Polecą do USA na dwa samoloty. "Nie został zaproszony na pokład"
Szef MSZ Sikorski nie poleci jednym samolotem z prezydentem Nawrockim. Wspólna wizyta w Nowym Jorku raczej nie zbliży ich do porozumienia w sprawie nominacji ambasadorskich - wynika z ustaleń money.pl. Co więcej, prezydent o nominacjach chce rozmawiać bezpośrednio z premierem, a nie Radosławem Sikorskim.
Wbrew wcześniejszym medialnym doniesieniom, Karol Nawrocki poleci w sobotę osobnym samolotem na Zgromadzenie Ogólne ONZ i nie weźmie na pokład szefa MSZ, który w weekend będzie miał w Bukowinie Tatrzańskiej spotkanie z młodymi ludźmi zaangażowanymi w jego ruch polityczno-społeczny. - Oczywiście na miejscu będziemy stanowić jedną delegację, ale przylatujemy osobno. Zakładamy, że Sikorski wyleci najpóźniej w niedzielę wieczorem - potwierdza współpracownik prezydenta.
"Wicepremier Sikorski nie został zaproszony na pokład"
Nasz rozmówca nie spodziewa się, by wizyta w Nowym Jorku na Zgromadzeniu Ogólnym ONZ była okazją do tego, by obaj politycy porozumieli się w sprawie klinczu wokół nominacji ambasadorskich. - Nie wiem, czy to dobry temat do omawiania na amerykańskiej ziemi - przyznaje, choć z uwagi na długość wizyty i skład delegacji niczego w tym zakresie nie wyklucza.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
5 tys. zł za jeden dzień jazdy. Ujawnia kim są jego klienci
Także strona rządowa potwierdza, że obaj politycy polecą do USA osobno. - Wicepremier Sikorski nie został zaproszony na pokład prezydenckiego samolotu, oczywiście na sali obrad obaj politycy będą razem - słyszymy ze strony rządowej. Inna sprawa, że - jak wynika z naszych informacji - Karol Nawrocki zwyczajnie nie chce rozmawiać z Radosławem Sikorskim, z którym jest w otwartym konflikcie. Rozmówcy z otoczenia prezydenta sugerują, że Nawrocki powiedział, że partnerem dla niego jest premier.
Między innymi z tych względów przełomu nie przyniosło czwartkowe spotkanie wiceszefa MSZ Marcina Bosackiego z Marcinem Przydaczem, ministrem w Kancelarii Premiera odpowiedzialnym za sprawy międzynarodowe. - Bosacki próbował skierować rozmowę na sprawę personaliów, proponował różne opcje wyjścia z impasu, ale niczego nie uzgodniono. Mieliśmy wrażenie, że Donald Tusk nie przekazał mu, że prezydent woli rozmawiać bezpośrednio z szefem rządu - opisuje rozmówca z otoczenia Karola Nawrockiego.
Reset ambasadorski
W sprawie ambasadorów gra o poszczególne nominacje między prezydentem i rządem może się zacząć od nowa.
Prezydent oczekuje, że cała procedura dotycząca osób, w których sprawie wnioski były skierowane do prezydenta Dudy, zostanie powtórzona. Zmieniła się głowa państwa, listy uwierzytelniające podpisuje Karol Nawrocki, a procedura toczyła się przed prezydentem Andrzejem Dudą. Trzeba rozpocząć ten proces na nowo, można go przeprowadzić sprawnie, tylko trzeba uprzednio skonsultować go z prezydentem, a nie wymuszać decyzje na głowie państwa - powiedział szef Kancelarii Prezydenta Zbigniew Bogucki w piątkowej rozmowie w radiowej Jedynce.
- Nie ma zgody, żeby łamać dobre obyczaje. Muszą być wstępne zgody trzech podmiotów: prezydenta, premiera i ministra spraw zagranicznych - mówił Bogucki.
- Trudno, by prezydent Nawrocki podpisał się pod dokumentami, pod którymi podpisany jest Andrzej Duda. To trzeba przeprocedować od nowa - tłumaczy nasz rozmówca z Pałacu. Po czym dodaje, że w zeszłym roku były prezydent podpisał 22 nominacje ambasadorskie, a mimo to nie unormowało to stosunków z rządem. - Prezydent dalej był atakowany przez rząd, że nie podpisuje nominacji - przekonuje rozmówca.
