To, że nie rozumiesz, o czym mówię, nie oznacza, że są to bzdury. To, że "nasza gospodarka jakoś się nie kurczy" w żaden sposób nie jest zasługą polskiej bankowości, która sama z siebie w żadnym kraju nie przynosi gospodarce jakiejkolwiek wartości. Jej sens pojawia się dopiero w chwili, kiedy zaczyna współpracować z podmiotami gospodarczymi. U nas o "współpracy" mówić zupełnie nie można, a obecną sytuację przyrównałbym raczej do "wrogości" i "szkodliwości". Niestety będzie to trwać tak długo, dopóki banki będą się bogacić obracając papierami wartościowymi emitowanymi przez Skarb Państwa (czyli z pobieranych podatków), a dla znikomej akcji kredytowej żądając dodatkowych gwarancji i dopłat (tj. programy rodzaju "rodzina na swoim", czy dofinansowanie bezrobotnych, którym jakiś "niedouczony ignorant" udzielił kredytu). Z tytułu wykonywania swojej pracy i zawodu w sposób regularny mam do czynienia zarówno i z pracownikami "pierwszego kontaktu", i z tzw. "analitykami" w wielu bankach i towarzystwach leasingowych i na tej podstawie oceniam, że albo bez wyjątku żaden z nich nie ma kompletnie żadnej wiedzy, doświadczenia i umiejętności, żeby sprawami finansowymi się zajmować, albo ma jakieś odgórne nakazy, żeby wszelkiej maści interesantów odsyłać "na drzewo" pod takimi kretyńskimi pretekstami, że w głowie się to często nie mieści. Mógłbym sypać tutaj przykładami totalnej niewiedzy w dziedzinie oceny ryzyka kredytowego, analizy finansowej inwestycji czy samego przedsiębiorstwa, monitoringu kondycji finansowej bankowych klientów itp. Ci ludzie wykładają się na najprostszych zależnościach widocznych w sprawozdaniach finansowych. Dlatego takie jest moje o nich zdanie. Pozdrawiam.