Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
oprac. Marcin Łukasik
|

Niemiecki pacjent: branża samochodowa

53
Podziel się:

Wszystkie oczy skierowane są w Niemczech na branżę samochodową, bo ta jest dźwignią gospodarki. Kiedy zaczyna pokasływać, robi się niespokojnie.

BMW i Opel zapowiadają obniżenie wymiaru pracy i wynagrodzeń.
BMW i Opel zapowiadają obniżenie wymiaru pracy i wynagrodzeń. (Fotolia)

Parafrazując znane powiedzenie można by stwierdzić, że kiedy w Niemczech branża samochodowa ma kaszel, może się to skończyć zapaleniem płuc całej gospodarki. Teraz pierwsze niepokojące objawy ma już BMW i Opel.

Bawarski producent samochodów BMW zmuszony jest zaciskać pasa i zapowiedział, że kilku tysiącom wysokokwalifikowanych pracowników będzie musiał obniżyć tygodniowy wymiar czasu pracy i wynagrodzenia.

U niektórych spośród 5000 osób, których to dotyczy, uszczerbek może wynieść od 10 tys. do 14 tys. euro w roku – donosi tygodnik „Wirtschaftswoche”. BMW nie komentuje tych liczb, wyjaśniając jedynie, że pakiet cięć oszczędnościowych, przygotowywany w firmie, oznacza, że zmniejszy się liczba umów o pracę z 40-godzinnym tygodniowym wymiarem czasu pracy. Rada pracownicza zapowiedziała już swój opór.

IAA 2019. Ekologia i motoryzacja

W BMW obowiązywał model, według którego zapisany w umowach zbiorowych tygodniowy czas pracy 35 godz. mógł być podniesiony do 40 godz. z odpowiednio wyższym wynagrodzeniem. Modele takie były zawierane na dwa lata. Obecnie BMW nie chce ich przedłużyć. Na takich umowach pracuje około 17 000 pracowników, jedną trzecią z nich miałyby dotknąć cięcia.

Rozmowy o pakiecie cięć oszczędnościowych mają zakończyć się jeszcze w tym roku. Oprócz redukcji 40-godzinnego tygodnia pracy obcięte mają być także dodatkowe roczne gratyfikacje i zmniejszyć ma się liczba pracowników tymczasowych. Poza tym nie będą przyjmowani nowi ludzie na zwalniające się etaty.

Od kiedy niemiecki Opel przejęty został przez francuski koncern PSA, jego główna fabryka w Rüsselsheim musi się na nowo skonsolidować. Zarząd Opla zgłosił, że przez najbliższe pół roku pracownicy będą mieć skrócony wymiar czasu pracy. Dotyczy to większości spośród 2600 zatrudnionych w fabryce montażowej. W porozumieniu z radą pracownicza planuje się, by już w październiku zrezygnować na pół roku z później zmiany.

Zobacz także: Obejrzyj: Obejrzyj: Zmiany w VAT - co powinien wiedzieć przedsiębiorca

Zgodnie z niemieckimi przepisami przedsiębiorstwa mogą zarządzić dla swoich pracowników skrócony wymiar czasu pracy najwyżej na 12 miesięcy. Wprowadzając ten model Opel chce utrzymać całą załogę, ponieważ w roku 2021 na rynek wejdzie następna generacja modelu Astra i potrzebne będą wszystkie ręce do pracy. Obecnie w Rüsselsheim montowany jest tylko model Insignia z niezbyt dobrze sprzedającego się segmentu samochodów średniej klasy.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

przemysł
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
Deutsche Welle
KOMENTARZE
(53)
Paweł
5 lata temu
Ta niemiecka motoryzacja... Jak to możliwe, że w stanach USA produkuje się lepsze samochody taniej przy wyższych kosztach produkcji? Ktoś nas tutaj w Europie robi w konia.
Nbji
5 lata temu
Karma wraca i dobrze za zniszczenie Polskiego URSUSA padną wasze marki
gosc
5 lata temu
Ha.ha.ha Klimat wykonczy szwabow.Brak diesli obudzi ich z reka w nocniku.Beda mogli pracowac w polskich firmach.ha ha ha.Kaczynski da im prace
Wolny rynek-s...
5 lata temu
Zaraz wymyśla normy wnioski europejskości żeby chronić swój, francuski i włoski rynek.
prawda
5 lata temu
widzimy jawne naruszanie podstawowej uczciwości i prawa przez organizowanie oszczerczych nagonek na sędziów, gdy widzimy jawne złodziejstwo poprzez udostępnianie rządowych samolotów do prywatnych lotów członków rodzin polityków, gdy widzimy wreszcie nieustające kłamstwa głoszone przez TVP za pieniądze publiczne, to milczą. 
Marzenie, że sojusz z jedną partią, która łamie wszelkie zasady uczciwości, demokracji i praworządności, przyczyni się do zatrzymania tendencji odchodzenia od Kościoła jest błędem. Przytrzymać przy Kościele może wierzący, modlący się ksiądz, który mówi kazania o Bogu, a nie o polityce. 
Zbliża się światowy kryzys gospodarczy. Dla Polski posiadanie rządu, który za pieniądze z podatków kupuje sobie głosy w wyborach oznacza, że ten kryzys dotknie nas wielokrotnie mocniej. Zapłacą za to najsłabsi. Ci, którzy dzisiaj zwabieni telewizją publiczną będą głosować na PiS, to najczęściej ludzie ubożsi i słabiej wykształceni. To oni poniosą najgorsze konsekwencje kolejnych socjalistycznych eksperymentów gospodarczych. Niestety gniew tych ludzi, gdy już wyleje się na rządzących odbije się również na Kościele instytucjonalnym, który jest traktowany jako strona w tym sporze. Dorobek harmonijnej koegzystencji Kościoła i Państwa przez trzydzieści lat niepodległości może zostać zaprzepaszczony. Może zostać również osłabiony gospodarczy rozwój Polski. 
Mam już 83 lata. Całe życie pracowałem jako leśnik, naukowiec, działacz społeczny i polityk dla Polski i Kościoła. Przestrzegam wszystkich tych, którym wydaje się, że głosując na PiS realizują coś dobrego dla Polski i coś dobrego dla Kościoła. Jesteście w błędzie. Jeżeli po tych czterech latach, gdy już widać, że intencją PiS jest władza autorytarna, oddacie głos na tę partię to zaszkodzicie zarówno Polsce, jak i Kościołowi. Bardzo zaszkodzicie, i wielu z Was będzie tego do końca życia żałować. Apeluję do Was. Zastanówcie się jeszcze. Maciej Giertych
...
Następna strona