MAK zamieszczając transkrypcję rozmów z wieży kontroli lotów smoleńskiego lotniska podzielił zebrany materiał na trzy części: nagrania zarejestrowane mikrofonem otwartym, rozmowy telefoniczne i rozmowy radiowe. Z analizy treści tych zapisów wynika, że kontrolerzy od początku swojej pracy w dniu 10 kwietnia mieli świadomość, że warunki pogodowe nie pozwalają na przyjęcie samolotu z prezydentem Lechem Kaczyńskim na pokładzie. Pytali załogę Tu-154M o lotniska zapasowe, a sami zastanawiali się, czy nie skierować Tupolewa do Moskwy na lotnisko Wnukowo.
"Ich nie powinno się tu sadzać" - tak brzmi jedna z wypowiedzi, która padła w wieży. Zapis rozmów zamieszczony przez MAK wskazuje również na dość aktywną rolę pułkownika Nikołaja Krasnokuckiego w sprowadzaniu polskiego samolotu. Tydzień temu MAK twierdził, że Krasnokucki jako doświadczony, były dowódca pracujący na lotnisku w Smoleńsku miał jedynie pomagać kontrolerom. Natomiast z nagrań wynika, że włączył się on w proces sprowadzania maszyny. Najdramatyczniejsza jest końcowy fragment zapisu z otwartego mikrofonu. "Gdzie on jest?" - pada o 10.41.09. dramatyczne pytanie. 39 sekund później, po wcześniejszej serii przekleństw, słychać komendę: "Dawajcie tu strażaków, gdzie...". Kolejna minuta to niecenzuralne słowa i próba ustalenia, w którym miejscu spadł Tupolew. O prawie o 10.43 słychać: "Na drugi krąg zaczął odchodzić i przepadł". Można wnioskować, że około dwóch minut po katastrofie kontrolerzy wciąż jeszcze mieli nadzieję, że nie doszło do tragedii i że nie znali właściwej sytuacji Tu-154M.
Informacyjna Agencja Radiowa