Spór o polskie kurczaki przybrał na sile. Chiny podjęły decyzję, branża mówi o odwecie
Chińczycy wstrzymują obiecane otwarcie rynku dla polskiego drobiu. Branża nie ma wątpliwości: to odwet za prace nad ustawą o Krajowym Systemie Cyberbezpieczeństwa, która może uderzyć w giganta technologicznego Huawei. Gra toczy się o miliardy euro i pozycję Polski w Azji.
Nadzieje polskiego sektora drobiarskiego na wielki przełom w handlu z Państwem Środka zostały wystawione na ciężką próbę. Choć jeszcze we wrześniu resort rolnictwa z dumą ogłaszał sukces negocjacyjny, rzeczywistość okazała się znacznie bardziej skomplikowana. Podpisana wówczas umowa, która miała znieść dotychczasowe bariery epidemiczne, pozostaje martwym zapisem na papierze. Pierwsze transporty polskiego mięsa miały wyruszyć do Chin 15 października, jednak do dziś żaden kontener nie opuścił portu w tym kierunku.
Kluczem do porozumienia była tzw. zasada regionalizacji. Pozwala ona na eksport drobiu z tych województw, w których nie stwierdzono ognisk ptasiej grypy, nawet jeśli choroba występuje w innych częściach kraju. To ogromny przywilej, który Pekin przyznał wcześniej jedynie nielicznym potęgom, takim jak Stany Zjednoczone, Francja czy Rosja. Dla Polski, będącej unijnym liderem produkcji mięsa drobiowego, miało to być otwarcie drzwi do rynku o niemal nieograniczonym potencjale konsumpcyjnym.
Milioner szczerze do bólu. "Czułem się debilem"
Cyberbezpieczeństwo kontra udka z kurczaka
Przedstawiciele branży rolnej i drobiarskiej, zaniepokojeni przedłużającym się milczeniem strony chińskiej, skierowali w grudniu list do ministra rolnictwa Stefana Krajewskiego. Jak informuje "Dziennik Gazeta Prawna", producenci wprost łączą zwłokę Pekinu z "działaniami odwetowymi". Ich zdaniem polskie kurczaki stały się narzędziem nacisku w sporze o kształt ustawy o Krajowym Systemie Cyberbezpieczeństwa (KSC).
Nowe przepisy, nad którymi pracuje Warszawa, mają wdrożyć unijną dyrektywę NIS2. Projekt budzi jednak ogromne kontrowersje w Pekinie, ponieważ wprowadza pojęcie "dostawcy wysokiego ryzyka". Decyzja ministra cyfryzacji mogłaby w praktyce wykluczyć konkretne firmy – w tym chińskiego giganta Huawei – z polskiego rynku technologii 5G i infrastruktury krytycznej. Skala oddziaływania ustawy jest ogromna: liczba podmiotów podlegających nadzorowi ma wzrosnąć z obecnych 400 do około 42 tys. przedsiębiorstw z 18 sektorów, w tym energetyki, wodociągów, a nawet produkcji żywności.
Takie obawy nie są do końca bezpodstawne. Robimy wszystko, co w naszej mocy, odbywają się spotkania na szczeblu ekspertów. Wszystko to, o co prosiły Chiny, zrobiliśmy – przyznał minister Stefan Krajewski w rozmowie z DGP. Resort rolnictwa stara się tonować nastroje, zapewniając o nieprzerwanych relacjach z chińską administracją, jednak branża oczekuje konkretów, a nie dyplomatycznych zapewnień.
Dyplomacja "wilczego wojownika" w praktyce
Eksperci wskazują, że łączenie handlu żywnością z kwestiami bezpieczeństwa technologicznego to stały element chińskiej gry dyplomatycznej. Jeszcze we wrześniu ambasador ChRL w Warszawie, Lu Shan, na łamach "Rzeczpospolitej" sugerował, że Polska powinna zapewnić "niedyskryminujące warunki dla biznesu", co odczytano jako jasny sygnał w sprawie KSC. W listopadzie sam Huawei apelował do rządu o złagodzenie zapisów ustawy.
