"Nie mam jak pracować". Biznes i rolnicy cierpią po ekstremalnym deszczu
Intensywne opady deszczu przyniosły w niedzielę duże straty rolnikom i przedsiębiorcom. Na południu Polski wróciły bolesne wspomnienia z ubiegłorocznej powodzi. W powiecie nyskim nie wytrzymał prowizorycznie naprawiony wał, którym zajęli się sami mieszkańcy. Z podtopieniami zmagano się też w Kielcach.
W niedzielę przez południowo-zachodnią i centralną część Polski przeszły burze z opadami nawalnymi. Głuchołazy oraz pozostałe miejscowości w powiecie nyskim musiały zmierzyć się z podtopieniami. Nieco ponad 10 miesięcy od dramatycznej powodzi sieć obiegły dramatyczne relacje - mieszkańców, osób prowadzących biznesy, czy rolników.
W Kałkowie (gmina Otmuchów, woj. opolskie) doszło do przerwania wału przeciwpowodziowego. - My samy, dzięki pracy strażaków ochotników, radnego, naprawiliśmy wał prowizorycznie. Żałuję, że Wody Polskie nie podjęły żadnych działań. Straty mają rolnicy, za miesiąc mieli zbierać plony. Nie mamy drogi powiatowej. To jest dramat dla gminy, dla mieszkańców - wzdłuż drogi ciągnie się główna rura wodociągowa - powiedział dziennikarzom Damian Nowakowski, burmistrz Otmuchowa.
Podkreślił, że sytuacja może być jeszcze gorsza, jeśli okaże się, że wodociąg został uszkodzony.
Są podtopienia działek, zalania piwnic fekaliami, niedrożne studzienki, silne nurty niszczące drogi gruntowe, potrzeby z ustawianiem kurtyn z worków z piaskiem, itd. - przekazał Andrzej Stanik, sołtys Jędrzychowa, niedaleko Opola.
- Mamy problemy natury technicznej, sołectwo nie ma dostosowanego systemu odprowadzania wody. Wystarczył intensywny krótki opad. Mam ok. 20 zgłoszeń - przyznał w rozmowie z money.pl Stanik.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nie miał nic. Dziś prowadzi miliardowy biznes i Widzew Łódź - Robert Dobrzycki w Biznes Klasie
Ze skutkami nawalnych opadów walczono też w Kielcach. W sieci pojawiły się liczne relacje - wolnostojące samochody na ulicach zamienionych w "rzeki", czy wybijające studzienki kanalizacyjne.
- Pozalewało mi elektronikę, cały sprzęt. Woda poszła na warsztat. Nie jestem w stanie pracować, a są zaległości - mówi money.pl właściciel warsztatu samochodowego MB Rescue&Care w Kielcach, w ścisłym centrum miasta.
"Drodzy klienci za wszelakie opóźnienia przepraszamy, usuwamy skutki zalania i podtopienia warsztatu po wczorajszych opadach deszczu. Za wyrozumiałość dziękujemy" - przekazano na profilu warsztatu na Facebooku.
Bar u Ludwy w Głuchołazach znajduje się w miejscu narażonym na skutki powodzi, takiej jak w 2024 roku, ale z wodą mierzy się znacznie częściej. Wystarczą większe opady deszczu i pobliska ulica Sikorskiego stoi w wodzie. W niedzielę została czasowo zamknięta, podobnie jak tymczasowa przeprawa przez Białą Głuchołaską.
- Dziś jest pompa przed zakładem, jesteśmy przygotowani na mocniejszy deszcz. Sytuacja w biznesie jest ciężka, jeszcze nie zamknęliśmy spraw z zeszłorocznej powodzi. W międzyczasie było więcej takich podtopień, a to dlatego, że nie ma u nas "burzówki" (kanalizacja odprowadzającej deszczówkę). Bywa, że do pracy trzeba chodzić w błocie - słyszymy w barze u Ludwy, przy ulicy Sikorskiego w Głuchołazach.
Bartłomiej Chudy, dziennikarz i wydawca money.pl