Pół miliona złotych na senackie pamiątki. Oto co kupują
Kancelaria Senatu planuje zakup dziesiątek tysięcy gadżetów popularyzacyjnych. Jak ustaliła "Rzeczpospolita", na dwa przetargi przeznaczono łącznie ponad 450 tys. zł, a zamówienie obejmuje aż 36,5 tys. przedmiotów – od kubków i notesów po apteczki i zestawy gier.
Jak czytamy w artykule Wiktora Ferfeckiego, dziennikarza "Rzeczpospolitej", w pierwszym z przetargów zaplanowano wydanie 208,4 tys. zł na 10 tys. gadżetów w 39 kategoriach. Drugi obejmuje 26,5 tys. sztuk dziesięciu rodzajów za kwotę 244,3 tys. zł. Łącznie na zakup przeznaczono 452,7 tys. zł.
Setki tysięcy złotych na tysiące gadżetów
Na liście znajdują się typowe materiały promocyjne, takie jak smycze, kubki czy notesy, ale też bardziej nietypowe przedmioty. W dokumentacji przetargowej szczegółowo opisano m.in. apteczki z pełnym wyposażeniem czy kredki z temperówką. W ofercie znalazło się także aż dziesięć rodzajów długopisów i cztery typy kubków. Z kolei 5,1 tys. metalowych breloków czy trzy tysiące kubków z napisem "Senat Rzeczypospolitej Polskiej" ma zostać rozdysponowane wśród uczestników wydarzeń.
Dziennik podaje, że różnorodność zamówienia wynika z zapotrzebowania zgłaszanego przez poszczególne biura Senatu. Przykładowo Biuro Współpracy Międzynarodowej zamawia bardziej eleganckie przedmioty, a Biuro Edukacji, Promocji i Wydawnictw – większe partie gadżetów edukacyjnych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Eksplozja w Osinach. Gen. Różański: Musimy wysłać Rosji mocny sygnał
Nie jest to pierwsze tego typu zamówienie. Senat regularnie organizuje przetargi na gadżety, niezależnie od układu politycznego. W 2019 roku – przypomina "Rzeczpospolita" – kupowano m.in. kijki do selfie i powerbanki w kształcie kamieni, a w 2022 r. – długopisy do ekranów dotykowych czy pendrive’y. Równolegle Kancelaria Premiera zamówiła wówczas krokomierze, słuchawki i ogrzewacze do rąk za ponad 800 tys. zł.
Między promocją a rozrzutnością. Opinie podzielone
Zakupy budzą mieszane reakcje. – To gadżety dla dzieci odwiedzających Senat i pamiątki dla delegacji – tłumaczył w przeszłości były marszałek izby Stanisław Karczewski z PiS w rozmowie z "Rzeczpospolitą". Krytycznie wypowiadała się z kolei posłanka Hanna Gill-Piątek, nazywając takie zamówienia "współczesną kiełbasą wyborczą". Senator PSL Jan Filip Libicki zaznacza w rozmowie z "Rzeczpospolitą", że część gadżetów trafia bezpośrednio do obywateli, np. uczestników konkursów organizowanych przez izbę. – Gdy jadę w teren, kubki z senackim logo cieszą się dużym zainteresowaniem – wskazuje.
Choć wątpliwości wokół skali wydatków powracają, zakupy tego typu pozostają stałym elementem działalności Kancelarii Senatu. Zakupy wpisują się też w szerszy problem polskiej kultury politycznej: jak daleko instytucje publiczne powinny sięgać po narzędzia promocyjne i czy w czasach rosnącej presji na oszczędności są w stanie wyznaczyć granicę między praktyką a rozrzutnością.