Prowadzący dochodzenie mówią o "zabójczym koktajlu", jakim okazały się dla Polaka alkohol oraz zazdrość i depresja. Policja przypuszcza, że postanowił on zabić nie tylko córeczkę, ale także targnąć się na swoje życie.
Kiedy doszło do tragedii, mężczyzna był w domu sam z dzieckiem. Zatelefonował do żony, która pracowała do późnej nocy w restauracji, mówiąc, że przyjdzie po nią razem z córką. Kobieta odpowiedziała, by tego nie robił, lecz położył dziecko do łóżka. Wkrótce potem Piotr chwycił duży widelec kuchenny i zadał nim kilka ciosów, raniąc córkę w wątrobę, śledzionę, przeponę i rękę. Potem wybiegł z nią z mieszkania i pukał do drzwi sąsiadów, prosząc o pomoc. Nikt mu nie otworzył, ale ktoś zadzwonił po policję. Dziewczynka, odwieziona natychmiast do szpitala, wciąż walczy o życie.