O tym, że także policja chce wyjaśnić sprawę, przekonuje rzecznik Komendanta Stołecznego podinspektor Maciej Karczyński. Powiedział on IAR, że policjanci stali na straży prawa, gdyż rzucano w nich kamieniami i racami. Jak mówi rzecznik , Robert Biedroń został zatrzymany za naruszenie nietykalności funkcjonariuszy. Według policji, działacz Kampanii Przeciw Homofobii miał atakować policjantów - próbował wyrwać im pałkę, a następnie uderzył funkcjonariusza. Komendant stołeczny nakazał Wydziałowi Kontroli sprawdzenie, co naprawdę się działo podczas manifestacji 11 listopada.
Robert Biedroń twierdzi, że został bezpodstawnie, brutalnie pobity przez funkcjonariuszy. Dodaje, że miało to miejsce zarówno podczas zatrzymania, jak i wówczas gdy siedział zakuty w kajdanki w radiowozie. Zarzeka się jednocześnie, że w żaden sposób nie był agresywny wobec policjantów. Biedroń oskarża także policjantów o naruszenie wielu procedur podczas zatrzymania. Jak mówi, nie pozwolono mu skontaktować się z prawnikiem, czy rodziną. Dodaje, że dopiero po dłuższym czasie otrzymał protokół zatrzymania i dokumenty, których się domagał. Biedroń dodaje, że policjanci znęcali się nad nim w komisariacie, także psychicznie. Dodaje, że doskonale zapamiętał funkcjonariusza, który dopuścił się wobec niego brutalnego zachowania.
Sprawę monitoruje już Helsińska Fundacja Praw Człowieka. Robert Biedroń zapowiada, że będzie ją wyjaśniał, nawet jeśli miałaby trafić do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości w Strasburgu. Działacz Kampanii Przeciwko Homofobii apeluje też o zainteresowanie się sprawą Rzecznika Praw Obywatelskich, a także Pełnomocnika Rządu do Spraw Równego Traktowania.