Na razie klincz pomiędzy rządem a Pałacem w sprawie ambasadorów doprowadził do tego, że ze 104 placówek aż 55 proc. pozostaje nieobsadzonych. - Obawiam się, że jak tak dalej pójdzie, to w końcu w 80 proc. placówek będziemy mieli osoby udające ambasadorów - przyznaje rozmówca z Pałacu.
Prezydent i jego środowisko są w tej sprawie pod presją ze strony MSZ. Jak twierdzi nasz rozmówca, Sikorski działa w ten sposób, że występuje do krajów o zgodę dla jego nominatów, z reguły bezproblemowo go uzyskuje, a następnie wywiera polityczny nacisk o zaakceptowanie nominacji na Nawrockim. Ten jednak ani myśli ustąpić, a wręcz jest gotów zaostrzyć spór.
Nie dość, że "wyzerował" stan rozmów osiągnięty między rządem a Pałacem za czasów Andrzeja Dudy, to jeszcze postanowił przyblokować nominacje na jeszcze wcześniejszym etapie niż obecnie. - Prezydent przyjął zasadę, że jeśli jakiś dyplomata bierze udział w procedurze nominacji ambasadorskiej bez wcześniejszej konsultacji tej nominacji z prezydentem, to z góry nie ma szans na nominację ambasadorską ze strony prezydenta - słyszymy.
Postawienie problemu powtarzania procedury awansowania ambasadorów jest technicznie i politycznie niemożliwe. MSZ stanowczo odrzuca zarzuty paraliżu polityki zagranicznej. Jeśli paraliżem jest brak podpisu pod kandydaturami, to podpis składa prezydent. Sytuacja, w której postanowił nie nominować wszystkich, jest szkodliwa dla Polskich - mówi money.pl rzecznik MSZ Paweł Wroński.
Propozycja Pałacu
W zamian za to słychać, że prezydent złożył premierowi Donaldowi Tuskowi propozycję rozwiązania sporu, ale na razie odpowiedzi nie ma. Natomiast prezydenccy urzędnicy po rozmowie z wiceszefem MSZ Marcinem Bosackim uważają, że na ten szczebel rządu ta propozycja jeszcze nie dotarła. Bogucki dopytywany w radio nie chciał mówić o szczegółach oferty.
Z nieoficjalnych informacji money.pl wynika, że chodzi o uzgodnienie, w ilu i jakich ambasadach to Karol Nawrocki mógłby wskazać kandydatów. Przynajmniej częściowo może być to powrót do koncepcji z czasów rozmów Andrzeja Dudy z Donaldem Tuskiem, tzw. ambasad w krajach prezydenckich. Zgodnie z tą koncepcją prezydent chciał mieć prawo wskazywania szefów naszych placówek w państwach, gdzie silna jest pozycja prezydenta. Wówczas była mowa m.in. o USA, Francji, Litwie. Ale, jak słyszymy, teraz Pałac licytuje wyżej. Propozycja wyjściowa to podział pół na pół między prezydenta a rząd, jeśli chodzi o liczbę placówek, których szefów trzeba wskazać.
Rząd nie kwapi się do oddania tak dużej puli miejsc w ambasadach. - Ta propozycja została uznana za niewykonalną. Widać, że Kancelaria Prezydenta walczy o drugą kadencję i wygraną PiS w wyborach, to są ich cele, więc wcale nie dążą do porozumienia - zauważa nasz rozmówca z obozu rządowego. Jego zdaniem jeśli ktoś wychodzi z propozycją faktycznego powtarzania procesu nominacyjnego wszystkich kandydatów, to od początku jest to stanowisko, którego celem nie jest porozumienie. Nasz rozmówca zwraca uwagę, że są przypadki dyplomatów, którzy przeszli procedurę z pozytywną opinią prezydenta, mieli zgodę z państwa, w którym mieliby objąć placówkę, a teraz mieliby zaczynać od początku.
Jego zdaniem widać eskalację warunków ze strony Kancelarii Prezydenta. - Najpierw była mowa, że można rozmawiać o wszystkich, poza Bogdanem Klichem i Ryszardem Schnepfem. Widać, że to to zasłona dymna, bo jak nie będzie Klicha, to pojawi się kolejny powód - stwierdza rządowy rozmówca.
Tomasz Żółciak i Grzegorz Osiecki, dziennikarze money.pl