Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Łukasz Pałka
|

Donald Tusk szuka 38 miliardów złotych. Dlatego zabrał pieniądze z OFE

0
Podziel się:

Premier musi spełnić oczekiwania unijnych urzędników. W jego interesie jest, aby jak najwięcej Polaków przeszło do ZUS.

Donald Tusk szuka 38 miliardów złotych. Dlatego zabrał pieniądze z OFE
(Reporter Poland)

Jeśli nie ograniczymy krajowego deficytu, Komisja Europejska może sięgnąć po sankcje. Najdotkliwsze, to ograniczenie lub nawet wstrzymanie dotacji unijnych. A Komisja zaczyna tracić cierpliwość, bo na to, abyśmy naprawili finanse państwa, czeka już piąty rok. Donald Tusk musi znaleźć w tym roku 17, a w przyszłym - 21 miliardów złotych, aby deficyt sektora finansów publicznych spadł poniżej wymaganego poziomu trzech procent. Premierowi uda się zrealizować plan bez podnoszenia podatków i bez radykalnych cięć wydatków, jeśli większość z nas zrezygnuje z OFE, wzrost gospodarczy będzie trwały i wyraźny, a co za tym pójdzie, wzrosną wpływy z podatków, głównie z VAT.

- _ Donald Tusk jest pod ogromną presją nie tylko Komisji Europejskiej, ale również rynków finansowych. Wszyscy oczekują realnej poprawy kondycji finansów publicznych w Polsce _, _ a wyraźnie widać, że rząd ma z tym duży problem _ - mówi Money.pl prof. Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC i były wiceminister finansów. To reakcja na zapowiedzi ministra finansów, który do końca kwietnia ma przedstawić w Brukseli plan zejścia z deficytem sektora finansów publicznych poniżej poziomu 3 procent PKB. W języku urzędników to tak zwana _ Aktualizacja Programu Konwergencji _.

Ważne rozróżnienie między deficytami:
Zgodnie z ustawą o finansach publicznych deficyt sektora finansów publicznych to ujemna różnica _ między dochodami publicznymi a wydatkami publicznymi _. Uwzględniają zatem dodatkowo np. finanse samorządów i państwowych funduszy celowych. Z kolei deficyt budżetowy to węższe pojęcie określające różnicę _ między dochodami a wydatkami budżetu państwa, _określane w ustawach budżetowych.
Zgodnie z unijnymi przepisami 3 procent PKB stanowi bowiem maksymalny, dopuszczalny pułap deficytu, który może zostać osiągnięty przez instytucje rządowe i samorządowe w danym kraju. Inaczej mówiąc, maksymalnie o tyle wydatki publiczne mogą przewyższać dochody.

Po przekroczeniu tego maksymalnego poziomu państwo zostaje objęte tzw. procedurą nadmiernego deficytu. Oznacza to, że w takiej sytuacji kraj musi przedstawić plan na szybką naprawę finansów publicznych. W przeciwnym razie grożą mu konsekwencje finansowe, w tym np. zmniejszenie dopływu środków unijnych, a nawet ich całkowite zamrożenie. Przypomnijmy, że Polska jest objęta taką procedurą już od 2009 roku. Na razie Komisja Europejska nie zdecydowała się na sankcje finansowe, ale niecierpliwość urzędników w Brukseli rośnie. Według ostatnich informacji, Polska ma rok na zejście z deficytem poniżej 3 procent PKB.

- _ Aktualizacja Programu Konwergencji będzie zawierać trzyletnią prognozę kształtowania się podstawowych zmiennych makroekonomicznych i fiskalnych, prezentuje główne cele polityki gospodarczej rządu i działania służące ich realizacji. Dokument przedstawi też podjęte i planowane działania dla zlikwidowania nadmiernego deficytu. Wcześniej, do 15 kwietnia, rząd opublikuje kolejny raport z działań służących ograniczeniu nadmiernego deficytu _ - zapowiada Wiesława Dróżdż, rzecznik resortu finansów w odpowiedzi przesłanej wczoraj Money.pl.

Większość Polaków bez OFE? Tego chce Donald Tusk

Pod koniec ubiegłego roku Bruksela zobowiązała Polskę do tego, by deficyt sektora finansów publicznych spadł w 2014 roku do pułapu 3,9 procent, a w przyszłym roku do 2,8 procent. Oznacza to, że w tym roku Donald Tusk musi zaoszczędzić około 17 miliardów złotych, a w 2015 roku - około 21 miliardów złotych.

