Na końcu Półwyspu Helskiego, 300 metrów od brzegu, może zniknąć aż 433 drzewa – wśród nich dorodne dęby, lipy i brzozy. Wszystko zgodnie z prawem: inwestor, firma Gasten S.A., planuje tu budowę kompleksu Hel Happiness z hotelem, apartamentami i garażem. Mieszkańcy są w szoku, a eksperci ostrzegają przed katastrofą krajobrazową i ekologiczną.
– Naliczyłem 600 oznaczonych pomarańczowym sprejem drzew, masakra, jesteśmy w szoku – relacjonuje pan Andrzej, mieszkaniec Helu, który jako pierwszy nagłośnił sprawę i zaalarmował "Wyborczą".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Władze Helu potwierdzają, że inwestor posiada zgodę na usunięcie 433 drzew. Jak mówi zastępca burmistrza Jarosław Pałkowski, do wniosku dołączono m.in. inwentaryzację zieleni i decyzję o środowiskowych uwarunkowaniach, a wycinka może nastąpić po uzyskaniu pozwolenia na budowę – co już nastąpiło – oraz poza okresem lęgowym ptaków.
Eksperci nie kwestionują legalności inwestycji, ale ostrzegają przed jej skutkami. – Ich wycięcie będzie wiązać się ze zwiększonym zagrożeniem półwyspu wywołanego niszczycielskim działaniem wiatru i fal morskich – mówi "Gazecie Wyborczej" prof. Katarzyna Rozmarynowska, specjalistka z Instytutu Ochrony Krajobrazu Pomorza.
Według niej drzewa na działce to naturalna bariera ochronna, a ich zniknięcie oznacza wzrost ryzyka erozji, osłabienie naturalnej struktury mierzei i wzmocnienie presji człowieka na ekosystem.
– W obliczu narastającego kryzysu klimatycznego decyzja o tak masowej wycince kilkudziesięcioletnich drzew, w tak wrażliwym miejscu, budzi poważne wątpliwości – ocenia Rozmarynowska.
Na stronie inwestora czytamy, że kompleks Hel Happiness ma oferować "komfort ciała, duszy i umysłu" w bliskości z naturą. Pytania dziennikarzy o to, jak masowa wycinka wpisuje się w tę filozofię, na razie pozostały bez odpowiedzi. Gasten S.A. zapowiada, że odniesie się do sprawy w lipcu.