Ogromne koszty strącenia dronów. Ekspert podaje kwoty
- Dron wabik z plastiku i ze styropianu kosztuje od 10 do 20 tys. dol. Natomiast pocisk AMRAAM to koszt 2-2,5 mln dol. Widzimy, jaka jest różnica w kosztach zwalczania tych celów - mówił w środę w TVN24 Mariusz Marszałkowski, zastępca redaktora naczelnego portalu Defence24.
W nocy z wtorku na środę rosyjskie drony wielokrotnie naruszyły polską przestrzeń powietrzną. Premier Donald Tusk poinformował, że o godz. 22.06 we wtorek Wojsko Polskie miało informację o rozpoczęciu zmasowanego ataku powietrznego z użyciem dronów i rakiet ze strony Rosji na Ukrainę. Pierwsze naruszenie polskiej przestrzeni powietrznej zanotowano około godz. 23.30 we wtorek, a ostatnie około godz. 6.30 w środę.
Premier przekazał, że zanotowano i precyzyjnie namierzono 19 naruszeń przestrzeni powietrznej, jednak nie są to ostateczne dane. Podkreślił, że po raz pierwszy w czasie tej wojny spora część dronów nadleciała nad Polskę bezpośrednio z Białorusi. Drony, które stanowiły bezpośrednie zagrożenie - co najmniej trzy - zostały zestrzelone przez polskie i sojusznicze lotnictwo - przekazał szef rządu, ale zastrzegł, że te dane mogą się zmienić. Ostatni dron został zniszczony o godz. 6.45.
- One są trudne do wykrycia. Trudno decydować się na ekonomiczne zniszczenie tych celów. Bo taka Gerbera, dron wabik z plastiku i ze styropianu, kosztuje od 10 do 20 tys. dol. Natomiast pocisk AMRAAM to koszt 2-2,5 mln dol. Widzimy, jaka jest różnica w kosztach zwalczania tych celów - komentował w TVN24 Mariusz Marszałkowski, zastępca redaktora naczelnego portalu Defence24.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
5 tys. zł za jeden dzień. Klientów nie brakuje. Ujawnia tajemnice swojego biznesu - Karol Myśliński
- Myślę, że ta dzisiejsza prowokacja ma też na celu sprawdzenie takiej społecznej reakcji, tego, jak my jako społeczeństwo reagujemy na tego typu zagrożenia. Jak reagują politycy, czy są spójni, jeśli chodzi o narrację. Myślę, że takie prowokacje nie będą czymś nadzwyczajnym, że Rosjanie będą próbowali nas dalej sprawdzać. Dla Rosjan to żaden koszt. Takie 20 Gerberów to jakieś 200-300 dol. kosztów. A proszę zobaczyć, jakie są straty społeczne - dodał.
W czwartek o godz. 14.15 wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz przedstawi w Sejmie informację na temat naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej przez rosyjskie drony - wynika z harmonogramu obrad Sejmu.
Każda reakcja to koszty i ujawnienie mocnych i słabych stron systemu
- Granica między atakiem a testowaniem jest bardzo cienka. Trzeba się zastanowić, jaki był charakter tych naruszeń i ich rzeczywisty cel, a tego dziś nie wiemy - powiedział PAP dr Robakowski, ekspert z Zakładu Studiów Strategicznych i Bezpieczeństwa Uniwersytetu Gdańskiego. - Choć ich skala jest duża, najprawdopodobniej mamy do czynienia z próbą wywarcia presji i sprawdzenia naszego systemu obrony. Każde poderwanie sił i zdecydowana reakcja, choć niezbędne, niosą za sobą koszty i zarazem odsłaniają mocne oraz słabe strony tego systemu - ocenił.
Dodał, że im więcej tych słabości zostanie ujawnionych, tym większe ryzyko, że potencjalny agresor uzna, iż osiągnięcie celów militarnych lub politycznych poprzez otwarty atak jest możliwe. W ocenie dr. Robakowskiego sygnałem świadczącym o realnym zagrożeniu, otwartej agresji, byłby celowy atak na infrastrukturę krytyczną - systemy energetyczne, wodociągowe czy komunikacyjne.
- Nie liczba dronów, lecz ich cel może przesądzać o tym, czy mamy do czynienia z aktem agresji - podkreślił. Jego zdaniem rozwój technologii dronowych, przyspieszony przez wojnę w Ukrainie, sprawia, że podobnych incydentów będzie coraz więcej. Jak zaznaczył, w obecnych realiach Polska "niewątpliwie znajduje się w stanie wojny hybrydowej".
Ołeksandr Kowałenko, ekspert wojskowy grupy "Informacyjny Sprzeciw", ocenił w rozmowie z PAP, że drony manewrowały i zmieniały kurs, co dowodzi, że nie był to efekt działania systemów walki radioelektronicznej (REB) w Ukrainie, lecz celowy rosyjski nalot testujący NATO. Według eksperta większość dronów, które wleciały nad terytorium Polski, nie była maszynami typu Shahed - były to głównie drony wabiki i drony typu Gerbera.