Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Jacek Bereźnicki
Jacek Bereźnicki
|

Utajniona kontrola w ZUS. Czy kancelaria premiera obchodzi prawo ukrywając raport?

0
Podziel się:

- Wpływ na jedną z najważniejszych kwestii dla polskiej demokracji może mieć zwykła prywata sędziów SN i TK - ocenia Szymon Osowski z Watchdog Polska.

Utajniona kontrola w ZUS. Czy kancelaria premiera obchodzi prawo ukrywając raport?
(Jacek Bereźnicki)

Zła wola, systematyczna gra na zwłokę, a nawet obchodzenie prawa. Takie zarzuty pod adresem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w rozmowie z Money.pl formułuje Szymon Osowski, prawnik ze stowarzyszenia, które walczy o jawność w życiu publicznym.

Poważne wątpliwości mają także inni eksperci. Wiele wskazuje na to, że w czasie kontroli, jaką KPRM już rok temu przeprowadził w ZUS-ie, odkryto poważne nieprawidłowości. Jednak urzędnicy Ewy Kopacz nie palą się, by ujawnić raport opinii publicznej.

"Kto, wbrew ciążącemu na nim obowiązkowi, nie udostępnia informacji publicznej, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku". Takie brzmienie ma jeden z zapisów obowiązującej ustawy o dostępie do informacji publicznej.

ZUS twierdzi, że chce ujawnić

- Ze względu na nałożoną przez KPRM klauzulę niejawności, Zakład Ubezpieczeń Społecznych nie może się odnieść do zapytań w sprawie efektów kontroli KPRM w Zakładzie - powiedział Money.pl Radosław Milczarski z biura prasowego ZUS-u. - Niemniej prezes ZUS informował już, że jest za odtajnieniem raportu KPRM - zaznaczył.

O powadze sytuacji związanej z rządową kontrolą niech świadczy fakt, że sprawą, którą opisano w raporcie KPRM, zajmuje się obecnie Wydział do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie.

Informację tę oficjalnie potwierdził nam rzecznik warszawskiej Prokuratury Apelacyjnej Zbigniew Jaskólski. Jak jednak zaznaczył, nie może udzielić nam na ten temat żadnych innych informacji, ponieważ wnioski pokontrolne objęte są klauzulą "zastrzeżone".

Kwestia nadania tej klauzuli jest kluczowa nie tylko w sprawie rządowej kontroli w ZUS-ie, ale jest charakterystyczna dla narastającego w ostatnim czasie problemu z dostępem polskich obywateli do informacji niejawnych.

Sprawa tajemniczej kontroli KPRM w ZUS-ie ciągnie się już od wielu miesięcy i wciąż obowiązujące całkowite embargo na informacje na jej temat podsyca spekulacje na temat nieprawidłowości, jakie mogły zostać wykryte w tej instytucji. Także oficjalne, błahe powody niespodziewanej dymisji prezesa ZUS Zbigniewa Derdziuka na początku roku w tym kontekście wydają się mniej przekonujące.

Osowski: KPRM obchodzi prawo

Wróćmy do sprawy samej utajnionej kontroli KPRM w ZUS-ie. W styczniu Stowarzyszenie Sieć Obywatelska Watchdog Polska, które walczy o jawność działań administracji państwowej, złożyło w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym w Warszawie skargę na "bezczynność Prezesa Rady Ministrów w zakresie rozpatrzenia wniosku o udostępnienie informacji publicznej". Chodziło o to, że na przekór zapisom właściwej ustawy, KPRM nie udostępnił raportu z kontroli, jaką przeprowadził w ZUS.

Jak w rozmowie z Money.pl powiedział Szymon Osowski, prawnik z Watchdog Polska, w kwietniu odbyła się rozprawa, podczas której sąd dał wiarę wyjaśnieniom pełnomocnika KPRM, że wniosek stowarzyszenia miał braki formalne. KPRM obiecał, że w gdy wniosek zostanie inaczej sformułowany, sprawa zostanie załatwiona "niezwłocznie", czyli najpóźniej w ciągu 14 dni. Od powtórnego złożenia wniosku minął przeszło miesiąc, a w sprawie nadal cisza.

