Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Shell rozbierze platformy wiertnicze na złożu Brent

0
Podziel się:

Koncern w ciągu 30 lat będzie musiał usunąć z Morza Północnego 500 różnych instalacji naftowych.

Shell rozbierze platformy wiertnicze na złożu Brent
(Colin Lowe / Flickr (CC BY-NC-ND 2.0))

Koncern Shell rozpoczyna projekt rozbiórki platform wiertniczych ze złoża Brent na Morzu Północnym. W ciągu 30 lat trzeba będzie usunąć stamtąd około 500 różnych instalacji naftowych. Koszt przedsięwzięcia to nawet 50 mld funtów - szacują eksperci.

Pierwszym etapem będą obowiązkowe konsultacje a same prace mają ruszyć w przyszłym roku. By ruszyć z rozbiórką Shell musi najpierw uzyskać akceptację dla swych planów ze strony departamentów środowiska oraz energii brytyjskiego rządu. Koncern planuje, że po uzyskaniu wszelkich pozwoleń rozbiórka pierwszej platformy mogłaby ruszyć w przyszłym roku.

Shell zdecydował, że zamiast dokonywać rozbiórki platform na pełnym morzu, bezpieczniej będzie w całości przetransportować je do portu i dopiero wówczas dokonać rozbiórki i utylizacji elementów platform. W praktyce ma to wyglądać w ten sposób, że nadwodna część platformy, ważąca ponad 23 tys. ton, zostanie w całości uniesiona od spodu przez specjalny statek i przetransportowana do portu. Na morzu pozostaną jedynie betonowe nogi platformy i elementy podwodne.

Na pierwszy ogień ma pójść platforma Brent Delta, która nie prowadzi wydobycia od 2011 roku. Pomimo tego musi na niej przebywać niemal tyle samo osób co w czasie normalnego użytkowania. Ich zadaniem jest dbanie o bezpieczeństwo platformy i przygotowanie jej do rozbiórki. Shell szacuje, że 97 proc. materiałów znajdujących się na platformie zostanie ponownie wykorzystane lub poddane recyklingowi.

Rozbiórka platform ze złoża Brent będzie największym jak dotąd wyzwaniem tego typu w historii brytyjskiego sektora naftowego. Samo złoże, odkryte w 1971 roku a eksploatowane od 1976 roku, było jednym z największych w brytyjskiej strefie Morza Północnego. Od jego nazwy wzięło się określenie gatunku ropy Brent, którego cena jest jednym z najbardziej popularnych benchmarków cen surowca na świecie (w rzeczywistości tzw. ropa Brent to surowiec wydobywany z czterech różnych złóż w regionie - Brent, Forties, Oseberg i Ekofisk). W sumie wydobycie z tego złoża stanowiło niemal 10 proc. całości ropy i gazu wydobytego na brytyjskim szelfie.

Takich projektów będzie jednak z czasem coraz więcej. Eksperci od dawna przestrzegają, że infrastruktura naftowa na Morzu Północnym jest bardzo przestarzała i wymaga znaczących nakładów na utrzymanie jej w stanie gwarantującym bezpieczeństwo. Do tego duża część złóż w tym rejonie albo już jest nieopłacalna albo zbliża się do końca swojego cyklu.

Według organizacji branżowej Oil & Gas UK, w perspektywie najbliższych 30 lat konieczne będzie usunięcie z morza około 470 różnego rodzaju instalacji naftowych (głównie platform wiertniczych oraz różnego rodzaju platform i obiektów pomocniczych). Koszt tego ogromnego projektu szacowany jest na 35 do nawet 50 mld funtów.

Koncerny naftowe od początku postulowały by w procesie rozbiórki instalacji naftowych partycypował rząd. Ostatecznie ustalono, że koncerny będą mogły skorzystać z ulg podatkowych w wysokości od 50 do nawet 75 proc. kosztów poniesionych na rozbiórkę instalacji.

Ropa odbija od dna?

Ceny ropy skoczyły we wtorek o ponad 3 proc., czyli o 1,5-2 dol. na baryłce. Zdaniem analityków, to reakcja rynku na spekulacje o możliwości ograniczenia produkcji w USA. Po godz. 13 ropa Brent zbliżała się do 57 dol., a amerykańska WTI - przekraczała 51 dol.

Spadek amerykańskiej produkcji miałby być efektem z jednej strony strajków w dziewięciu rafineriach, odpowiadających za 10 proc. produkcji w USA, a z drugiej informacji o spadku liczby czynnych platform wiertniczych w Ameryce Północnej. W ostatnim tygodniu stycznia w USA zamknięto 94 platformy, a liczba czynnych spadła do 1223. Z kolei w Kanadzie zamknięto 11 platform.

To największy tygodniowy spadek czynnych platform wiertniczych od 1987 r. - podkreślił Szymon Zajkowski z mBanku. Zauważył, że strajki w rafineriach oznaczają największą od 25 lat przerwę w pracy w tym sektorze, ale żadnych wiarygodnych informacji o spadku produkcji na razie nie ma.

Już w poniedziałek notowania amerykańskiej ropy wzrosły o 4,4 proc., a cena ropy Brent zwyżkowała nawet mocniej - przypomniała analityczka BOŚ Dorota Sierakowska. Jej zdaniem, raport o liczbie czynnych platform skłonił część inwestorów do zamykania tzw. krótkich pozycji na rynku ropy i to właśnie kwestie techniczne, nie zaś fundamentalne, są przyczyną ostatnich wzrostów cen. Wciąż jednak ruch ten należy traktować jedynie jako krótkoterminową korektę - oceniła Sierakowska.

Zajkowski podkreślił z kolei, że w ostatnich miesiącach najważniejsze kraje należące do OPEC wielokrotnie mówiły, że nie zamierzają ograniczać produkcji ropy, by zrównoważyć światową podaż z popytem na surowiec i otwarcie sugerowały, że ta odpowiedzialność spoczywa na Stanach Zjednoczonych.

_ - Dlatego też stało się jasne, że ropa przestanie tanieć w momencie, gdy pojawią się informacje o spadku produkcji w USA _ - zaznaczył, dodając, że najwyraźniej rynek już dyskontuje taki scenariusz. _ Jeżeli okaże się, że faktycznie Stany Zjednoczone zmniejszają produkcję, ceny ropy powinny szybko przekroczyć 60 dol. za baryłkę _ - dodał.

Czytaj więcej w Money.pl

wiadomości
wiadmomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)