Od kilkunastu dni słychać o możliwym porozumieniu w sprawie ambasadorów między Pałacem Prezydenckim a Ministerstwem Spraw Zagranicznych. Do pałacu wpłynęły wstępne wnioski. Jak wynika z informacji money.pl, pierwsze dwa dotyczyły obsady ambasad w Słowenii i Serbii. W ostatnich dniach wpłynęły kolejne dwa, choć jeszcze nie wiemy, jakich placówek dotyczą.
To nie są jeszcze formalne zgłoszenia kandydatur, pisma mają charakter wstępny - zapowiadają przedstawienie ich tzw. konwentowi i zawierają prośbę o przygotowanie opinii przez Kancelarię Prezydenta RP. - Cieszy mnie, że wracamy do dobrych praktyk i do prezydenta trafiają pisma z czymś, co się nazywa wstępną zgodą w sprawie ewentualnych zastrzeżeń, zanim rozpocznie się cała ścieżka - mówiła niedawno w radiowej Jedynce Małgorzata Paprocka, szefowa KPRP.
Zielone światło dla wybranych
Zgodnie z ustawą o służbie zagranicznej, znowelizowaną przez PiS, pierwszym etapem na drodze do nominacji ambasadora jest opinia Konwentu Służby Zagranicznej. W jego skład wchodzą: szef MSZ lub jego przedstawiciel, szef służby zagranicznej oraz przedstawiciele Kancelarii Premiera i Kancelarii Prezydenta. Na tej podstawie minister spraw zagranicznych sporządza wniosek do prezydenta w sprawie nominacji, choć jeszcze po drodze swoją opinię wyraża Sejm, bo kandydaci spotykają się z komisją spraw zagranicznych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kandydaci to ludzie z MSZ, więc nie budzą większych wątpliwości. Warunki pozostają aktualne - jeśli są wakaty, kończy się kadencja, to tu oporów prezydenta nie będzie. Jest możliwość dogadania się, obsadzenia wakatów - słyszymy od rozmówcy w Pałacu.
Według naszych ustaleń, na zgodę może liczyć także Jacek Najder, obecnie pełniący obowiązki ambasadora przy NATO, po tym, jak został odwołany z tej funkcji Tomasz Szatkowski. Jak słyszymy, można się spodziewać także nominacji w Izraelu czy szeregu krajów europejskich, gdzie są wolne placówki. - Tam, gdzie są wakaty, bo skończyła się kadencja, to będzie sukcesywnie załatwiane - słyszymy w Pałacu.
Do prezydenta wpłynęły w sumie cztery wnioski o nominacje ambasadorskie: przy UE (chodzi o Agnieszkę Bartol-Saurel), a także w Australii, Serbii i Słowenii.
Rozmówca z Pałacu stwierdza, że Sikorski rzeczywiście wykonał gest w stronę prezydenta. - Przywrócono w końcu procedurę, która obowiązuje od 30 lat, by prezydent na wcześniejszych etapach mógł wstępnie zaopiniować kandydaturę, a nie dopiero na końcu, co wywoływało awantury polityczne, gdy prezydent takiego kandydata nie zaakceptował - tłumaczy.
Prezydent Duda zamierza także dać zielone światło dla nominacji Jacka Najdera, który dziś jest tylko pełniącym obowiązki ambasadora przy NATO.
Nie każdy usłyszy: zgoda
Ocieplenie na linii prezydent - MSZ ma jednak swoje granice. Wiadomo, że nie dotyczy wszystkich kandydatur. - Minister doskonale wie, że w pewnych punktach tej zgody nie będzie - mówi Małgorzata Paprocka. Na akceptację Andrzeja Dudy nie ma co liczyć obecny charge d'affaires w USA Bogdan Klich. Wątpliwości Pałacu budzi z jednej strony jego wcześniejsza krytyka Donalda Trumpa, ale także polityczna aktywność Klicha.
Próba umieszczenia na placówce w Waszyngtonie ministra obrony narodowej, za czasów którego urzędowania zginęło więcej polskich generałów niż w II wojnie światowej, można określić jako ponury żart - powtarzała Małgorzata Paprocka w mediach.
Prezydent proponuje ministrowi Sikorskiemu w zamian, żeby Klich został ambasadorem przy ONZ, na co by wyraził zgodę, a do Waszyngtonu trafiłby Krzysztof Szczerski, były szefa gabinetu Dudy, a obecnie ambasador przy ONZ.
Także w sprawie części innych kandydatów wątpliwości dotyczą ich politycznej aktywności, chodzi m.in. o członków Konferencji Ambasadorów RP, która zrzesza byłych dyplomatów i była krytyczna wobec polityki zagranicznej rządu PiS, ale też działań Andrzeja Dudy. W tej grupie był obecny m.in. charge d'affaires we Włoszech, Ryszard Schnepf, który także nie dostanie zgody od Andrzeja Dudy.
Na prezydenckie "tak" nie mają także raczej co liczyć absolwenci Moskiewskiego Państwowego Instytutu Stosunków Międzynarodowych MGIMO. PiS w trakcie swoich rządów usuwało absolwentów tej uczelni ze służby zagranicznej, uznając, że szkoła była instrumentem sowieckiego imperium, ale w 2023 r. zaczęli wracać, m.in. na podstawie wyroków sądów, które ich zwolnienia uznały za dyskryminację.
Koniec wojny?
W kontekście potencjalnej odmowy prezydenta wobec Bogdana Klicha "Gazeta Wyborcza" pisała o tym, że deal z prezydentem może polegać na tym, że na placówkę w Waszyngtonie miałby pojechać po zakończeniu kadencji sam Andrzej Duda. - To kompletna bzdura - słyszymy z Pałacu Prezydenckiego. Zamiast tego słychać sugestie, że sprawa objęcia przez Dudę jakiejś intratnej pozycji w Międzynarodowym Komitecie Olimpijskim - mimo kontrowersji, jakie temu towarzyszyły, gdy sprawa ujrzała światło dzienne - wcale nie jest zamknięta.
Polityczna wojna o ambasadorów zaczęła się ponad rok temu. Wstępnie wydawało się, że możliwe jest porozumienie, zaczął się dialog między MSZ a Pałacem. Prezydent zgodził się na wymianę przedstawiciela przy UE, którym został wtedy obecny komisarz do spraw budżetu, Piotr Serafin. Andrzej Duda stawiał swoje warunki, np. zgody na obsadę placówek w krajach "prezydenckich", rozmowy trwały, jednak ostatecznie zostały zerwane. A Radosław Sikorski odwołał ambasadorów z 50 placówek. Tyle że o ile mógł ich odwołać z placówek, to bez zgody Andrzeja Dudy nie może wskazać ich formalnych następców. Dlatego nominaci Sikorskiego pojechali na placówki w niższej randze charge d'affaires.
Jak widać, choć w sprawie ambasadorów nastąpi zmiana postawy prezydenta, to w przypadku wielu ważnych placówek nadal będzie pat. A ponieważ koalicja nie zamierza odpuszczać kandydatur, to z nominacjami będzie czekała na zmianę warty w Pałacu.
Grzegorz Osiecki i Tomasz Żółciak, dziennikarze money.pl