- Wciąż nie wiemy, dlaczego sprawa została utajniona, bo do dziś KPRM nawet nie wydał decyzji odmownej - mówi w rozmowie z Money.pl Osowski. - Dostaliśmy jedynie informację, że "toczy się postępowanie w celu wykonania wniosku" - podkreśla.

Zapytaliśmy Szymona Osowskiego, czy w jego ocenie KPRM obchodzi prawo, nie wydając formalnej decyzji odmownej, czy po prostu wykorzystuje istniejącą lukę w prawie.

- Nie możemy mówić o żadnej luce, prawo jest w tej kwestii jednoznaczne, to po prostu zła wola administracji - stwierdza prawnik. - KPRM obchodzi prawo. Władza wszystkiego się czepi, żeby maksymalnie odwlec sprawę.

- Urzędnikom zazwyczaj nawet nie chodzi o to, żeby informacji nie udostępnić, bo zwykle po około trzech latach wygrywają obywatele, ale wtedy te informacje mogą i tak nie mieć żadnego znaczenia - zwraca uwagę Osowski. - Jakie znaczenie może mieć w 2018 r. to, jakie były efekty kontroli w ZUS-ie?

Informacje coraz mniej publiczne

Całkowite utajnienie bardzo ważnego dokumentu dotyczącego nieprawidłowości w instytucji obracającej dziesiątkami miliardów złotych Polaków - choć bulwersujące - nie jest jednak według Osowskiego niczym niezwykłym i wpisuje się w panujący od kilku lat trend ograniczania przez administrację dostępu do informacji publicznej.

Prawnik alarmuje, że gdy obywatele zaczęli na dużą skalę korzystać z uprawnień, jakie dała im obowiązująca od 2010 r. ustawa o dostępie do informacji publicznej, administracja państwowa "nie była na to przygotowana mentalnie" i szybko zaczęła w zorganizowany sposób bronić się przed ujawnianiem informacji, do których ujawnienia zobowiązuje ją prawo.

- To jest obecnie taka normalna praktyka administracji publicznej w Polsce, że przez pół roku przymuszamy do prawidłowego załatwienia wniosku, czyli toczymy bój formalny, zanim w ogóle zacznie się spór merytoryczny - wyjaśnia Osowski. - Administracja na każdy sposób próbuje nas zniechęcić piętrząc przeszkody formalne. Dopóki odmowa udzielenia dostępu do informacji publicznej nie zostanie wykonana, sąd nie może zająć się oceną merytoryczną sprawy - podkreśla.

- Władza jest bardzo oporna i bardzo skutecznie wykorzystuje na każdym etapie swoje służby prawne, żeby utrudnić sprawę obywatelom - ocenia Szymon Osowski. - Jak ktoś dostanie 10-stronicowe pismo z 30 wyrokami, nieważne, czy dobrze cytowanymi, to zaczyna się zastanawiać, czy ma rację - zwraca uwagę.

A jak wypadły inne kontrole w ZUS - NIK czy CBA? O tym na następnej stronie

Jawne kontrole NIK-u, CBA tropi korupcję

Na początku 2014 r. Najwyższa Izba Kontroli przeprowadziła w ZUS-ie dwie kontrole, w czasie których wykryto liczne zaniedbania, nieprawidłowości, a nawet wątki korupcyjne przy przetargach. Co więcej, NIK zarzucił ZUS-owi nieznajomość faktycznego zadłużenia przedsiębiorstw w wyniku nieprawidłowego działania systemu informatycznego, którego tworzenie od 1997 pochłonęło 3 mld zł.

