Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Katarzyna Bartman
|
aktualizacja

Awantura w polskim porcie. Na jaw wychodzą nowe fakty

225
Podziel się:

Nowy patrolowiec dla Straży Granicznej wciąż nie należy do Polski. Do czasu uregulowania płatności jest własnością wykonawcy, francuskiej stoczni Socarenam – dowiedział się money.pl. Francuzi weszli w spór sądowy ze strażą graniczną. Żądają dopłaty ok. 5 mln euro oraz zapłaty ostatniej faktury – 22,2 mln zł.

Awantura w polskim porcie. Na jaw wychodzą nowe fakty
Nowe zaskakujące informacje w sprawie patrolowca. Prokuratoria odrzuca pozew Francuzów (KGSG)

12 października, w porcie na Westerplatte, mają odbyć się chrzciny nowej jednostki patrolowo-ratowniczej dla Morskiego Oddziału Straży Granicznej (MOSG). Na uroczystości do Gdańska zaproszone zostały władze państwowe, ale nie wykonawca statku, czyli francuska stocznia Socarenam – dowiedział się money.pl.

Pomiędzy francuską stocznią a MOSG od wielu miesięcy toczy się spór o dopłatę 5 mln euro (ok. 23 mln zł), której MOSG nie chce uwzględnić, gdyż nie przewiduje jej zawarta w 2020 r. umowa. Sprawa znalazła swój finał w gdańskim sądzie, do którego na początku sierpnia Francuzi złożyli oficjalny pozew o nakaz zapłaty. Więcej o sprawie pisaliśmy tutaj.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: "Żyjemy w Nibylandii". Ekspert nie zostawił na Obajtku suchej nitki

Jak się okazuje, Francuzi, czekają nie tylko na dopłatę wspomnianych wyżej 5 mln euro, ale również na zapłatę ostatniej faktury. Płatność ta wynika z tego, że statek został dostarczony do Polski i pomyślnie przeszedł najważniejsze testy techniczne.

Wartość ostatniej faktury wynosi 22,2 mln zł. Do czasu zaksięgowania tych pieniędzy na koncie we Francji, statek pozostaje własnością Socarenam – tak wynika wprost z zawartej umowy.

Z informacji, które uzyskaliśmy we wtorek, MOSG nie wysłał jeszcze pieniędzy. – Uroczystości z udziałem władz państwowych mogą więc odbyć się na statku, który do Polski formalnie nie należy – usłyszeliśmy od przedstawiciela francuskiej stoczni.

Co z pozwem sądowym?

Strona francuska liczyła, że Prokuratoria Generalna, która reprezentuje MOSG oraz Skarb Państwa w gdańskim sądzie, zaproponuje im mediacje w sprawie dopłaty. Tak się jednak nie stało. W ubiegły piątek Prokuratoria odpisała sądowi, że wnosi o oddalenie powództwa Francuzów.

– Nie mogę przekazać szczegółowych informacji dotyczących stanowiska Skarbu Państwa oraz podniesionej argumentacji. Informacje takie mogą bowiem wskazać na przyjętą przez Prokuratorię taktykę procesową – mówi nam rzecznik prasowy Prokuratorii Generalnej Bartosz Swatek.

Jak zaznacza, odrzucenie roszczeń nie zamyka drogi do polubownego zakończenia sporu, ale szanse na takie rozwiązanie topnieją z każdym dniem. Prokuratoria nie może zaproponować Francuzom niczego, na co nie zgodzi się też Straż Graniczna, a ta usztywniła swoje stanowisko i już zapowiedziała, że naliczy Francuzom kary umowne.

Za co te kary? Zgodnie z umową, statek miał być dostarczony do Polski 15 września i tak też się stało. W przeciwnym razie Francuzom groziły kary za każdy dzień spóźnienia, nawet po 16 tys. euro dziennie.

Funkcjonariusze straży mieli jednak zastrzeżenia co do stanu technicznego statku i go nie przyjęli. 16 września rzecznik prasowy MOSG, komandor Andrzej Juźwiak, poinformował nas, że jednostka nie została odebrana z powodu "nieprawidłowości, które są wyjaśniane z wykonawcą".

Po tygodniu "nieprawidłowości" na statku zostały usunięte i 23 września o godz. 7 rano minister spraw wewnętrznych Mariusz Kamiński poinformował na platformie X (dawny Twitter), że MOSG odebrał nowy patrolowiec.

Tymczasem z relacji świadków, do których dotarł money.pl, wynika, że formalne przekazanie statku i podpisanie protokołu nastąpiło dopiero we wtorek, 3 października ok. godz. 10. Wówczas to przedstawiciel Socarenam otrzymał od MOSG podpisany dokument i przekazał klucze od statku.

Tło sporu. Polskie firmy dostają rykoszetem

Jak ustalił w dwóch niezależnych źródłach money.pl, w MOSG odbywa się kontrola wewnętrzna, której celem jest sprawdzenie kontraktu z Francuzami. Zapytaliśmy o nią we wtorek rano MOSG oraz Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji, ale do czasu publikacji tekstu, odpowiedź nie przyszła.

Zapytaliśmy również obie instytucje, kiedy formalnie przyjęto statek – na tę odpowiedź również czekamy.

