Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Mateusz Ratajczak
Mateusz Ratajczak
|

Zakaz handlu w niedzielę. Sklepy jednak będą otwarte, ale tylko przez kilka godzin?

138
Podziel się:

Ograniczenie czasu handlu w niedzielę zamiast całkowitego zamknięcia sklepów. Handlowcy mieliby pracować od rana tylko przez kilka godzin. Taki pomysł zgłasza poseł Prawa i Sprawiedliwości Adam Abramowicz. Na takim rozwiązaniu mieliby zyskać i pracownicy, i przedsiębiorcy, i rząd. PiS przez pierwszy okres mógłby testować, czy zamknięcie sklepów w niedzielę nie wpłynie negatywnie na gospodarkę.

Zakaz handlu w niedzielę. Sklepy jednak będą otwarte, ale tylko przez kilka godzin?
(PIOTR KAMIONKA/REPORTER)

Ograniczenie czasu handlu w niedzielę zamiast całkowitego zamknięcia sklepów? - Handlowcy mieliby pracować od rana tylko przez kilka godzin - mówi money.pl Adam Abramowicz, poseł Prawa i Sprawiedliwości. W ten sposób mieliby zyskać i pracownicy, i przedsiębiorcy, i rząd. PiS przez pierwszy okres mógłby testować, czy zamknięcie sklepów w niedzielę nie wpłynie negatywnie na gospodarkę.
Nie całkowity, a częściowy zakaz handlu w niedzielę. W tę stronę od dawna wędruje obywatelski projekt złożony przez "Solidarność". W tej chwili najbardziej prawdopodobna jest opcja zakazu handlu w dwie niedziele w miesiącu. Za takim rozwiązaniem opowiedział się rząd i resort rodziny, pracy i polityki społecznej. Teraz pojawiła się jeszcze jedna opcja.

Adam Abramowicz, przewodniczący parlamentarnego zespołu wspierania przedsiębiorczości i patriotyzmu ekonomicznego proponuje ograniczenie czasowe handlu w niedzielę.

- Spójrzmy na tę ustawę od innej strony. Zakaz handlu w dwie niedziele to de facto cztery pracujące zmiany i cztery niepracujące zmiany. Ten sam efekt można osiągnąć, gdy wprowadzimy godzinowe ograniczenia handlu w każdą niedzielę. Sklepy działałyby wtedy od rana przez kilka godzin. Wszyscy i wszystkie sklepy pracowałoby tak samo. Z oczywistymi wyjątkami jak apteki czy stacje benzynowe - wyjaśnia w rozmowie z money.pl.

Zdaniem Abramowicza to bezpieczne rozwiązanie. Czyli w sam raz do testów, do których skłania się rząd i resort rodziny, pracy i polityki społecznej.

- Jeżeli chodzi o czas pracy pracowników, to efekt jest dokładnie taki sam jak przy dwóch wolnych i dwóch pracujących niedzielach. Przy tym rozwiązaniu pozbywamy się wszystkich problemów z definicjami. To upraszcza system - wyjaśnia. A po roku rząd i tak będzie mógł sprawdzić, jaki skutek przyniosło ograniczenie handlu.

W tej chwili dokładna godzina nie jest jeszcze określona, choć najpewniej byłoby to maksymalnie do 13-14. - W ten sposób pracownicy wróciliby wcześniej do domu. Z perspektywy kraju mielibyśmy odpowiedni czas na przetestowanie tego rozwiązania - wyjaśnia.

- Ustalenie konkretnej liczby godzin to kwestia do dyskusji. Na razie do pomysłu trzeba przekonać rządu - dodaje. Poseł rozmawiał już z wiceministrem Stanisławem Szwedem. Miał on być zainteresowany pomysłem i wziąć go pod uwagę. Zdecydowanie mniej jest zadowolona handlowa "Solidarność". Ona wciąż walczy o pełny zakaz handlu.

Zdaniem Abramowicza na kompromisowym pomyśle skorzystają też klienci. Nie będą zdezorientowani, czy sklepy w następną niedzielę są otwarte czy też nie.

Takie rozwiązanie pomogłoby również ustawić biznes w centrach handlowych, które w części handlują, a w części zarabiają na usługach. Po zamknięciu sklepów w galeriach wciąż mogliby pozostać ludzie w części restauracyjnej, kinowej. Na zmianach nie straciłby również handel przygraniczny. W końcu wyjaśnianie przyjezdnym zza granicy, że tylko co druga niedziela jest pracująca, nie jest łatwe.

- Każdy dość szybko by się nauczył, że sklepy są otwarte krócej. I jeżeli ktoś faktycznie nie miał czasu w sobotę zrobić zakupów, to może wstać wcześniej w niedzielę i jeszcze to nadrobić - dodaje.

- W tej chwili część posłów i rząd przychylają się do ograniczenia handlu w dwie niedziele w miesiącu. Ale to nie rozwiązuje wszystkich problemów. Wciąż zostaje sporo zastrzeżeń i wątpliwości. Zgłaszają je i organizacje handlowe, i centra handlowe, i pracownicy - wyjaśnia poseł Adam Abramowicz. Kwestią sporną od dawna jest chociażby odpowiednia definicja franczyz.

Jak zaznacza poseł - franczyzobiorcy są bardzo różni. Część właścicieli jest w tzw. "lekkiej franczyzie" i może decydować o tym, kiedy otwierać sklepy. Część ma to od góry zapisane w umowie i otwierać sklepy musi. Odpowiednie rozpisanie w ustawie tego, kto może - a kto nie może otwierać sklep jest niezwykle trudne. - Takich nierozwiązywalnych problemów w tej ustawie jest naprawdę dużo - dodaje.

Do tego dochodzą argumenty obu stron. Handlowcy ostrzegają przed znikającymi miejscami pracy i spadającym PKB. Pracownicy z kolei alarmują, że są po prostu do pracy zmuszani.

- Jeżeli chodzi o nastroje społeczne, to zakaz handlu w niedzielę ma tyle samo zwolenników, co przeciwników. Szukajmy więc kompromisu i zacznijmy sprawdzać delikatne rozwiązania - proponuje Abramowicz.

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(138)
Daria
7 lat temu
Stacje benzynowe, bary, restauracje, kina też otwórzmy w niedzielę rano na kilka godzin. Tam też pracują ludzie. Nie zapomnijcie o autobusach i pociągach.
Jadzia
7 lat temu
jak zakaz to zakaz i nikt nie pracuje hahahaha -dopiero by im te łby oprzytomniały.Jaki ten narod zakłamany i zlosliwy-niepojete.
zigor
7 lat temu
Będą otwarte ale zamknięte? To tak żeby nikomu się nie narazić. Godzinka żeby zebrać na tacę, potem zamknąć. Ktoś tu komuś zarzucał politykę ciekłej lury z kranu. Tymczasem mamy: dać ale zabrać - to jest sztuka.
Polak
7 lat temu
Ludzie co na to Wieś, wtedy jada z gotówką dotacyjna z Unii i robią zakupy, i obiadek w markecie.
wolne niedzie...
7 lat temu
W niedzielę powinien być całkowity zakaz handlu.
...
Następna strona