Minister Rostowski ogłosił deficyt budżetowy na poziomie 52,2 mld złotych. Komentarze ekonomistów i ekspertów oderwane są od rzeczywistości i pozbawione profesjonalizmu, gdyż biadolą nad wysokością deficytu podczas gdy prawda może okazać się o wiele gorsza. Tymczasem po komunikacie rządu złoty w handlu posesyjnym umocnił się do poziomu 4,06 za Euro. W naszej ocenie, rynki w pierwszym odruchu zareagowały na... niski (!) poziom planowanego deficytu. A ów deficyt może okazać się dwukrotnie większy na koniec 2010 roku. Wynika to z pogarszającej się sytuacji w gospodarce, wzrostu zadłużenia obywateli i firm oraz gwałtownie spadających wpływów podatkowych. Wskazują na to cząstkowe dane statystyczne podane przez GUS. Dynamika wzrostu w poszczególnych kategoriach gwałtownie spada lub też już jesteśmy na minusach. I tak: spożycie ogółem wzrosło jedynie 1,9% w II kwartale podczas gdy w I kwartale ciągle rosło aż o 3,9%, nakłady na środki trwałe spadły o 2,9 % podczas gdy w I kwartale rosły o 1,2%, popyt krajowy spadł o 2% w II kwartale podczas gdy spadek odnotowany w I kwartale wynosił tylko 1%.
Należy też pamiętać, że podatki wpływające do Skarbu Państwa są głównym elementem umowy społecznej. My płacimy podatki, a rząd wypełnia swoje zadania do których należy: walka z korupcją, bezpieczeństwo i co najważniejsze dobrobyt obywateli. W sytuacji kryzysu, gdy zagrożony zdaje się nasz codzienny byt i często oszczędzamy na podstawowych potrzebach jak żywność czy lekarstwa, nie mówiąc już o zatorach płatniczych w systemie finansowym, wpływy podatkowe będą spadały. Co więcej, dotychczasowe zaniechania i lenistwo rządu pogłębiają skalę dziury budżetowej i przyszłych kłopotów Państwa i obywateli. Więcej na: http://unicreditshareholders.com/nowe_info_2009