Dlaczego ustalenie daty jest ważne? Stocznia Socarenam ma umowy ze swoimi podwykonawcami, wśród których jest kilka polskich firm, w tym jedna stocznia, zgodnie z którymi wystawią one faktury dopiero po formalnym przejęciu statku przez MOSG.

Firmy te czekają więc na płatności, ale również wystąpiły z pismami przedprocesowymi do Socarenam o zapłatę dodatkowych pieniędzy, których nie było w umowach.

Rozmawialiśmy z przedstawicielami dwóch spośród pięciu poszkodowanych polskich firm. Współwłaściciel jednej z nich poinformował nas, że m.in. z powodu zerwania współpracy z Francuzami, musiał ogłosić upadłość. Wykonywał prace malarskie na patrolowcu. Szacuje, że tylko za to zlecenie Socarenam winne jest mu ok. 70 tys. euro. Natomiast polska stocznia wyliczyła, że przekroczyła budżet na ponad 100 tys. euro.

Jak podkreślają zgodnie polscy przedsiębiorcy, jednostka dla MOSG budowana była w latach 2020-2023, czyli w okresie wybuchu pandemii COVID-19 oraz okupacji rosyjskiej w Ukrainie. Surowce, materiały i usługi w tym czasie znacząco podrożały. Stąd też dopłaty.

Socarenam znalazł się więc w kleszczach. Nie ma faktur końcowych od podwykonawców, nie może im zapłacić, ani też pokazać ich w sądzie, by dowieść swoich roszczeń.

Nikt poważny nie zrobi już interesów z Polską?

Warto podkreślić, że pomimo pandemii Francuzi wybudowali (częściowo w Polsce) patrolowiec w umówionym terminie.

Było to możliwe m.in. dzięki temu, że przystępując w 2019 r. do przetargu, posiadali już praktycznie gotowy projekt prototypu takiego statku. Budowali bowiem podobne jednostki dla innych służb morskich.

MOSG, podpisując z Socarenam umowę, kupił nie tylko statek, ale również prawa do jego projektu. Oznacza to, że podobne jednostki mogłyby być budowane już w polskich stoczniach. Czy tak się stanie? Być może odpowiedź na to pytanie padnie z ust polityków PiS podczas uroczystości zaplanowanych w Gdańsku na 12 października.

Tymczasem, jak dowiedział się nieoficjalnie money.pl, patrolowiec SG-301 może najbliższe miesiące spędzić na kotwicy w gdańskim porcie. Nie ma bowiem wyznaczonych dla niego ani jakichkolwiek zadań, ani też nie jest on uwzględniony w tegorocznym budżecie.

Chodzi głównie o paliwo. Statek zużywa 168 litrów diesla na godzinę przy prędkości 9 węzłów. O to również zapytaliśmy biuro prasowe MOSG, ale nie otrzymaliśmy odpowiedzi.

Jak podkreślił w swoim wpisie na portalu X minister Kamiński, patrolowiec może być wykorzystywany m.in. do ujawniania nielegalnych prób przekroczenia morskich granic UE, a także uczestniczyć w akcjach ratowniczych.

90 proc. wartości kontraktu wartego 111 mln zł pokrywane jest ze środków Unii Europejskiej. Natomiast 10 proc. dopłaca polski podatnik.

Jeśli MOSG przegra spór w sadzie, podatnicy będą musieli dopłacić odsetki sądowe, które przekraczają 10 proc. wartości żądanej kwoty, czyli dodatkowo pół miliona euro.

W środę rano orzynaliśmy z biura prasowego MOSG informację, że protokół odbioru jednostki SG-301 jest podpisany i zatwierdzony. - Aktualnie w Morskim Oddziale Straży Granicznej nie jest prowadzona kontrola związana z realizacją umowy na budowę patrolowca.Paliwo do wszystkich jednostek pływających MOSG, w tym także do nowego patrolowca, jest zabezpieczone do końca roku - napisano w odpowiedzi na nasze pytania.

Katarzyna Bartman, dziennikarz money.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(225)
Janek
7 miesięcy temu
Było robić w Polsce mamy możliwości np RSB
Jan
7 miesięcy temu
Jak się daje innym zarobić a nie stoczniom w Polsce to teraz proszę nie narzekać. Ktoś w tej sprawie decydował i nie ponosi żadnej odpowiedzialności.
Ppp
7 miesięcy temu
Zerwać umowę i niech zabierają złom do siebie i kasę oddają co to ma być ? Polska stocznia przegrała o 7 mln kontrakt na budowę tego statku a teraz okazuje się że jeszcze będzie to 3 razy tyle ? Skandal niech zabierają ten złom i zwracają całą kasę
Tymek
7 miesięcy temu
Skoro tak podpisano kontrakt to trzeba go respektowac.Żabojady w kazdej chwili mogą aresztowac statek skoro nie zostaly zrealizowane faktury za jego budowe.5 mln o które upominaja się żabojady to też pewnie zapis która za bonus został podpisany.Tak żabojady robią w Polsce co chcą.
Randall
7 miesięcy temu
Niczego nie zrozumiałem, bo brak merytoryki. Jedynie, co mi przychodzi do głowy na podstawie artykułu to konkluzja, że albo mamy do czynienia z idiotami, albo z cwaniaczkami albo z bandą skorumpowanych urzędasów albo z miksem tego wszystkiego. Jak chcą innych konkluzji niech piszą merytorycznie.
...
Następna strona