Trzech żołnierzy i czterech funkcjonariuszy lokalnej straży porządkowej zginęło w prowincji Sidi Bel Abbes w północno-zachodniej Algierii wskutek wybuchu przydrożnej pułapki minowej.
- Ten atak jest kolejnym przypomnieniem zagrożenia, jakie stwarza Al-Kaida i inne grupy ekstremistów - oświadczył prezydent USA.
Prezydent Francji Francois Hollande oświadczył wczoraj, że podejście Algierii do kryzysu z zakładnikami w kompleksie gazowym było najbardziej odpowiednie.
Sąd w Algierze skazał na karę śmierci w sumie 16 oskarżonych o zorganizowanie zamachów terrorystycznych w stolicy kraju w kwietniu 2007 roku.
Na razie jeszcze w tym kraju nie widać oznak rewolucji, ale takie sytuacje zdarzają się coraz częściej.
Od początku ramadanu rebelianci stali się szczególnie aktywni.
Do zamachu doszło w mieście Tizi Ouzou, na wschód od stolicy. Rannych jest kilkadziesiąt osób.