Tak powinien zmniejszać się deficyt finansów EURUSD - bardzo ciekawie jest na EURUSD, gdzie przed dwoma dniami doszło do wybicia górą z krótkoterminowej konsolidacji, ale kierunek średnioterminowy nadal pozostaje spadkowy; a to dlatego, iż byki przegrały kluczową walkę o 1,35 (wcześniej przełamanie tego poziomu jako wsparcia przypieczętowało wyprzedaż, jest to zatem teraz silny opór) i kurs dynamicznie cofnął się poniżej 1,34; kupujący mogą się jeszcze bronić przy 1,335 (próbując np. ukształtować tam duże podwójne dno), ale jeśli to się nie powiedzie, spadki sięgną poziomu 1,3250; taki też poziom byłby obecnie uzasadniony tym co widzimy na rynku obligacji hiszpańskich i włoskich.

Kluczowym elementem rządowego planu, by pozbyć się procedury nadmiernego deficytu, jest reforma systemu emerytalnego. Na początku lutego rząd zabrał z OFE ponad 150 miliardów złotych i przekazał te pieniądze do ZUS. Były to środki, które fundusze emerytalne trzymały przede wszystkim w obligacjach Skarbu Państwa. Najprościej mówiąc, cały mechanizm polegał więc na tym, że dług w postaci obligacji został umorzony, a środki stały się tylko i wyłącznie wirtualnym zapisem na kontach przyszłych emerytów w ZUS.

Czytaj więcej [ ( http://static1.money.pl/i/h/226/m302050.jpg ) ] (http://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/trudny;wybor;miedzy;zus;a;ofe;16;milionow;polakow;przed;wazna;decyzja,3,0,1505027.html) *Trudny wybór między ZUS a OFE. 16 milionów Polaków przed ważną decyzją * W interesie Donalda Tuska i Władysława Kosiniaka-Kamysza jest, aby jak najwięcej Polaków porzuciło OFE i przeszło do ZUS. Teraz przyszedł czas na drugi etap całej procedury, czyli pozostawienie Polakom czasu do końca lipca na wybór, czy chcą, by część ich składek była dalej inwestowana w OFE, czy też by całość trafiała ZUS. Jak wynika z badań opublikowanych wczoraj przez Money.pl, większość Polaków jeszcze nie wie, jaką podejmie decyzję, a
tylko nieco ponad jedna piąta deklaruje chęć pozostania w OFE. Jeżeli taki scenariusz się potwierdzi, będzie to oznaczało dobre wieści dla rządu. Bowiem im więcej Polaków zrezygnuje z OFE, tym więcej składek zostanie w ZUS. A skoro tak, to w kasie państwa pozostanie więcej pieniędzy na wypłaty bieżących świadczeń. Bo - jak już napisaliśmy - nowe składki w ZUS będą figurowały na kontach tylko wirtualnie.

Co ciekawe, przedstawiciele administracji rządowej nawet specjalnie nie ukrywają, że liczą na dużą liczbę ludzi, którzy zrezygnują z OFE. Jak czytamy w odpowiedziach dla Money.pl od Ministerstwa Finansów, pozytywny wpływ zmian w systemie emerytalnym na finanse publiczne będzie wynikał m.in. _ z wprowadzenia możliwości wyboru uczestnictwa w OFE skutkującego wyższą liczbą odprowadzających składki w całości do FUS (część ZUS odpowiedzialna za system emerytalny - przypis Money.pl) , obniżenia kosztów obsługi długu oraz w związku z wpływami do ZUS pożytków z tytułu innych niż skarbowe papiery wartościowe aktywów przeniesionych z OFE do ZUS. _

- _ Tym sposobem reforma sytemu emerytalnego powinna wpłynąć na obniżenie deficytu o około jeden punkt procentowy _ - szacuje w rozmowie z Money.pl Ignacy Morawski, główny ekonomista Polskiego Banku Przedsiębiorczości. Według niego Polska nie powinna mieć problemu z tym, by w 2015 roku spełnić unijne wymagania i pozbyć się procedury nadmiernego deficytu.

Reforma OFE bez znaczącego wpływu na deficyt

Mniej optymistyczny w swojej prognozie jest prof. Stanisław Gomułka. W rozmowie z Money.pl ekonomista przypomina, że w tym roku w życie wejdą zmiany w sposobie, w jaki unijni urzędnicy liczą poziom deficytu instytucji rządowych i samorządów. Najprościej mówiąc, wcale nie jest powiedziane, że efekt reformy emerytalnej w unijnych statystykach będzie tak duży, jak zakłada rząd.

- _ Według nowej metodologii skutki zmian w systemie emerytalnym będą niewielkie. Myślę, że pozwolą zmniejszyć deficyt o około 0,5 punktu procentowego _ - mówi prof. Stanisław Gomułka.

