Rekonstrukcja rządu w lipcu? Koalicjanci chcą zmian po przegranej Trzaskowskiego
W rządowej koalicji trwa próba ułożenia na nowo relacji między liderami tworzących ją ugrupowań. Pojawiają się tarcia, bo oznacza to uszczuplenie władzy Donalda Tuska. Plan jest taki: najpierw wotum zaufania z próbą pokazania odświeżenia programowego, a rekonstrukcja w lipcu-sierpniu.
Koalicja przeżywa obecnie moment przesilenia, którego powodem jest przegrana walka o prezydenturę Rafała Trzaskowskiego. Do niedzieli cały pomysł na plan rządzenia, ale także koalicyjny układ sił, był oparty na założeniu, że to kandydat KO wygra wybory. To w partiach koalicyjnych budziło z jednej strony nadzieję, że część ustaw, z którymi do tej pory trzeba było czekać, zostanie wreszcie uchwalona, z drugiej - były obawy, że prezydent z KO będzie oznaczał jeszcze większe wzmocnienie władzy premiera.
Tymczasem porażka kandydata KO wywróciła ten scenariusz, a w koalicji zaczęło się układanie relacji na nowo. - Wszyscy przegrali wybory, koalicjanci w pierwszej turze, a na końcu KO. To mocna żółta kartka. To sygnał do zmian, bo obecny układ doprowadził do wewnętrznych blokad - słyszymy od osoby związanej z jednym z koalicyjnych ugrupowań.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Biznes bez produktu. Absurd? Raczej genialny plan - Wiktor Schmidt w Biznes Klasie
Chcą pokazać pomysł na rządzenie
Próbą sił okazała się kwestia głosowania ws. wotum zaufania dla rządu. Pomysł zaczął krążyć od poniedziałkowego poranka i - jak słyszymy - premier Donald Tusk chciał przeforsować jego głosowanie na posiedzeniu Sejmu w tym tygodniu. Na to na posiedzeniu koalicji nie zgodził się marszałek Sejmu Szymon Hołownia i poparli go Władysław Kosiniak-Kamysz i Włodzimierz Czarzasty. Wobec tego Tusk ustąpił, zgadzając się na przełożenie głosowania zgodnie z pomysłem Hołowni na przyszły tydzień. Ostatecznie ma dojść do niego w środę 11 czerwca i ma być ono połączone z pokazaniem tego, co koalicja chce robić dalej.
- Wotum trzeba przegłosować w momencie, gdy mamy co pokazać, to ma być nowe otwarcie. Powinniśmy pokazać, że mamy większość, ale mamy też pomysł na rządzenie - mówił marszałek Sejmu Szymon Hołownia na konferencji prasowej w Sejmie.
Kolejnym polem do negocjacji będzie exposé premiera i to, co się w nim ma znaleźć, by pokazać, że koalicja ma spójny program. Pytanie, czy w kwestiach, w których koalicja nie dogadała się do tej pory, będzie mogła to zrobić przy kolejnym prezydencie z prawicy.
Wrócą zablokowane projekty?
Tu - jak słyszymy - wracają pomysły, na których blokadę partie skarżyły się w ostatnich tygodniach czy miesiącach. To m.in. ustawa mieszkaniowa czy wliczanie stażu na umowach cywilnoprawnych czy JDG do stażu pracy, za którymi optuje lewica, czy ustawa o asystencji osobistej albo o odpolitycznieniu spółek Skarbu Państwa - pomysły Polski 2050. Są to projekty, których skutki finansowe mogą być trudne do udźwignięcia dla budżetu, między innymi dlatego rząd nie kwapił się z ich procedowaniem. W czwartek ma się odbyć kolejne spotkanie koalicji, podczas którego ma być dyskusja na ten temat - tak, by przygotować się do wniosku o wotum.
- Oni (koalicjanci - przyp. red.) nie mają kart: gdyby nie uchwalono wotum, to tracą. Z KO poszedł sygnał, że możemy iść na przyspieszone wybory - słyszymy od polityka KO. Z drugiej strony docierają do nas głosy, że realizacja takiego pomysłu oznacza, iż gdyby mniejsze koalicyjne partie nie przekroczyły wyborczego progu, to KO w przyszłym Sejmie byłaby sama wobec PiS i Konfederacji.
