jaki_kwaki
/ 83.30.119.* / 2007-10-13 11:01
No tak i wystarczy jakaś potężna katastrofa w USA na skalę do tąd nie znaną i wszystko diabli biorą. To jest ten (plus) globalizacji. Czy ktoś sobie zdaje z tego sprawę, co by się działo w USA i chyba nie tylko, gdyby nagle wszędzie brakło prądu, komunikacji i zapanowało poczucie nieznanego zagrożenia? Wtedy ta cała ichniejsza demokracja przeszktałciła by się w totalna anarchię, której by już nikt nie kontrolował i nie opanował. I tak mi się zdaje, że ta demokracja stoi na glinianych nogach cały czas. Kwestia tylko nie czy, ale kiedy to się stanie. Po mimo tego, że minęło już sporo lat od czasów Dzikiego Zachodu, który w porównaniu z tym byłby małym incydentem w histori. Zmierzam do tego, że tak na prawdę w chwili potężnego zagrożenia Amerykanie nie są sobie z niczym poradzić. Są bezradni jak małe dzieci. Owszem, w TV i filmach są jak najbardziej OK, ale rzeczywistość ich znacznie przerasta. Przypomina mi to bardzo małego kotka, który pusząc, wyciągając pazury i szczerząc swoje ząbki, oraz prychając z wyglądu staje się bardzo groźny. Miejmy to na uwadze cały czas. Nie takie cywilizacje padały w historii, a nic nie może trwać wiecznie i kiedyś musi być ten pierwszy raz. Nie wiadomo tylko kiedy.