Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Piotr Bera
Piotr Bera
|
aktualizacja

Moneta zamiast kawalerki? Rynek numizmatyczny jest na najwyższych obrotach

63
Podziel się:

W Polsce przybywa kolekcjonerów monet. Ceny dynamicznie rosną, a historyczne numizmaty na aukcjach schodzą niczym ciepłe bułeczki. - Zajmuję się numizmatyką od 20 lat i czegoś takiego nie widziałem - mówi w rozmowie z money.pl ekspert.

Moneta zamiast kawalerki? Rynek numizmatyczny jest na najwyższych obrotach
Polacy szukają sposobów, by ochronić oszczędności przed wysoką inflacją. Rosnącą popularnością cieszą się historyczne numizmaty (East News, Dominik Gajda/REPORTER)

Cena wywoławcza pochodzącego z XVII wieku talara koronnego Jana III Sobieskiego wynosi 375 tys. zł. Natomiast centa wywoławcza dwudukata Trzech Braci z tego samego wieku startuje z poziomu 100 tys. zł. Mimo wysokich cen braku chętnych podczas aukcji 1 czerwca nie obawia się przedstawiciel Domu Aukcyjnego Marciniak.

- To największa aukcja wolumenem i wartością ze wszystkich, jakie do tej pory mieliśmy. Na licytację wystawiono ponad 6,6 tys. przedmiotów. Zajmuję się numizmatyką od 20 lat i czegoś takiego nie widziałem - mówi w rozmowie z money.pl Damian Marciniak.

Dodaje, że ktoś porównał talar Sobieskiego do ceny kawalerki w Warszawie. - Znam osoby posiadające po kilkanaście kawalerek, ale żadnej, która ma dwa talary koronne Sobieskiego. Taki talar jest jeden i może być dobrą opcją na lokatę kapitału dla osób znudzonych kupowaniem kolejnych mieszkań i aut - uważa ekspert.

Dukaty i dwudukaty w przeszłości miały dużą siłę nabywczą i raczej nie były w codziennym obiegu na bazarze. Większość społeczeństwa nie miała go w rękach, więc zachowanie go w bardzo dobrym stanie przez kilkaset lat było znacznie łatwiejsze, a to zdaniem naszego rozmówcy jest klucz w wycenie wartości danej monety.

- Emisja tego pieniądza była bardzo mała. Nie mieliśmy swoich złóż srebra i złota, to Niemcy i Austriacy emitowali dużo grubej monety. U nas dominowały holenderskie pieniądze, którymi płacono za zboże To istotne, gdyż zainteresowanie numizmatyką rośnie, a w szczególności droższym wolumenem, traktowanym jako lokata kapitału - wyjaśnia Marciniak wysokie ceny tych monet.

Monety zyskują w kryzysie, ale nie wszystkie

Klienci, chcąc ochronić wartość swojego pieniądza, wchodzą w monety.

- Lokowanie kapitału w monety z powodu rosnącej inflacji dostrzegliśmy już dwa lata temu. Teraz doszedł kolejny czynnik. Bankructwa banków w USA wywołały rekordowy popyt na rynku antykwarycznym. Impuls ten odczuwamy też w Polsce - mówi Marciniak.

Według eksperta rynek numizmatyczny jest powiązany ze światowymi rynkami finansowymi. Tak było w 2008 r., gdy upadał bank Lehman Brothers i doszło do globalnego kryzysu. W Stanach Zjednoczonych są fundusze inwestycyjne, które budują swój portfel na rynku antykwarycznym. Istnieją też niezależne firmy oceniające jakość numizmatów.

- Kryzys uderzył w numizmatykę współczesną. Zanotowano drastyczne spadki na nowych monetach, natomiast na starych była odwrotna sytuacja i hossa trwała do 2011 r. Jeśli ktoś szukał ratunku, to sprzedawał całe pudełka nowych monet po niższych cenach. Niektórzy potracili olbrzymie pieniądze - wspomina Marciniak.

Zobacz także: Złota moneta w kształcie kuli - 100. rocznica odzyskania przez Polskę niepodległości

Wyjaśnia, że rynek zalała fala nowych monet i podaż była wyższa od popytu. Zaznacza, że nie oznacza to, że na nowych monetach nie da się zarobić. Przykładem jest srebrna i złota kula na 100. rocznicę odzyskania niepodległości. W pierwszym przypadku nakład wyniósł 1918 egzemplarzy przy cenie nominalnej 2,4 tys. zł. Natomiast złotą monetę wybito w liczbie stu sztuk przy cenie emisyjnej 54 tys. zł. Teraz na rynku można znaleźć te monety w cenie ok. 20 tys. zł (srebrną) i 200 tys. zł (złotą). To są jednak produkcje wyjątkowe, przede wszystkim ze względu na swój kształt.

Przy nowych monetach jest ryzyko, że ktoś wykupił np. 20 proc. całego nakładu i trzyma monety w celach spekulacyjno-inwestycyjnych. Nagle na rynek może wpuścić część zapasów, przez co wpłynie na ceny - opowiada Marciniak.

Zarobić można też na monetach emitowanych przez NBP. Przykładem jest m.in. moneta Szlak Bursztynowy o nominale 20 zł, która trafiła na rynek w 2001 r. Siedem lat później w szczytowym okresie cena dochodziła do 4 tys. zł. Teraz można ją dostać za ok. 1,5 tys. zł. Najdroższa polska moneta wyceniana jest na 2 mln dol. To wybite w złocie 100 dukatów Zygmunta III Wazy.

Moda na inwestycje w monety

Pierwsza fala popularności numizmatyki miała miejsce na początku XXI wieku. W opinii Marciniaka monety to łatwy i osiągalny sposób obcowania z historią. Wystarczy usiąść przed komputerem i licytować. Druga fala wzrostów nastąpiła w 2020 r. podczas pandemii COVID-19.

- W czasie lockdownu siedzieliśmy w domach i nagle rynek numizmatyczny zaczął rosnąć. Pojawił się duży portfel inwestycyjny, klienci zaczęli kupować tańsze rzeczy, jednocześnie podnosząc ich wartość - wspomina Marciniak.

Wspomina też, że pojawiały się osoby, które wydały kilkadziesiąt tysięcy złotych i przy odbiorze monet prosiły o spotkanie. Pytały, czy dobrze zrobiły, bo nie do końca wiedziały, co kupiły.

- Kiedyś dużo kosztowały np. banknoty z II wojny światowej, gdyż uznano, że jeśli mają 70 lat, to są cenne. A jest ich dużo w świetnej jakości, dlatego podaż powoduje, że cena jest niższa. Teraz polski rynek jest znacznie bardziej dojrzały i świadomy - dodaje nasz rozmówca.

Niechciane monety z Rosji

Spektakularne przełożenia cenowe w trakcie licytacji - zdaniem naszego eksperta - mogą pojawić się przede wszystkim w przedmiotach z czasów II RP.

- To historia mająca powyżej 100 lat, ale jest jednocześnie zrozumiała. W sesji specjalnej przedmiotów po 1916 r. jest srebrna moneta z Piłsudskim w cenie wywoławczej 25 tys. zł. Myślę, że cena może szybko przekroczyć 50 tys. zł - zapowiada Marciniak.

Polacy lubią rzeczy związane ze swoją historią. Królowie czy Piłsudski są pożądani na rynku. Obecnie jest z kolei problem np. z monetami z zaboru rosyjskiego. Inwazja na Ukrainę spowodowała, że "nie chcemy mieć nic wspólnego z ruskimi monetami" - dodaje, powołując się na słowa jednego z kolekcjonerów.

Monety jako pieniądz kruszcowy zastąpiły w XVIII wieku banknoty, których wartość na rynku kolekcjonerskim rośnie. Przykładem są dwa talary Księstwa Warszawskiego z 1810 r. Tutaj cena wywoławcza to 5 tys. zł, ale w opinii eksperta i 30 tys. zł może nie wystarczyć.

- Rynek numizmatyczny jest na najwyższych obrotach, ale nie zalecam nowicjuszom inwestowania dużych środków. Lepiej na początek zainwestować w wiedzę. To najpewniejsza lokata kapitału - podsumowuje Marciniak.

Piotr Bera, dziennikarz money.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(63)
Numizmata
miesiąc temu
Dużo rosyjskich monet jest bardzo cennych ,a to że Rosjanie robią porządek na swej ziemi nie jest niczym dziwnym . Marciniak musi być politycznie poprawny bo ma dużo do stracenia -ale to jest bardzo żenujące.
Kris
11 miesięcy temu
Aktualnie nie stac mnie na zakup mieszkania pod najem . Za to stopniowo stwprzylem ladna kolekcje monet ale te z NBP o stosunkowo niskich nakładach - nie jakies dziwne waluty czy super premium. Mam tez troche srebra w postaci monet bulionowych. Wazna jest dywersyfikacja i wyczucie momentu zakupu . Nigdy nie ide za owczym pedem i nie kupuje na górce.
111
11 miesięcy temu
Podczas inwestowania w cokolwiek ryzyko utraty pieniędzy zawsze istnieje. Wszystko podlega wahaniom (nawet złoto, a zwłaszcza jakieś akcje czy wirtualne kryptowaluty), a zysk zależy głównie od tego kiedy się kupi i kiedy sprzeda. Inwestując w obligacje skarbowe (patrz Cypr, Grecja) a zwłaszcza korporacyjne można wszystko stracić. Złoto też potrafi tanieć. Jak się okazuje, nawet na lokacie można stracić – patrz Amber Gold. Dlatego tak istotna jest wiedza finansowa. Przynajmniej na podstawowym poziomie, by umieć ocenić to ryzyko i pułapki oszustów. A elitom finansowym i rządzącym nie zależy na tym by ludzie to potrafili. Czytaliście ksiązke pt. Emerytura nie jest Ci potrzebna? Można uniezależnić się finansowo, zbudować majątek, wyjść spod wpływu rządzących, a takie coś nie bardzo im się podoba. Ludzi z pieniędzmi trudno przekupić plusami.
gsfvdz
11 miesięcy temu
Ludzie chcą ratować oszczędności przed inflacją i zrujnowaną złotówką. Budują lub kupują pod wynajem. Da się zarobić na wynajmie, ale problemem jest to, że u nas chroni się najemców, którzy nie płacą - złodziei i oszustów, a właściciel mieszkania jest uznawany za bogacza-wyzyskiwacza. Jak ktoś nie płaci i naraża kogoś na straty, powinien być wywalony. Nikt nie patrzy na to, że wynajmujący (właściciel) może jest bezrobotny, chory itd., a ma np. mieszkanie po babci, które daje mu jedyny dochód. Może ma niepracującą żonę albo chore dziecko. I musi utrzymywać najemcę-naciągacza. W artykule na lotdocelu__pl jest artykuł pt. Jak dobrze wynająć mieszkanie by uniknąć problemów z najemcami? Dają wskazówki jak się chronić przed nieuczciwymi ludźmi. Jest tam też cały pakiet dokumentów najmu
rzeszowiak
11 miesięcy temu
Za komuny to miesieczna wyplata u nas w domu konczyla sie kolo 15 lub 18-tego i tylko jeden Pan Bog wie jak to my dozywalismy do pierwszego.
...
Następna strona