beton440
/ 78.131.205.* / 2015-07-15 13:26
Mity o kredytach "frankowych"
1. Nie były frankowe. Nikt franków nie dostał i nie mógł dostać (indeksacja, denominacja).
2. Kredyt w tzw. "frankach" jest tańszy - nieprawda, nawet przy stałym kursie, taki kredyt w rozbiciu na. 30 lat staje się coraz droższy (relacja inflacji przelicznika w postaci "franka" do zł) podczas gdy złotówkowy coraz tańszy. Dlatego przy zł stosuje się WIBOR a przy tzw. przeliczniku "frankowym" LIBOR (po prostu nie trzeba uzupełniać utraty wartości zł).
3. Banki od nikogo franków nie pożyczały na kredyty - poza wykonywaniem operacji mających to pozorować (szybkie kupno i sprzedaż dziwnych instrumentów; niewielkie ryzyko kursowe dla banku)
4. Banki doskonale wiedziały, że kurs franka wróci przynajmniej do historycznego poziomu (3,5zł ) i nie dość, że nie stracą w dłuższej perspektywie (pkt. 2) to dodatkowo zarobą na czysto do 80%. Kosztem banku był tak naprawdę kredyt zł, cała nadwyżka kursowa banku to czysty zysk, który wynosi pewnie do 80% (LICHWA). Nawet przy powrocie do kredytu zł po kursie wzięcia i obciążeniu go WIBOR'em banki stracą lichwiarski zysk i wcale nie będą musiały dopłacać do kredytów. Doskonałą poszlaką, jest również info, że baki nie pożyczały w "walutach" mogących stracić na wartości.
5. Piechociński jest k***ą bankową. To on straszył Modzelewskiego. To dlatego usunięto Pawlaka, który chciał pomagać polskim przedsiębiorcom w sprawie opcji.
6. Klienci wiedzieli co brali albo powinni wiedzieć. Niezupełnie, klienci jako konsumenci mieli wiedzę powszechną w DANYM MOMENCIE. Ludzie liczący ryzyko w bankach doskonale wiedzieli jakie są perspektywy (powrót do 3,5zł lub wyżej) ale klientom tego nie mówiono. Banki zaniechały tego starając się podstawić jakikolwiek świstek mający na celu usprawiedliwić bank a nie rzetelnie poinformować klienta.To tak jakbyśmy weszli do apteki, kupili lek w ulotce którego napisano, że występują efekty uboczne (nie powiedziano jakie i w ilu na 1000 przypadków), następnie umarła 1/10 przyjmujących, a wytwórca tłumaczył się, że przecież napisał, że mogą wystąpić efekty uboczne.
7. Dzięki działaniom sektora finansowego nie powstała w Polsce instytucja rzecznika od produktów finansowych (choć zgodnie z dyrektywami powinien), który kontrolowałby merytorycznie, produkty finansowe sprzedawane konsumentom tak jak robi to inspekcja handlowa, sanepid, nadzór farmaceutyczny, itp., które sprawdzają czy produkty nie niosą ze sobą nadmiernego ryzyka dla konsumenta.
8. Rządy Chorwacji, Węgier, Islandii, Hiszpanii jakoś nie miały problemu z pomocą swoim obywatelom a Ewa Kłamacz znajduje 10'tki powodów aby nic nie robić. Wysyła tylko listy do TS, że wyrok, który stwierdzałby iż banki nie zachowały należytej staranności przy sprzedaży produktów finansowych (nie kredytów) w postaci odp. informacji, której takim konsumentom się normalnie udziela i który skutkowałby nieważnością umów zachwieje "stabilnością państwa".