Co najważniejsze, oba raporty są całkowicie jawne, opublikowane za stronie internetowej NIK-u. Jak podkreślił w rozmowie z Money.pl Paweł Biedziak, rzecznik tej instytucji, Najwyższa Izba Kontroli co do zasady upublicznia wszystkie raporty z przeprowadzanych przez siebie kontroli.

W ZUS-ie pojawili się także funkcjonariusze CBA, którzy zainteresowali się wartym 50 mln zł przetargiem na drukarki, w wyniku czego kilkanaście osób objęto prokuratorskimi zarzutami.

Niepokojące efekty kontroli NIK-u i dochodzenia CBA skłoniły Kancelarię Premiera (jeszcze Donalda Tuska)
do przeprowadzenia własnej. Kontrola faktycznie została przeprowadzona, Wieńczący ją raport został opatrzony klauzulą "informacja niejawna o klauzuli zastrzeżone", a zakaz mówienia o rządowym raporcie nałożono nawet na członków rady nadzorczej ZUS, którzy poznali jego treść.

Z wnioskami pokontrolnymi zapoznał się szef CBA Paweł Wojtunik, który postanowił skierować sprawę do Prokuratury Generalnej, a ta z kolei przekazała ją do rozpoznania Prokuraturze Apelacyjnej w Warszawie.

Zastrzeżone, aby chronić interesy ekonomiczne Polski

Money.pl zwrócił się do KPRM o przedstawienie podstawy prawnej nadania raportowi klauzuli "zastrzeżone". W odpowiedzi napisano, że jest nią ustawa o ochronie informacji niejawnych, a w szczególności zapis "o informacjach, których nieuprawnione ujawnienie może mieć szkodliwy wpływ na wykonywanie przez organy władzy publicznej lub inne jednostki organizacyjne zadań w zakresie bezpieczeństwa publicznego oraz interesów ekonomicznych Rzeczypospolitej Polskiej".

Czy powoływanie się przez KPRM na tak ogólne, niedookreślone zapisy ustawy o ochronie informacji niejawnych nie nosi znamion nadużycia? Jak ocenia Szymon Osowski, "w przypadku kontroli w wojsku czy służbach specjalnych można sobie wyobrazić, że wystąpienie pokontrolne dotyczyłoby spraw, których ujawnienie mogłoby w jakiś sposób zaszkodzić Polsce". - Nie wiem, jaki interes gospodarczy miałby zostać naruszony w przypadku kontroli w ZUS-ie - zastanawia się prawnik.

Jak zaznacza, "można było, jeśli już, utajnić tylko konkretne wrażliwe dane, zaczernić po dwa wersy na stronie, a nie utajniać raport w całości". - To wypacza cały sens prawa do informacji publicznej, które gwarantuje Konstytucja w art. 61. Moim zdaniem jest to nadmierne ograniczenie jawności, niedopuszczalne, nie wierzę w to, żeby to mogło się utrzymać w sądzie - ocenia.

Obowiązująca ustawa o dostępie do informacji publicznej bardzo jasno mówi o tym, że udostępnieniu podlegają efekty kontroli przeprowadzanych przez organy publiczne. Dostęp do informacji publicznej gwarantuje też Konstytucja. Prawo do dostępu nie jest jednak bezwarunkowe - pewne ograniczenie wprowadza m.in. ustawa o dostępie do informacji niejawnych, na której przepisy powołują się zresztą urzędnicy KPRM.

Uznaniowość i nadużywanie uprawnień

- Ocena czy doszło do naruszenia prawa dostępu obywateli do informacji publicznej przez KPRM jest niezwykle utrudniona, w związku z brakiem możliwości weryfikacji, nawet w najmniejszym stopniu, co zawierają utajnione dokumenty, a tym samym z brakiem możliwości sprawdzenia czy faktycznie zawierają informacje, które powinny być chronione - podkreśla Kinga Jezierska z kancelarii radcowskiej JWMS.

