Pierwsza taka sytuacja w Polsce od 200 lat. Demograf alarmuje
W 2024 roku w Polsce urodziło się zaledwie 251,8 tys. dzieci – najmniej od 200 lat - wynika z analizy demografa prof. Piotra Szukalskiego. Spadek urodzeń widać w całym kraju, choć w niektórych regionach bardziej niż w innych. Wyjątkiem jest Rzeszów, gdzie wskaźnik urodzeń obniżył się najmniej spośród dużych miast.
W minionym roku liczba urodzeń w Polsce spadła do niespełna 252 tys. dzieci. - To nie tylko najmniej od II wojny światowej, ale od 200 lat na całych obecnych ziemiach polskich - alarmuje w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" prof. Piotr Szukalski, demograf z Katedry Socjologii Stosowanej i Pracy Socjalnej Uniwersytetu Łódzkiego. O najniższej liczbie urodzeń informował też w lutym - podając te dane - sam GUS.
Demograf Łodzi przeprowadził on też analizę danych GUS z poszczególnych powiatów.
Według danych, na które powołuje się "Wyborcza", w ciągu ostatnich pięciu lat Sopot odnotował ponad dwukrotny spadek liczby urodzeń. Podobna sytuacja występuje w powiatach hajnowskim, leskim oraz bieszczadzkim.
Wśród dużych miast wyróżnia się Rzeszów, gdzie w 2024 roku "urodziło się 85,7 proc. liczby dzieci z 2019 roku", co oznacza najmniejszy spadek urodzeń wśród wszystkich miast prezydenckich w ostatnich pięciu latach.
5 tys. zł za jeden dzień jazdy. Ujawnia kim są jego klienci
Rzeszów przyciąga młodych
Indeks powiatów z największymi i najmniejszymi zmianami liczby urodzeń w latach 2019-2024 opracował na podstawie danych GUS prof. Piotr Szukalski, demograf z Katedry Socjologii Stosowanej i Pracy Socjalnej Uniwersytetu Łódzkiego.
Ekspert wyjaśnia, że Rzeszów jest "atrakcyjnym miejscem dla dużej części regionu, przyciąga młodych, a ci mają dzieci".
Jest atrakcyjnym miejscem dla dużej części regionu, przyciąga młodych, a ci mają dzieci. Lublinowi podobna sztuka się nie udała, ponieważ jest za blisko Warszawy, nieco lepiej radzi sobie z tym Olsztyn - mówi "Gazecie Wyborczej".
Pytany o sytuację w Sopocie, prof. Szukalski tłumaczy, że o spadającej liczbie urodzeń w tym mieście decyduje wypoczynkowy charakter miejscowości.
- W efekcie są tu wysokie ceny nieruchomości. Mieszkańcy wyjeżdżają, sprzedają domy. A jeśli ktoś tu kupuje mieszkanie, to zwykle jako drugie, lub jako inwestycyjne. Dzieci rodzą się zatem w innych miejscowościach, często pobliskich. Zresztą Sopot ma też jeden z najwyższych odsetków osób w wieku powyżej 80. roku życia - tłumaczy profesor.
W obwarzankach metropolii rodzi się więcej dzieci niż w wielkich miastach
- To zrozumiałe, zwłaszcza gdy rodzice decydują się drugie dziecko. W tej samej cenie w gminie leżącej blisko Warszawy czy Krakowa są w stanie kupić większe lokum - mieszkanie lub dom, niż w metropolii. Mają tam zupełnie inne warunki mieszkaniowe, przestrzeń dla dzieci, kawałek ogródka. Dla osób, które myślą o dzieciach, to zupełnie inne realia - mówi prof. Szukalski "Gazecie Wyborczej".
Zwraca uwagę, że pierwszym efektem spadku liczby dzieci będzie konieczność zamykania szkół w mniejszych, ale nie tylko miastach. - To nie będą popularne decyzje, będą się wiązać z koniecznością dowożenia dzieci do szkół 8-10 km. Samorządy są tu już na straconej pozycji - ocenia w rozmowie z "Wyborczą" naukowiec.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"