Warmińsko-Mazurska Izba Rolnicza alarmuje, że tysiące polskich rolników może stracić swoje ciągniki. Chodzi o białoruskie traktory marki MTZ BELARUS wyprodukowane po roku 2016. W Polsce może być ich nawet 7000.
Jak do tej pory Naczelny Sąd Administracyjny wydał wyrok w sprawie sześciu maszyn, których rejestrację cofnięto. NSA odrzucił kasację od wyroku, którą złożył dealer. Podtrzymał w najważniejszym zakresie postanowienie sądu wojewódzkiego - uznał, że rejestracja została przeprowadzona z naruszeniem prawa.
NSA nakazał też ponowne rozpatrzenie sprawy przez Samorządowe Kolegium Odwoławcze. Jeśli ponownie uzna ono, że rejestracja była bezprawna, sytuacja rolników stanie się trudniejsza.
Serwis Farmer.pl donosi tymczasem, że pisma z prokuratur zaczęły już trafiać do kolejnych rolników. Postępowania w podobnych sprawach trwają bowiem w całym kraju. Wiadomo też, że SKO w innych regionach kraju prowadzą własne postępowania - decyzje w sprawie każdej ze spraw mogą być więc różne.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zarejestrowali traktory w urzędach. "Są zmuszani do złomowania"
Co jest problemem? Po latach wyszło na jaw, że sprzedawane w Polsce traktory nie mają odpowiedniej homologacji - nie spełniają Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) nr 167/2013. I chociaż tysiące z nich zostało prawidłowo zarejestrowanych, los maszyn jest niepewny.
Z naszych ustaleń wynika, że urzędowe decyzje o rejestracji tych pojazdów były niezgodne z prawem, ponieważ brakowało europejskiej homologacji wymaganej przy wprowadzeniu pojazdów spoza UE. I to nie urzędnicy czy importer, ale rolnicy są teraz zmuszeni do zezłomowania ciągników, które kupili na kredyt często jako podstawowe maszyny w gospodarstwie - wyjaśniają przedstawiciele Izby.
Przedstawiciele organizacji rolniczych szukają rozwiązania. Obecnie nie wiadomo jednak, czy uda się je znaleźć.
Rolnicy oburzeni
Dotarliśmy do jednego z rolników z Wielkopolski, który użytkuje traktor objęty ograniczeniami, ale prosi też o anonimowość.
Z jakiej racji mamy teraz ponosić jakąś odpowiedzialność za problemy z dokumentacją? Niech ponoszą odpowiedzialność ci, co to zarejestrowali. Jeśli państwo chce, żebym ja teraz zezłomował swój traktor, to proszę bardzo, możemy je wszyscy oddać. Ale niech zwrócą nam pieniądze - mówi.
Zapewnia, że rejestracja pojazdu odbyła się bez żadnych problemów. - Rolnicy zapłacili za traktory, za proces rejestracji. Starostwa dokumentację przyjęły, sprawdziły, traktory zarejestrowały. Spełniliśmy wszystkie wymagania - dodaje. Stwierdza też, że nie rozumie, dlaczego o sprawie dowiaduje się pocztą pantoflową. - Ja żadnego pisma w sprawie tego ciągnika nie dostałem. Ale słyszę, że ludzie są ciągani po sądach. To co ja mam zrobić - pyta?
Urzędnicy: Słyszeliśmy o problemie, wytycznych brak
Jeden z pracowników wydziałów rejestracji w województwie wielkopolskim przyznaje nam z kolei, że problem jest. - Ciężko mi przewidzieć co będzie dalej z tymi pojazdami. Sprawę znam, ale nie wiem, co będzie dalej się z tym działo. Jak to będzie wyglądało w praktyce? Na razie nie mamy kompletnie żadnych wytycznych - przyznaje.
Stwierdził też, że niektórzy są tak zdesperowani, by pozbyć się problemu z ciągnikiem, że uciekają się do nietypowych rozwiązań. - Sam z takim przypadkiem się nie spotkałem, ale dotarły do mnie informacje, że ciągniki tego producenta trafiają do Polski nieco okrężną drogą. Kupujący próbują rejestrować te traktory w jakimś innym kraju europejskim. Liczą na to, że tam ten rzekomy brak w dokumentacji "przepuszczą". A wówczas już uda się przerejestrować pojazd w Polsce. Czy to metoda skuteczna, poprawna? Trudno mi to ocenić bez dostępu do dokumentacji - mówi.
Kto winien problemów z traktorami? "To dla nich katastrofa"
Kamila Szałaj z branżowego serwisu tygodnik-rolniczy.pl, który opisywał sprawę, w rozmowie z money.pl przyznaje, że dziś trudno stwierdzić, kto jest w pełni odpowiedzialny za zaistniały problem.
- W tej sprawie zawiniły głównie starostwa powiatowe, bo to one rejestrowały Belarusy z naruszeniem obowiązujących przepisów. Jakąś część winy ponoszą również dystrybutorzy i importerzy, którzy pomijali świadectwo zgodności WE. Za ich błędy zapłacą niestety rolnicy, którzy zaufali urzędnikom w starostwach - wyjaśnia.
Rolnicy są w tej kwestii pozostawieni sami sobie, choć nie ponoszą żadnej winy, bo kupowali te ciągniki w dobrej wierze i je rejestrowali. To państwo powinno odpowiedzieć za swoją pomyłkę - ocenia.
Podkreśla też, że resort infrastruktury nie czuje się stroną w sprawie, a ministerstwo rolnictwa sugeruje wzięcie kredytu na nowy, "wolny od wad" ciągnik.
Rosnące ceny gazu uderzają w rynek nawozów
Przedstawicielka rolniczego serwisu szacuje, że problem dotyczy aż 7000 ciągników Belarus zarejestrowanych w Polsce. - Rozmawiałam z wieloma rolnikami, którzy być może będą musieli zezłomować swoje ciągniki. Mówią wprost, że to dla nich katastrofa, bo nikt im nie zwróci pieniędzy, a kolejnego ciągnika nie mają za co kupić. Nie oszukujmy się, Belarusy kupowali mniejsi rolnicy, których nie było stać na droższe zachodnie maszyny - tłumaczy.
Nadzieją rolników są sądy. To od prawomocnych wyroków będzie bowiem zależało, czy rolnicy będą zmuszeni do złomowania swoich ciągników.
Robert Kędzierski, dziennikarz money.pl