Podobne wyliczenie pod koniec ubiegłego roku przedstawiła Komisja Europejska. Jej przedstawiciele oszacowali, że zmiany w systemie emerytalnym pozwolą obniżyć deficyt o około 8 miliardów złotych (0,48 procent PKB) w 2014 roku oraz o około 5 miliardów złotych (0,27 procent PKB) w przyszłym roku. Ministerstwo Finansów przekonuje jednak, że nawet przy założeniu nowej, unijnej metodologii reforma emerytalna i tak ma pozytywne skutki dla finansów publicznych.

- _ Dzięki wprowadzonej reformie systemu emerytalnego skala dostosowania strukturalnego, które musi zostać jeszcze przeprowadzone, jest znacząco mniejsza _ - odpowiada Money.pl Wiesława Dróżdż, rzecznik Ministerstwa Finansów.

Przed kilkoma dniami resort opublikował również dane, z których wynika deficyt budżetu państwa za 2013 rok był niższy od pierwotnie prognozowanego. Wyniósł bowiem 42,2 miliarda złotych wobec 51,6 miliarda złotych. W budżecie na ten roku rząd dał sobie plan deficytu na poziomie ponad 47 miliardów złotych, przy założeniu wzrostu PKB o 2,5 procent w porównaniu do 2013 roku.

Dochody i wydatki budżetu państwa (w mld zł)
2013* 2014**
Dochody 279,1 276,5
Wydatki 321,3 324,2
Deficyt -42,2 -47,7

Źródło: Money.pl na podstawie danych MF. * - Wykonanie budżetu. ** - Założenia na 2014 rok.

Oczywiście z punktu widzenia finansów publicznych lepsze byłoby dalsze znaczne ograniczenie deficytu, ale w ogromnej mierze zależy ono od tego, w jakim tempie będzie rozwijać się polska gospodarka. Wyższy wzrost gospodarczy powinien bowiem przekładać się na wyższe wpływy z podatków.

- _ Zbicie deficytu do trzech procent PKB przy założeniu wyraźnego odbicia w polskiej gospodarce to mało ambitny cel _ - zauważa prof. Stanisław Gomułka. - _ W kolejnych latach, gdybyśmy utrzymali wzrost PKB na poziomie około czterech procent rocznie, to rząd powinien zrobić wszystko, by deficyt spadł w okolice jednego procenta PKB. Dopiero wówczas można by mówić o sukcesie _ - podkreśla ekonomista w rozmowie z Money.pl.

Rząd raczej nie będzie ciął wydatków. Co z podatkami?

Według prof. Stanisława Gomułki, rządowi będzie bardzo ciężko w kolejnych latach ciąć wydatki budżetowe w celu ograniczenia deficytu. Powód jest prosty. Zdecydowana większość z nich to tzw. _ wydatki sztywne _, co oznacza, że wszelkie cięcia wymagałyby zmian ustawowych. A w grę wchodzi tu przecież narażenie się przeróżnym grupom społecznym, co w okresie przedwyborczym jest nierealne.

Pozostaje więc szukanie pieniędzy po stronie dochodów budżetowych. Według byłego wiceministra finansów odbicie w gospodarce przynajmniej teoretycznie powinno zwiększać wpływy z podatku VAT, który jest jednocześnie najważniejszym źródłem dochodów podatkowych w Polsce.

Problem jednak w tym, że urzędy skarbowe coraz słabiej radzą sobie z jego ściągalnością, a - jak pisaliśmy w połowie lutego - również podwyżka jego stawki do 23 procent nie przyniosła budżetowi wyraźnych korzyści. Gdy spojrzymy na dane, to okaże się, że wpływy z podatku VAT jeszcze w 2011 roku kształtowały się na poziomie około 14 procent PKB. Teraz ten wynik spadł do około 12 procent.

VAT to najważniejszy dla budżetu podatek EURUSD - bardzo ciekawie jest na EURUSD, gdzie przed dwoma dniami doszło do wybicia górą z krótkoterminowej konsolidacji, ale kierunek średnioterminowy nadal pozostaje spadkowy; a to dlatego, iż byki przegrały kluczową walkę o 1,35 (wcześniej przełamanie tego poziomu jako wsparcia przypieczętowało wyprzedaż, jest to zatem teraz silny opór) i kurs dynamicznie cofnął się poniżej 1,34; kupujący mogą się jeszcze bronić przy 1,335 (próbując np. ukształtować tam duże podwójne dno), ale jeśli to się nie powiedzie, spadki sięgną poziomu 1,3250; taki też poziom byłby obecnie uzasadniony tym co widzimy na rynku obligacji hiszpańskich i włoskich.

Prof. Witold Modzelewski, były wiceminister finansów i jeden z twórców podatku VAT, w komentarzu dla Money.pl zwraca uwagę, że rząd miałby mniejsze problemy z budżetem i utrzymaniem deficytu w ryzach, gdyby nie ogromna skala wyłudzeń podatku VAT.