W tle jest też kwestia rekonstrukcji, ale tu nie ma jasnego podejścia w koalicyjnych ugrupowaniach. Z naszych informacji wynika, że zmiany w rządzie mają nie być łączone z kwestią wotum zaufania. - Potrzebujemy odnowy koalicji, kwestia zmian personalnych w rządzie to także jedna ze spraw do załatwienia, ale najpierw powinny zapaść uzgodnienia dotyczące programu i działania rządu - słyszymy od jednego z koalicyjnych ministrów.
Wolą zdążyć z rekonstrukcją przed odejściem Dudy
Dlatego najpierw rząd ma zdobyć wotum, a zmiany w gabinecie Tuska mają być negocjowane później. - To będzie lipiec-sierpień, będziemy chcieli, żeby zrobić to tak, by nominacje trafiły jeszcze do Andrzeja Dudy - mówi nam jeden z ludowców, choć nie można wykluczyć, że jeśli operacja zostanie przedłużona do sierpnia, to nominacje miałby wręczyć już Karol Nawrocki. Ale na dziś to mniej prawdopodobny wariant. Ponieważ z jednej strony koalicjanci chcą wyjść z sygnałem odświeżenia gabinetu w terminie nieodległym od zmiany w Pałacu, z drugiej - chcą uniknąć spięć z jego nowym lokatorem.
Rekonstrukcja oznacza zapewne dosyć burzliwe rozmowy, tym bardziej że w samej koalicji jest podział. Od KO i ludowców można usłyszeć, że zmiany powinny być spore i połączone z konsolidacją resortów, tymczasem Polska 2050 czy Lewica nie są zwolennikami radykalnych działań. - Najpierw musimy wiedzieć, co chcemy zrekonstruować i się porozumieć w tej sprawie - mówi nam koalicyjny polityk.
W medialnych spekulacjach pojawia się pytanie o możliwą wymianę premiera, ale jak słyszymy od koalicjantów, nie ma w tej chwili o tym mowy.
"Tusk w niedzielę przestał być królem"
W tle tych działań będzie próba ułożenia na nowo relacji na koalicyjnych szczytach. Partnerzy KO chcą, by spotkania liderów koalicji były systematyczne, bowiem ostatni raz w komplecie widzieli się w grudniu. Chcą mieć także większy wpływ na podejmowane decyzje, na tych spotkaniach miałyby zapadać strategiczne decyzje.
Miałaby także powstać czy zostać reaktywowana grupa koalicyjna poniżej szczebla liderów, która ma podejmować bieżące decyzje dotyczące różnych spraw spornych przechodzących przez rząd. Na początku istniało takie ciało nazywane małą koalicją, ale ono także przestało działać. Polska 2050 chce, by nazwano je Radą Koalicyjną. - Ta koalicja jest dziś dysfunkcjonalna, opiera się na konflikcie, jak się nie będziemy opierać na koordynacji, to przegramy - mówi nam osoba związana z koalicją.
Problem tej nowej układanki polega na tym, że w praktyce oznacza to ograniczenia władzy premiera, czego chcą pozostali koalicjanci. - Tusk w niedzielę przestał być królem, ale nie przyjmuje tego do wiadomości - mówi nam koalicyjny polityk. - Premier decyduje głównie w obszarze ministrów KO, ci z koalicji mają dużą autonomię, łącznie z tym, że czasami wchodzą w nie swoje obszary. Jak chcą wejść w obszar władzy premiera, to przepis na katastrofę - replikuje polityk KO.
Natomiast od jednego z ludowców słyszymy, że musi za tym iść przewartościowanie relacji w koalicji. - Tuskowi będzie trudniej, bo będzie musiał się dogadywać, zamiast dociskać kolanem - mówi nasz rozmówca. Jak widać, zapowiada się okres ucierania na nowo koalicyjnych relacji - możliwe, że burzliwy. - Jak ktoś ma 70 lat, to trudno mu zmienić przyzwyczajenia - ironizuje w kontekście premiera i jego stylu sprawowania władzy.
Grzegorz Osiecki, dziennikarz money.pl