Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Michał Krawiel
Michał Krawiel
|

Praca za granicą. Czy to koniec "saksów"? Polacy chcą, ale ofert coraz mniej

163
Podziel się:

Wiosna i lato to czas na "saksy". Od dekad Polacy wyjeżdżają na Zachód, żeby dorobić. To była i jest nasza polska tradycja. Pandemia jednak bardzo mocno wpłynęła na rynek pracy tymczasowej za granicą. Jest o wiele trudniej znaleźć zajęcie bez odpowiednich kwalifikacji czy znajomości języka.

Praca za granicą. Czy to koniec "saksów"? Polacy chcą, ale ofert coraz mniej
Zdaniem eksperta zainteresowanie pracami sezonowymi za granicą utrzyma się przynajmniej przez dekadę i będzie to zależne od tempa wzrostu zarobków w Polsce. (PAP, Marcin Bielecki)

Polacy nadal chcą pracować na Zachodzie, ale ofert pracy jest mniej niż przed pandemią. Sytuacja na rynku zaczyna się jednak stabilizować i jak przewiduje dr Dominik Matczak z agencji pracy Silverhand, w 2022 roku ofert będzie tyle, co przed pojawieniem się w Europie koronawirusa SARS-CoV-2.

Główną rolę będzie odgrywać tu tempo szczepień w całej Europie. Im szybciej cały kontynent osiągnie odporność zbiorową, tym szybciej granice zostaną znowu w pełni otwarte.

Oczywiście mówimy tu tylko o pracownikach, którzy korzystają z usług agencji pośrednictwa pracy w Polsce. Część osób decyduje się na wyjazd do miejsca, w którym już pracowało lub korzysta z agencji pośrednictwa za granicą.

Zobacz także: Gospodarka wraca na swoje tory. "Udało się większą część przedsiębiorstw przeprowadzić przez kryzys"

- Pracuję w Holandii u tego samego pracodawcy od początku 2018 roku, choć z przerwami. Kiedy wybuchła pandemia, akurat mnie tu nie było, wróciłam w czerwcu ubiegłego roku. Na początku pandemii, z tego, co wiem, ludzie z mojego projektu z mniejszym stażem, byli przenoszeni na inne projekty. Nie tracili pracy, ale agencja przenosiła ich gdzie indziej, z możliwością późniejszego powrotu na ten projekt, na którym jestem – opowiada Klaudia Chomicz, Polka jeżdżąca do pracy w Holandii.

Polacy dużo myślą o pracy za granicą

Od deklaracji o chęci wyjazdu do przekroczenia granicy droga jednak daleka, dlatego też trudno jest, w tej chwili oszacować, jak duża liczba osób faktycznie wyjedzie w najbliższym czasie do pracy na Zachód.

– Zainteresowanie jest duże, ale kiedy dochodzi już do konkretów, to część osób jednak się rozmyśla – mówi Mateusz Żydek z Ranstad Polska.

Do tego sami pracodawcy mają obawy przed ściąganiem nowych pracowników. Nie są pewni, czy obostrzenia znów nie wrócą. – Część zagranicznych pracodawców z tego powodu ogranicza zatrudnienie osób z zagranicy i korzysta jedynie z pracowników mieszkających już w danym kraju – komentuje Mateusz Żydek.

Na Zachodzie nie brakuje rąk do pracy. Brakuje specjalistów

Choć ofert jest coraz więcej, to nie jest już tak, że na Zachodzie każdego przyjmą z otwartymi rękoma. Brakuje przede wszystkim specjalistów i to oni są w cenie.

- O wiele więcej jest ofert dla wykwalifikowanych pracowników i ten trend będzie trwał. Bardzo ważna w tym wypadku jest znajomość języka. Polacy nieposiadający kwalifikacji nadal będą wyjeżdżać za granicę, ale będzie to coraz mniej opłacalne ekonomicznie – mówi dr Dominik Matczak.

Coraz więcej ofert pracy dotyczy elektryków czy hydraulików. - Mniej ofert pracy jest dla pracowników bez kwalifikacji. Zauważaliśmy także, że w tym roku o wiele mniej jest ofert pracy dla opiekunek i opiekunów. Jest to widoczny efekt pandemii. Pracodawcy za granicą szukają pracowników, którzy posiadają szkolenie i zaświadczenia – mówi Mateusz Żydek.

A co z pensjami?

Pomoc kuchenna w Niemczech może liczyć na 1200 euro netto miesięcznie. Osoba sprzątająca za naszą zachodnią granicą może zarobić 1300 euro netto, a kucharz 1600 euro netto.

