Choć ustawę wprowadzającą opłatę mocową uchwalono jeszcze w poprzedniej kadencji, sama opłata wejdzie w życie na początku października.
Na razie nie wiadomo o ile dokładnie wzrosną rachunki za prąd. Czas na ustalenie i publikację stawek Urząd Regulacji Energetyki ma do 30 września.
Nowa danina będzie doliczana do opłaty dystrybucyjnej, która jest częścią każdego rachunku za energię.
I chociaż sam prąd nie zdrożeje, bo URE zamroził podwyżki cen energii, rachunki i tak wzrosną.
Opłata mocowa. Ile zapłacimy?
Według szacunków, gospodarstwa domowe będą płacić około 120 - 130 złotych rocznie. To oznacza wzrost rachunku o około 10 złotych.
Przyjmując, że przeciętny rachunek, jaki płaci polska rodzina to 100 - 150 złotych, opłata mocowa będzie stanowić ok. 10 proc.
Na co idą pieniądze z daniny
Ustawę o rynku mocy, wprowadzającą nową opłatę, uchwalono pod koniec roku 2017. Według swoich założeń, wprowadzenie rynku mocy miało zapobiec niedoborom mocy wytwórczych. Rząd chciał stworzyć ekonomiczne zachęty do budowy nowych bloków energetycznych i modernizacji tych, które już istnieją.
Według przyjętych w 2017 roku obliczeń, w 2021 roku rynek mocy pochłonie 4,1 mld zł, a pięć lat później - w 2026 r. - już 5,1 mld zł.
Z opłaty mocowej od gospodarstw domowych ustawodawca planował zebrać 1,4 mld zł w 2021 r. i 1,7 mld w 2026 r. Od małych i średnich firm - 1,7 mld zł w 2021 r. i 2,2 mld zł w 2026.
Z czego składa się rachunek za prąd
Rachunek za prąd nie jest tak prosty jak na przykład rachunek za telefon, bo jest on ściśle opisany przez prawo energetyczne. Wszystko dlatego, że rynek energii w Polsce jest regulowany i o cenie, jaką płacimy, w dużej mierze decyduje Urząd Regulacji Energetyki.
Sam rachunek zasadniczo składa się z dwóch części: opłaty za tzw. obrót, czyli rzeczywiste zużycie energii, oraz opłaty za dystrybucję, czyli za to, że ktoś ten prąd dostarcza do domu.
Opłata za obrót jest oczywiście zmienna. Im więcej kilowatów zużyjemy, tym więcej zapłacimy. Jednocześnie składa się z trzech podopłat. Pierwsza to opłata za energię czynną, czyli dokładnie za to, ile zużyliśmy prądu. Jak w telefonie wydzwaniamy minuty, tak tu zużywamy kilowatogodziny (kWh). Ich koszt różni się w zależności od dostawcy i rodzaju wybranej przez nas taryfy.
Druga część opłaty za obrót to składnik jakościowy obliczony także od zużytego prądu. Płacimy tutaj za to, że energetycy z Polskich Sieci Energetycznych dbają o równowagę w systemie.
Wiadomo, że zużycie prądu nie jest stałe: rośnie w trakcie dnia, spada w nocy. Duże wahania następują nawet w trakcie spotkań piłkarskich czy popularnych seriali - zazwyczaj w mieszkaniu włączony jest wtedy tylko telewizor, ale w przerwie reklamowej wychodzimy do toalety, włączamy w niej światło czy idziemy zagotować wodę w elektrycznym czajniku. Pobór mocy gwałtownie wtedy rośnie, a elektrownie nie mogą aż tak szybko zmniejszać i zwiększać produkcji. Energetycy muszą więc dbać, by prądu wtedy nie zabrakło i za to trzeba im zapłacić
Trzecia ze zmiennych uwzględnionych od zużytych kilowatogodzin to opłata sieciowa (nazywana też opłatą przesyłową lub opłatą dystrybucyjną). Tutaj płacimy za to, że w całej Polsce istnieją sieci przesyłowe dostarczające energię z elektrowni. Chodzi tu o wszystkie te wysokie słupy, w których płynie prąd wysokiego, średniego i niskiego napięcia.
To właśnie do tego ostatniego segmentu doliczona zostanie opłata mocowa.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl