KR
/ .* / 2004-02-20 11:43
Witam,może ja dodam kilka swoich myśli."kiedy następują ataki spekulantów? Wówczas, gdy rząd lub też bank centralny danego kraju zmuszony jest bronić pewnych sztywnych barier wskaźników ekonomicznych. Ich przekroczenie jest dla rządzących niewyobrażalną katastrofą do tego stopnia, iż wolą ponieść ryzyko spekulacyjnego ataku walutowego"Dlaczego rządzący mieliby podejmować ryzyko ataku spekulacyjnego? Ja myślę, że nikt przy zdrowych zmysłach nie chce podejmować ryzyka ataku spekulacyjnego. Co to w ogóle znaczy – „ponieść ryzyko ataku spekulacyjnego na walutę”? Ryzyko po prostu jest zawsze, tylko raz mniejsze, a raz większe. Zadaniem władz centralnych jest nie dawanie spekulantom pożywki do ewentualnego ataku. Udane ataki spekulacyjne kończą się dewaluacją. Dewaluacja spowoduje powiększenie naszego długu denominowanego w dewizach, a więc tylko będzie gwoździem do trumny. Jednak o ile mnie pamięć nie myli, zazwyczaj było to w reżimie kursów stałych. Złotówka jest płynna, NBP dysponuje rezerwami walutowymi i może w każdej chwili „pociągnąć za spust” w celu obrony złotówki. Ale tak naprawdę nie wiadomo, czy zrobi to czy nie. Spekulanci zaatakują, gdy będą mieli cel, na przykład gdyby wyjście kursu poza jakiś przedział wymagało interwencji, a przecież w Polsce tak nie jest. EURPLN może dojść do 5,5PLN czy nawet 6PLN i żadna interwencja ze strony banku centralnego nie jest konieczna. Zawsze znajdą się tacy, którzy uznają, że złotówka jest już za tania i można ją odkupywać. No chyba, że będzie kryzys finansów publicznych. Ale kryzys finansów publicznych to jedna sprawa, a atak spekulacyjny to druga. Kryzys pociąga za sobą automatycznie ucieczkę kapitału. Atak spekulacyjny mógłby to rzeczywiście przyspieszyć. Mimo wszystko argumenty Autora Artykułu wydają mi się mało przekonywujące.PozdrawiamKR