunatnego Niemcy są samowystarczalni dzięki własnemu wydobyciu. Inaczej ma się sytuacja z węglem kamiennym – ostatnią kopalnię nasi sąsiedzi zamknęli w 2018 r. Jeszcze do niedawna połowę surowca sprowadzali z Rosji, ale po wejściu w życie w połowie sierpnia sankcji unijnych, zakazujących importu ze Wschodu, przestawili się całkowicie na innych dostawców: Kolumbię, Stany Zjednoczone, Australię, IndonezjęRPA.

Ekspert OSW wyjaśnia, że niemieccy importerzy węgla kamiennego nie zgłaszają problemów z możliwością kupna go na rynku. Globalny market jest nim nasycony, więc łatwo o kontrakty. Problem stwarza raczej logistyka wewnątrzkrajowa.

Niskie stany rzek, a zwłaszcza Renu, powodują, że trudno przetransportować węgiel do elektrowni. Drugim problemem jest niemiecka kolej, od dawna borykająca się z problemami infrastrukturalnymi i punktualnością. W reakcji na problemy z logistyką niemiecki rząd postanowił, że transport surowców energetycznych (głównie węgla kamiennego) ma uzyskać priorytet przy dostępie do tras kolejowych. Czyli pociągi np. z węglem będą miały pierwszeństwo nie tylko przed pociągami towarowymi, ale nawet pasażerskimi – wyjaśnia nasz rozmówca.

Starcie o atom

Liberałowie z FDP chcieliby ponadto przedłużenia działania elektrowni atomowych, które mają zakończyć działalność pod koniec tego roku. – To może mieć sens – odpowiedział 3 sierpnia kanclerz Niemiec Olaf Scholz (SDP) na pytanie o wydłużenie działalności trzech ostatnich bloków atomowych o łącznej mocy 4,3 GW, choć, jak pisaliśmy w money.pl, nie będzie takie proste.

W swoim programie i socjaliści z SDP, i Zieloni wpisali pożegnanie z atomem. Jednak część przedstawicieli obu ugrupowań wysyła sygnały, że zgodzi się na odroczenie wygaszenia elektrowni.

– Zlecono przeprowadzenie specjalnego stress testu systemu elektroenergetycznego. Wyniki mamy poznać na przełomie sierpnia i września, a od nich zależna jest decyzja co do ewentualnego odroczenia wygaszenia elektrowni – wyjaśnia ekspert OSW i dodaje, że polityka odchodzenia od atomu realizowana jest od lat i wokół niej "co do zasady kontrowersji nie ma".

"Zabezpieczmy zapasy" kontra "nie przyznawajmy racji Putinowi"

Pod koniec minionego tygodnia jednak wykrystalizowała się kolejna potencjalna oś sporu między koalicjantami, tym razem dotycząca postawy wobec Nord Stream 2. Wiceprzewodniczący FDP Wolfgang Kubicki w piątek 26 sierpnia stwierdził, że trzeba dokończyć proces certyfikacji (przerwany tuż przed napadem Rosji na Ukrainę).

Powiem to wyraźnie: powinniśmy otworzyć Nord Stream 2 tak szybko, jak to możliwe, aby na zimę wypełnić nasze magazyny gazu. Nie ma żadnego sensownego powodu, by nie otwierać Nord Stream 2 – ogłosił polityk w wywiadzie dla niemieckich mediów.

Na odpowiedź nie musiał długo czekać. Dwa dni później wicekanclerz Niemiec i minister gospodarki Robert Habeck z Zielonych w trakcie publicznego wystąpienia odparował, że taka decyzja byłaby pośrednim przyznaniem racji Władimirowi Putinowi i jego polityce. Dodał też, że Rosja jest nierzetelna w sprawie dostaw surowca poprzez Nord Stream 1, dlatego nie można oczekiwać, by zachowywała się inaczej po uruchomieniu NS2.

Nie szedłbym tak daleko z twierdzeniem, że mamy do czynienia ze sporem koalicyjnym. Wręcz przeciwnie, koalicjanci mają jedno stanowisko, choć Wolfgang Kubicki się z niego wyłamał, ale jego głos w FDP jest odosobniony. Od pozostałych przedstawicieli tej partii szybko wyszło zapewnienie, że nie ma odejścia od obecnej polityki dotyczącej Nord Stream 2 – wyjaśnia Michał Kędzierski.

Ryzyko dla Polski?

Osobną kwestią jest sytuacja Niemiec przekładająca się na bezpieczeństwo energetyczne Polski. Krajowy plan dywersyfikacji zakłada też odkupywanie gazu od Niemiec m.in. poprzez rewers gazociągu jamalskiego, co mogło zapewnić nam nawet 2 mld m sześc. surowca rocznie.

W rozmowie z money.pl Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny serwisu BiznesAlert.pl, opowiada, że niedobór gazu w Niemczech z powodu zakręcenia kurka na NS2 zwiększy zapotrzebowanie na węgiel, a to doprowadzi do podniesienia cen obu surowców.

Są regulacje określające, w jaki sposób państwa członkowskie mają dzielić się surowcami w razie kryzysu dostaw. W przeciwieństwie do Niemiec my mamy pełne magazyny, choć zarazem nasi sąsiedzi mają dużo większe możliwości magazynowania surowca. O ile jeszcze tej zimy niekoniecznie będziemy potrzebować pomocy sąsiadów, to nie wiadomo, co będzie dalej. Jeżeli kryzys będzie trwał, a jest taka możliwość, to może się okazać, że będziemy chcieli użyć ich terminali LNG, żeby uzupełnić gaz, którego nie będziemy mogli sprowadzić innymi szlakami. Nie wolno wykluczać żadnej opcji. Być może my pomożemy im, a być może oni nam – opowiada ekspert.

W ostatnich dniach minister klimatu i środowiska Anna Moskwa stwierdziła, że nie wyobraża sobie, że "Bruksela nam narzuci obowiązek pomagania", a gaz zgromadzony w Polsce posłuży przede wszystkim rodakom. Podobne głosy jednak słychać też ze strony Berlina.

Krystian Rosiński, dziennikarz i wydawca money.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl