Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Przemysław Ciszak
Przemysław Ciszak
|
aktualizacja

Zostali łapaczami deszczu. "Ogród podlany, rachunki niższe"

178
Podziel się:

Zamiast wylewać drogą wodę z wodociągu, zbierają własną. Dzięki programowi "Złap deszcz" wykorzystali miejską dopłatę do sfinansowania instalacji zbierającej deszczówkę. - Wystarczy 1,5 dnia, by zapełnić wszystkie cztery zbiorniki - mówi money.pl Adam Mostalczuk.

1200 litrów wody - tyle w ciągu 1,5 dnia opadów zbierają państwo Adam i Barbara Mostalczuk z Wrocławia.
1200 litrów wody - tyle w ciągu 1,5 dnia opadów zbierają państwo Adam i Barbara Mostalczuk z Wrocławia. (Archiwum prywatne)

Zakaz podlewania ogrodów, mycia aut, a nawet ścisłe racjonowanie wykorzystywanej wody z miejskich wodociągów czy miejscami w ogóle odcięcie od wody - tak wyglądało ubiegłe lato. Susza i upały zdarzają się coraz częściej. Stąd przybywa osób, które decydują się na zbieranie i wykorzystywanie deszczówki. I chwała im za to!

1200 litrów wody - tyle w ciągu 1,5 dnia opadów zbierają państwo Adam i Barbara Mostalczukowie z Wrocławia, którzy postanowili zostać profesjonalnymi "łapaczami deszczu".

- Z jednej strony dbałość o ekologię, z drugiej, niejako przy okazji, oszczędność - wyjaśnia pan Adam. Jak podkreśla, przymierzali się do tego już od paru lat, jednak z miejskiego programu dopłat skorzystali dopiero w tym roku.

Ekologiczne małżeństwo

- To kolejna nasza proekologiczna inwestycja. Zakładaliśmy już własny kompostownik, dzięki któremu oddajemy mniej śmieci służbom komunalnym. Wykorzystywaliśmy również wszelkie daszki - drewutni i szopy - do zbierania deszczu, podstawiając pojemniki, gdzie tylko się dało. Nie było to jednak zbyt efektywne. Postanowiliśmy zainwestować specjalne systemy i skorzystać z dopłat miasta - opowiada pan Adam.

Wrocławski magistrat pilotażowy program "Złap deszcz" wdrożył już ubiegłym roku. Okazał się na tyle dużym sukcesem, że miasto musiało zwiększyć pulę środków.

Od czerwca ruszyła jego kolejna edycja. Miasto pokrywa 80 proc. kosztów budowy każdemu, kto na własnym terenie zdecyduje się na założenie ogrodu deszczowego - niezależnie od tego, będzie zbierał wodę w pojemnikach, czy w gruncie.

Za miejskie pieniądze można również wybudować studnię chłonną w postaci podziemnego zbiornika na wodę opadową, muldę albo postawić naziemny wolnostojący zbiornik zbierający wodę opadową z dachu. Stąd też program przez mieszkańców bywa nazywany "beczką+".

- Podłączyliśmy w sumie cztery zbiorniki, każdy umożliwia magazynowanie 300 litrów deszczówki - wyjaśnia pan Mostalczuk. Razem z żoną mieszkają w domu wolnostojącym i są na emeryturze. W system łapiący deszcz razem z osprzętem, kranami, rurkami czy łańcuchem kaskadowo-deszczowym w sumie zainwestowali dokładnie 4290 zł.

- Sam wszystko montowałem. Posiłkując się instrukcją to prościzna. Pozwoliło to dodatkowo obniżyć koszty - mówi właściciel domu.

Teraz pan Adam z żoną czekają na zwrot z miasta, które refinansuje 80 proc. kosztów do kwoty 5 tys. zł.

- Podpisaliśmy z miastem umowę, bez problemu przeszliśmy odbiór sporządzony przez urzędniczki z magistratu i teraz czekamy na pieniądze - mówi z zadowoleniem właściciel instalacji.

Cieszą się z każdej kropli deszczu

Pani Barbara po przejściu na emeryturę postanowiła zająć się uprawą własnych warzyw.

- Mamy 600 m kw. działki Teraz mam czas, aby sadzić i zbierać własne, ekologiczne warzywa i owoce. Prowadzenie ogrodu wymaga podlewania, a zwłaszcza w czasie suszy jest to kosztowne - wyjaśnia w rozmowie z money.pl. - Staraliśmy się oszczędzać wodę, np. wykorzystując do podlewania tę z płukania owoców - dodaje.

Teraz korzysta z własnych beczek.

- System umożliwia podłączenie węża ogrodowego, ciśnienie jest grawitacyjne, a podlewanie proste. Teraz myślimy o rozwinięciu go o systemy kropelkowe, które jeszcze bardziej ułatwią sprawę - snuje plany pani Mostalczuk.

Jak przekonuje, jest zadowolona z beczek. Nie tylko są skuteczne, ale też pozwalają obniżyć rachunki. Przy tym wyglądają bardzo estetycznie. A co z komarami i nieprzyjemnym zapachem stojącej wody? I na to "łapacze deszczu" mają swoje sposoby.

Zobacz także: Obejrzyj: Powódź tysiąclecia. 20 lat od dramatycznych wydarzeń:

- W sklepach można kupić ekologiczne środki, które zapobiegają psuciu się wody i zarastaniu zbiornika rzęsą. To załatwia sprawę. A komary? Beczki są zamknięte, to nie problem - zapewnia i dodaje, że teraz deszczowe dni cieszą ją podwójnie. Jej ogród sam się podlewa, a beczki uzupełniają się darmową wodą z nieba.

- Będziemy się cieszyć z każdej kropli - uśmiecha się.

Miasto też zyskuje

W stolicy Dolnego Śląska program wystartował w sierpniu ubiegłego roku. Jak przekonuje magistrat, pozwala ograniczyć nawet o połowę zużycie uzdatnionej wody pobieranej z miejskich wodociągów. Jednak pozytywów jest znacznie więcej.

Dzięki tzw. małej retencji można mądrzej gospodarować wodą, którą mamy niejako za darmo. Nie chodzi tylko o opad. Woda po roztopach nie spływa do rzek, a jest magazynowana. To szczególnie ważne w sytuacji niedoborów wody, bo Polska ma jedne z najmniejszych zasobów w Europie.

Z drugiej strony dzięki łapaniu deszczu odciążona jest również miejska kanalizacja, co zmniejsza ryzyko miejskich powodzi i podtopień.

Podczas zeszłorocznej pilotażowej edycji programu złożono 143 wnioski, a ostatecznie zawarto 92 umowy. Do końca 2019 roku na terenie Wrocławia powstały 55 zbiorniki naziemne do łapania deszczu, 34 podziemne, 2 studnie chłonne oraz ogród deszczowy w gruncie.

Program działa nie tylko w stolicy Dolnego Śląska. Od 2014 roku, dzięki podobnym dopłatom, np. mieszkańcy Krakowa zbudowali 384 instalacji do gromadzenia i wykorzystania wód deszczowych. Podobne programy uruchomił także Poznań, czy Kielce.

Wirtualna Polska rusza z akcją #NieLejWody. Wszystko, co musisz wiedzieć o skutkach suszy w Polsce, znajdziesz na naszej grupie na Facebooku. Aktualne wydarzenia, najnowsze informacje, wymiana wiedzy, wskazówek jak można pomóc czy gdzie pomocy szukać. Kliknij, by dołączyć

Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(178)
benji
2 lata temu
Też mamy zbiornik i zbieramy deszczówkę, dzięki temu podlewamy praktycznie za darmo. W zbiorniku mamy pompę zatapialną IBO, która świetnie współpracuje z wężami i zraszaczami
Leoś
3 lata temu
Myślą tylko jak wydoić kasę. Nadwyżki wody miasta mogą od ludzi odbierać,Może ktoś o tym pomyśli,
Marcin
4 lata temu
Nie chcę donosić ale na tym jednym zdjęciu ewidentnie widać jak rura pionowa od rynny nie ma zakończenia kolanem tylko zapewne jest bezpośrednio podłączona do kanalizacji. Zatem jeśli państwo nie mają własnego szamba albo waszą deszczowka nadmiarowa nie idzie w glebę a bez pośrednio w kanalize grozi mandat w wysokości 5 tys zł wzwyż
Maciek
4 lata temu
1500 litrów to wystarczy góra na tydzień podlewania małego ogródka. Powinniśmy inwestować w przydomowe oczyszczalnie ścieków, które pozwolą spożytkować te średnio15 tyś litrów wody zużywanej średnio przez jedną rodzinę. Niestety prawo zabrania.
Gienek
4 lata temu
A Warszawa rządzona przez Rafała Trzaskoskiego daleko w lesie za Wrocławiem, Krakowem czy Poznaniem. Przy każdym deszczu razem z deszczową puszcza ścieki do Wisły. Smutne bo niby tacy nowocześni i ekologiczni są ...
...
Następna strona