– To normalna praktyka. Nieelegancka, ale często stosowana. Chiny są twardym zawodnikiem negocjacyjnym – ocenia dla DGP Jerzy Marek Nowakowski, były ambasador na Łotwie i w Armenii. Ekspert zauważa, że chińska dyplomacja stała się hybrydą metod zachodnich i rosyjskich, gdzie dążenie do kompromisu miesza się z bezpardonowym "biciem pięścią w stół", gdy zagrożone są interesy strategiczne Pekinu.
Warto przypomnieć, że obecny impas następuje po okresie wyjątkowego ocieplenia w relacjach dwustronnych. Jak przypomina portal Money.pl, fundamenty pod wrześniowe porozumienie kładziono podczas wizyty prezydenta Andrzeja Dudy w Chinach w czerwcu 2024 roku. Wówczas wydawało się, że kwestie rolne zostaną oddzielone od sporów o technologię, co miało pomóc w redukcji ogromnego deficytu handlowego Polski w relacjach z Chinami.
Stawka idzie w miliardy euro
Polska nie jest w tej grze słabym graczem, ale ma wiele do stracenia. Jesteśmy największym producentem drobiu w Unii Europejskiej, a sektor ten jest jednym z filarów naszego eksportu rolno-spożywczego. Według danych za 2024 rok, wartość zagranicznej sprzedaży polskiego drobiu osiągnęła poziom 5,5 mld euro. Chiny, ze względu na skalę popytu i specyfikę rynku (chętnie kupowane są tam części kurczaka mniej popularne w Europie, jak np. łapki), są partnerem strategicznym.
Mimo nacisków, rząd wydaje się zdeterminowany, by nie ustępować w kwestiach bezpieczeństwa sieci. Wiceminister cyfryzacji Paweł Olszewski podczas sejmowej komisji zadeklarował, że obecne zapisy i tak są wynikiem kompromisu. – Gdybym miał jednoosobowo dekretem wydać pewne rozwiązania, tobym ten projekt zaostrzył, bo widzę taką konieczność – stwierdził wiceszef resortu, cytowany przez DGP. Zapewnił przy tym, że przepisy nie są wymierzone w konkretne państwo.
Dalsze losy ustawy KSC rozstrzygną się na początku 2026 roku. Prace w Sejmie zaplanowano na 20 stycznia, a nowe prawo mogłoby wejść w życie w marcu. Oznacza to, że polscy producenci drobiu mogą spędzić kolejne miesiące w niepewności, czekając na sygnał z Pekinu. Niektórzy liderzy branży, jak Tomasz Obszański z NSZZ Rolników Indywidualnych "Solidarność", sugerują, że Polska nie powinna ulegać szantażowi.
– Chińczycy mają swoje technologie, które chcą wprowadzać, ale my mamy własne interesy i powinniśmy być od nich niezależni. Musimy mieć swoje racje, a nie z pokłonem iść do innych – mówi Obszański dla DGP. Podkreśla on, że choć rynek chiński jest ważny, to w razie dalszego impasu konieczne będzie szukanie alternatywnych kierunków zbytu, aby uniknąć nadmiernego uzależnienia od kaprysów politycznych jednego mocarstwa.
Sytuacja na linii Warszawa-Pekin pokazuje, jak silnie współczesny handel jest spleciony z geopolityką. W świecie, gdzie bezpieczeństwo danych staje się równie istotne co bezpieczeństwo żywnościowe, polskie rolnictwo znalazło się na pierwszej linii frontu technologicznej zimnej wojny. Ostateczny wynik tego starcia wpłynie nie tylko na kondycję finansową hodowców, ale także na kształt polskiej infrastruktury cyfrowej na kolejne dekady.
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna