Odrobinę emocji wlała zapowiedź porannej konferencji Marka Belki, szefa Narodowego Banku Polskiego.
Afera taśmowa powoli przeradza się w typowe polskie piekiełko, a kolejne publikacje mogą mieć coraz mniejszy wpływ na notowania złotego czy akcji.
Opublikowane dotychczas rozmowy polityków przy stole, poza żenadą, nie przyniosły trzęsienia ziemi.
U nas dodatkowo możemy liczyć na odreagowanie po przecenie wywołanej przez aferę taśmową.
Rozpoczęte trzy dni wcześniej pogorszenie się nastrojów na giełdach, w piątek przybrało na sile.
Po południu coraz chętniej pozbywano się akcji pod wpływem pogarszającej się sytuacji w otoczeniu.
Od kilku dni nasz rynek zachowuje się zupełnie przyzwoicie, choć jednocześnie trudno dostrzec jakąś nadzwyczajną siłę względem pozostałych parkietów.
Korekta na Starym Kontynencie rozpoczęła się już wczoraj, krótko po porannych zwyżkach.
WIG20 po piątkowej sesji znalazł się najwyżej od lutego, ale o wybiciu z już prawie trzyletniej konsolidacji mówić nie można.
Eksperci nawet w najbardziej pesymistycznych przewidywaniach nie spodziewali się, że deklaracje o chęci pozostania w OFE złoży tak niewiele osób.
Choć decyzje EBC i zapowiedzi dalszych działań wyczerpały łącznie plan maksimum scenariuszy kreślonych kilka dni wcześniej, nie spowodowały euforii na giełdach.
Byki szybko przejęły inicjatywę i do wczesnego popołudnia indeksy szły w górę, nie napotykając przeszkód ze strony podaży. Potem...
O podtrzymanie wzrostu gospodarczego wciąż dbają banki centralne i nie zawahają się one użyć swych narzędzi w razie potrzeby.
WIG20 ruszył w górę i w imponującym stylu powrócił powyżej 2450 punktów. Wciąż jednak pozostajemy w niewielkim zakresie zmian.
WIG20 i WIG30 zakończyły dzień zwyżką po 0,25 proc., WIG, WIG50 i WIG250 wzrosły po 0,2 proc., a mWIG40 stracił 0,16 proc. Obroty wyniosły 1,23 mld zł.
Pierwsza czerwcowa sesja nie przyniosła wielkich zmian na giełdach. Nasz rynek zachowywał się słabo, będąc pod wrażeniem piątkowego tąpnięcia.
Ostatnia majowa sesja na warszawskim parkiecie zakończyła się niedźwiedzim akcentem. Wyglądało to tak, jakby inwestorzy rzeczywiście przejęli się znanym porzekadłem i postanowili pozbyć się akcji.
Inwestorzy w Europie zaczynają się powoli zastanawiać, czy aby nie wspięli się za wysoko.
Zakończenie wtorkowej sesji w Nowym Jorku potwierdziło widoczną już wcześniej przewagę byków i wyznaczyło nowe rekordy wszech czasów.
Mimo podobnie słabego jak w Warszawie początku, lepiej radziły sobie główne giełdy europejskie.
Po piątkowych danych z USA inwestorzy ponownie sądzą, że gospodarka światowa nabierze rozpędu.
Piątkowy handel na warszawskiej giełdzie był już znacznie mniej emocjonujący, niż dzień wcześniej.
Kontynuacji rajdu sprzyjać powinno wzrostowe zakończenie sesji na Wall Street.
Skoro FOMC nie widzi zagrożeń ani dla wzrostu gospodarczego, ani inflacji, czego się bać?
Środowa sesja na warszawskim parkiecie zaczęła się według dobrze od kilku dni znanego scenariusza.
Mimo że obiektywnie rzecz biorąc, ich skala nie powinna robić wielkiego wrażenia, pogorszyły one zdecydowanie obraz rynku.
Na głównych giełdach naszego kontynentu dominowały lekko korekcyjne nastroje.