Miesięczne zarobki pracownika produkcji w Niemczech, który jest zatrudniony przez agencje pracy, to średnio 1950 euro. Za to hydraulik może liczyć na 2600 euro netto.

Monter sprzętu ciężkiego w Holandii zarabia około 1800 euro netto. Im bardziej praca wymaga konkretnych umiejętności i szkoleń, tym pensja wzrasta.

Choć 1200 euro nie robi już takiego wrażanie, jak kilka lat temu, to nadal są to znacznie wyższe zarobki za najprostsze prace od tych w Polsce. O podwyżki jednak coraz trudniej.

- W mojej sytuacji pandemia niewiele zmieniła, stawka jest wyższa, ale jest to coroczna podwyżka, zależna od stażu pracy i podnoszenia stawki minimalnego wynagrodzenia – mówi Klaudia Chomicz.

Zbliża się koniec tradycyjnych "polskich saksów"?

Jak długo jeszcze Polacy będą jeździć na "saksy"? To słowo już coraz mniej przystaje to faktycznej sytuacji, bo wielu Polaków po prostu układa sobie życie za granicą, a nie wyjeżdża dorobić. Coraz mniej jest ofert przy zbiorze szparagów czy sezonowej pracy w ogrodnictwie.

Praca sezonowa nie zniknie jednak całkowicie. Przynajmniej nie w najbliższym czasie. Zdaniem dra Matczaka zainteresowanie pracami sezonowymi za granicą utrzyma się przynajmniej przez dekadę i będzie to zależne od tempa wzrostu zarobków w Polsce.

- Portugalia, choć weszła do UE ponad 30 lat temu, to wciąż mieszkańcy tego kraju chętnie wyjeżdżają do pracy do Holandii, Francji, Belgii oraz Luksemburga - zwraca uwagę dr Matczak.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(163)
WYRÓŻNIONE
Kloop
3 lata temu
" To była i jest nasza polska tradycja" - serio? Tradycja? To konieczność a nie tradycja. I oby się jak najszybciej skończyła
Hi hi hi
3 lata temu
Parę lat jeszcze rządów PiSu i na zakupy będziemy jeździć do Niemiec w sumie to już się oplaca
Anastazja P
3 lata temu
Dzięki Glapinskiemu mamy taką wysoką inflację ,chłop kompletnie nie ma pojęcia ,zatrudnił Pixie i Dixie ,byle modelki ,które nie dają mu spokoju ,tylko ujeżdżają go w godzinach pracy ,jak na rodeo .
NAJNOWSZE KOMENTARZE (163)
Basia
2 lata temu
rzadziej jezdza ale wciaz jezdza. maz pracuje w niemczech jako operator maszyn budowlanych w Niemczech i mnostwo polakow z nim pracuje!
pingu
3 lata temu
Znajomość języka? nie wiem kto dał redaktorowi takie informacje,ale jest dokładnie odwrotnie! Nie znasz języka ,nie będziesz protestował ,że pracujesz 14 godzin przy zbiorze czegokolwiek.Nie odezwiesz się ,gdy jako hotel dostaniesz zdezelowaną przyczepę campingową i będziesz w niej z 4 innymi ludźmi.Jedynym kryterium przyjęcia do pracy jest chęć" zapier........ za 2 euro na godzinę " ewentualnie za 1.5 i kawałek wursta. Do zbioru szparagów to rząd niemiecki dopłacał żeby tylko przyjechać , bo niestety emigranci mają za duże kwalifikacje do takiej pracy i standartowo nie było komu pracować
Kaśka
3 lata temu
Kiedyś się jeździło na truskawki i maliny na wakacje. Teraz też pracuje w Niemczech ale jako opiekunka laxo care. Pieniądz mam dobry, sztelle również. Jedyny minus to dzieląca odległość od rodziny.
ryszard
3 lata temu
czas żeby Niemcy przytwierdzali na roboty do polski
Karolek
3 lata temu
Lata 90 te, mieszkałem w Polsce , pracowałem jako pracownik ochrony. Konkretnie konwoje gotówki. Miesieczny zarobek ok 1500zł. Wyjechałem na miesiąc do UK , udało mi sie zalapac do pracy przy budowie łodzi patrolowych w portach. Zarobek 1500f/miesiąc. Wezcie pod uwage ze wtedy funt był po 7,20 zł. Czyli zarobiłłem ok 10 tys zł. Moje pólroczne pobory w PL. Aktualnie juz nie ma takiego przelicznika to raz, drugi raz cieżko zdobyc prace w dobrej firmie, nie mowie o przewalaniu pietruszki na warehouse, bo to juz wogole porazka.
...
Następna strona