_ - Najlepszym tego przykładem jest wielkość zwrotów w podatku od towarów i usług w zeszłym roku na poziomie aż 80 miliardów złotych. To, co należy się zgodnie z prawem, nie powinno przekroczyć zbytnio 50 miliardów złotych - szacuje profesor Modzelewski. - Reszta to straty, które zasiliły kieszenie pomysłowych podatników. _

Prognozy PKB były zbyt optymistyczne?

Problem ze spadającymi wpływami podatkowymi to nie jedynym, przed którym staje rząd, by ograniczyć deficyt do poziomu wymaganego przez Komisję Europejską. Pod znakiem zapytania wciąż stoi bowiem kwestia wzrostu gospodarczego w Polsce.

Jeszcze na początku tego roku ekonomiści zgodnie twierdzili, że rządowa prognoza zakładająca wzrost PKB o 2,5 procent w 2014 roku jest bardzo ostrożna, bo bez większych problemów przekroczymy 3 procent.

Prognozy analityków dotyczące PKB i bezrobocia w 2014 roku
Ekonomista Bank Dynamika PKB* Bezrobocie**
Marcin Mazurek mBank 3,2% 13,2%
Ignacy Morawski PBP 3,2% 13,1%
Rafał Benecki ING 3,1% 13%
Dorota Strauch Raiffeisen Polbank 2,9% 12,7%
Łukasz Tarnawa BOŚ 2,8% 13,4%
ŚREDNIA 3,17% 13,1%
  • średnioroczna ** na koniec 2014 roku Źródło: Money.pl na podstawie prognoz ekonomistów z początku 2014 roku.

Teraz jednak można nabrać wątpliwości związanych z tym, czy wskazywane przez ekonomistów tempo wzrostu gospodarczego uda się osiągnąć. Z jednej strony dane makroekonomiczne pokazują poprawę w gospodarce. Z drugiej jednak - konflikt Rosji z Ukrainą może odbić się również na polskich przedsiębiorstwach.

Czytaj więcej [ ( http://static1.money.pl/i/h/209/190417.jpg Rosja wzięła Krym. A świnie podzieliły Europę ) ] (http://www.money.pl/gospodarka/komentarze/artykul/rosja;wziela;krym;a;swinie;podzielily;europe,234,0,1497322.html) *Rosja wzięła Krym. A świnie podzieliły Europę * - To nie politycy ukarzą Moskwę - przewiduje Łukasz Pałka. - _ Ten czynnik oczywiście może mieć wpływ na ogólne wyniki PKB w tym roku, ale nie przeceniałbym jego znaczenia _ - uspokaja w rozmowie z Money.pl Ignacy Morawski, główny ekonomista Polskiego Banku Przedsiębiorczości.

Rynki rosyjski i ukraiński są bowiem ważne dla polskich eksporterów, ale nie aż tak, w razie znacznego pogorszenia sytuacji nie mogli oni poszukać innych rynków zbytu. Wyjątkiem jest tutaj branża mięsna. Według ostatnich danych GUS za 2013 roku do Rosji idzie 5,3 procent polskiego eksportu, a na Ukrainę 2,8 procent. Dla porównania, do Niemiec wysyłamy jedną czwartą naszych towarów eksportowych. Z tego punktu widzenia od kryzysu na Wschodzie o wiele ważniejsze jest dla Polski odbicie gospodarcze w strefie euro.

Na razie na szczęście powodu do niepokoju nie stanowią ostatnie wyniki wskaźnika PMI, który określa nastroje w polskim przemyśle. Odczyt za marzec, czyli 54 punkty wobec 55,9 punktu w lutym, nie oznacza żadnej katastrofy.

- _ Marcowy PMI pokazuje, że przemysł, który wypracowuje ponad 20 procent PKB, rośnie w tempie charakterystycznym dla okresów dobrej koniunktury gospodarczej. Trzeba zapewne brać pod uwagę, że w części branż w sektorze przemysłowym (chemia, farmaceutyki, kosmetyki, produkcja maszyn i urządzeń) mogą spaść przychody z eksportu (Rosja i Ukraina), ale dotychczasowe doświadczenie mówi, że mobilizuje to firmy do szukania nowych rynków zbytu _ - podkreśla Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, główna ekonomistka Konfederacji Lewiatan w komentarzu przesłanym Money.pl.

Być może wreszcie udanym zabiegiem, by poprawić pozycję polskich finansów publicznych w unijnych statystykach, będzie wliczanie _ szarej strefy _ do wyników PKB. Główny Urząd Statystyczny potwierdza, że istnieje plan, by do wyników polskiej gospodarki oficjalnie doliczać np. dochody z prostytucji. Szczegóły jego metodologii mamy jednak poznać dopiero jesienią.

Czytaj więcej w Money.pl

(red. BCh)

giełda
wiadomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)