- Przesłanki warunkujące nadanie klauzuli "zastrzeżone" są niedookreślone, w związku z czym pozostawiają pewną dozę swobody osobom decydującym o nadaniu klauzuli tajności konkretnemu dokumentowi - zaznacza prawniczka. - W szczególności taką swobodę pozostawia jedna z przesłanek nadania klauzuli "zastrzeżone", a mianowicie przesłanka "szkodliwego wpływu na wykonywanie przez organy władzy publicznej", wydaje się, że może być ona łatwo nadużywana - ocenia Jezierska.

Podobnego zdania jest radca prawny dr Łukasz Bernatowicz, który w sporządzonej dla Money.pl opinii przyznaje, że wprawdzie "prawo daje możliwość objęcia wniosków z kontroli w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych klauzulą zastrzeżone", ale podkreśla, że "w rzeczywistości kontrola przez społeczeństwo prawidłowości dokonywanych oznaczeń jest utrudniona, gdyż przepisy daję tą możliwość w zasadzie wyłącznie organom aparatu państwowego".

- Często w piśmiennictwie pada zarzut, że przesłanki klasyfikacji informacji zostały w ustawie o dostępie o informacji niejawnych sformułowane w sposób nieprecyzyjny i nieostry, co może budzić uzasadnione zastrzeżenia w zakresie uznaniowości i nadużywania pozycji osoby dokonującej klasyfikacji - zaznacza radca prawny.

Szymon Osowski podkreśla, że Stowarzyszenie Sieć Obywatelska Watchdog Polska pomaga wielu obywatelom w walce o ujawnienie informacji publicznych, od spraw drobnych, lokalnych po najpoważniejsze, dotyczące standardów polskiej demokracji. Na tej podstawie ma duże doświadczenie w odniesieniu do praktyki sądów w kwestii interpretacji przepisów o dostępie do informacji publicznych.

Dualizm sędziowski

- Są obecnie w Polsce dwa skrajnie różne stanowiska sądów. Część składów orzeka pro-jawnościowo, staje po stronie obywateli, ujawniając jak najwięcej. Są jednak też i takie, które wszelkie wątpliwości rozstrzygają na korzyść administracji, uważają, że jak obywatele pytają, to nadużywają prawa do informacji publicznej - zwraca uwagę. - Jak dana sprawa trafia do NSA i znam skład orzekający, niemal zawsze wiem, jakiego wyroku można się spodziewać. Jak podkreśla prawnik, "rozstrzygnięcia są oparte na osobistych przekonaniach sędziów, a nie na twardych przepisach prawa".

- Stoimy obecnie przed dużym wyzwaniem, bo pierwszy prezes Sądu Najwyższego skierował do Trybunału Konstytucyjnego wniosek o zbadanie zgodności z Konstytucją niemal połowy ustawy o dostępie do informacji publicznej - zwraca uwagę Osowski i wyjaśnia: "SN skierował ten wniosek do TK, ponieważ przegrywa sprawy dotyczące ujawnienia własnych umów i się zdenerwował".

Choć Szymon Osowski chwali Trybunał Konstytucyjny za dotychczasowe orzeczenia w sprawach dotyczących dostępu do informacji publicznej, jednocześnie zwraca uwagę, że Trybunał ma bardzo podobny problem jak Sąd Najwyższy. - TK w podobnych wątkach też przegrywa, przyjmuje podobną do SN optykę: nie chce ujawniać kwot w zawieranych przez siebie umowach. Z tych powodów obawiam się tego wyroku Trybunału Konstytucyjnego, a będzie to jedna z najważniejszych spraw dla polskiej demokracji.

Czytaj więcej w Money.pl
Menedżerowie już nie obniżą sobie składek ZUS Nowa wykładnia przepisów o ubezpieczeniach ma zapobiec praktykom, dzięki którym menedżerowie płacili niższe składki do ZUS niż wynikałoby to z ich rzeczywistych zarobków.
To największe bariery dla firm w Polsce Właściciele firm wskazali przeszkody związane z urzędami, klientami, rynkiem i dostawcami usług.
wiadomości
wiadmomości
kraj
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)