Wojna pustoszy Rosję. Małe miasta znikają z mapy
Rosja może w najbliższych latach stracić ponad sto miast. Według badań prorządowego ośrodka socjologicznego co dziesiąta miejscowość uznana za miasto jest zagrożona zniknięciem z mapy. Wojna i sankcje tylko przyspieszają degradację prowincji - podaje "Gazeta Wyborcza".
Rosyjskie miasta, zwłaszcza te najmniejsze, stoją w obliczu głębokiego kryzysu demograficznego i gospodarczego. Z badań Wszechrosyjskiego Centrum Badania Opinii Publicznej wynika, że zagrożona jest co dziesiąta miejscowość posiadająca status miasta. W "dającej się przewidzieć przyszłości" z mapy kraju może zniknąć 129 miast.
W Federacji Rosyjskiej, która zajmuje ponad 17 mln km kw., jest zaledwie 1120 miast. Dla porównania – w ponad 56 razy mniejszej Polsce funkcjonuje ich 1020. Co więcej, do rosyjskich miast zalicza się również bardzo małe ośrodki, takie jak Wierchojańsk w Jakucji, liczący mniej niż tysiąc mieszkańców.
Zanik miast to efekt braku perspektyw zawodowych i edukacyjnych oraz fatalnego stanu infrastruktury komunalnej. W północnych regionach kraju i na Syberii problem pogłębia surowy klimat. Przy temperaturach spadających zimą poniżej minus 40 stopni nawet awaria kotłowni może oznaczać realne zagrożenie życia. W ostatnich 10 latach liczba mieszkańców miast liczących poniżej 50 tys. osób spadła już o jedną dziesiątą - informuje "GW".
W co inwestować w 2026? Doradca odpowiada
Wojna uderza w monomiasta
Sytuację dramatycznie pogorszyła wojna i związane z nią sankcje. Szczególnie dotknięte są tzw. monomiasta, których istnienie zależy od jednej fabryki – metalurgicznej, drzewnej lub wydobywczej. Kryzys w tych branżach sprawił, że zakłady nie tylko przestały dawać pracę, ale nie są też w stanie utrzymywać infrastruktury: ogrzewania, wodociągów czy sieci energetycznych.
Jak wskazują socjolodzy z WCIOM, ponad dwie trzecie mieszkańców małych miast chce przenieść się do dużych aglomeracji liczących co najmniej pół miliona mieszkańców. Prognozy na kolejne lata wojny sugerują dalsze pogorszenie nastrojów na prowincji.
Problem pogłębiają finanse regionów. Dwie trzecie podmiotów Federacji Rosyjskiej kończy 2025 rok z dużym deficytem budżetowym. Władze lokalne planują więc głębokie cięcia wydatków. Przykładowo Baszkiria ma ograniczyć nakłady na oświatę o 10 proc., a na ochronę zdrowia o 15 proc., licząc w rublach i bez uwzględnienia inflacji. Dodatkowym ciosem są zmiany podatkowe, które pozbawiają regiony wpływów z uproszczonego systemu podatkowego małych firm.
Ekonomiści: nie da się uratować prowincji
Ekonomiści coraz otwarciej mówią, że ratowanie małych miast może być nierealne. Prof. Natalia Zubarewicz przewiduje, że w 2026 roku dodatni bilans budżetowy osiągną jedynie Moskwa i Petersburg, a pozostałe regiony ugrzęzną w deficycie. Brak środków na oświatę, ochronę zdrowia i gospodarkę komunalną będzie tylko przyspieszał migrację.
Podobne opinie od lat wyraża Aleksiej Kudrin, były minister finansów i wicepremier, który uważa, że Rosja powinna skoncentrować się na rozwoju około 20 największych aglomeracji. Taki scenariusz oznaczałby jednak kraj złożony z kilku "wysp" miejskich, rozrzuconych na ogromnym obszarze niemal pozbawionym cywilizacji.
Źródło: Gazeta Wyborcza