ździcho
/ 77.255.49.* / 2010-11-11 13:01
Wczoraj na mój wpis:
ochronie dóbr tych, którzy sami nie mogą się bronić
(mam tu na myśli nieletnich, których ten problem
dotyka)
Odpowiedziałeś tak:
nie dość mocno dotyka mnie wprowadzony przez Ciebie patos.
Nazwałeś moją troskę o nieletnich "patosem" i to już dało mi pewien obraz Ciebie, jako człowieka nie mającego z moralnością nic wspólnego. A to:
ale co z tego? oprócz dzieci, których jest w społ.
mniejszość istnieje
i to:
przez
tę Twoją cnotliwą, moralną ochronę jak dzieci traktujesz już
wszystkich.
utwierdziło mnie już zupełnie w przekonaniu z kim mam do czynienia (niestety nie jestem w stanie fizycznie udowodnić, że jesteś właścicielem sklepu z dopalaczami, bo IP to za mało).
(btw, o jaka konkretnie moralność
Ci chodzi? określ się bardziej).
Proszę bardzo: Jestem funkcjonariuszem publicznym Studia Profilaktyki Społecznej, a zawężając chodzi o ochronę dóbr nieletnich przed działaniami m.in. producentów substancji psychoaktywnych, dealerów, sutenerów i innych szumowin tego pokroju. Nie jest to mój zawód, robię to charytatywnie i nie biorę za to ani grosza (tylko zwrot kosztów podróży). Jestem zdania, że osoby, które same nie potrafią się bronić z racji swego wieku, powinny zostać otoczone ochroną odpowiedzialnych osób dorosłych. Ustawa, o której rozmawiamy, znacznie ułatwia pracę takim funkcjonariuszom. Z punktu widzenia EKONOMII zaś w tym wypadku najbardziej intrantna byłaby LIKWIDACJA dzieci, żeby nie wzbudzały one wyrzutów sumienia u co wrażliwszych grubych ryb decydujących o losie społeczeństwa. Najlepszym zaś sposobem na to jest stworzenie tym nieletnim szerokiego wachlarza możliwości poprzez legalizację właśnie róznego typu gówna, które zniewoli dopiero rozwijający się mózg. Proces ten u większości przebiega kaskadowo: młody zaczyna przykładowo od trawki, którą jakiś dorosły kupił mu legalnie w sklepie i sprzedał z zyskiem, potem sięga po regularnie podrzucane mu coraz mocniej uzależniające środki, aż kończy na opiatach i zdycha przed trzydziestką. Problem dotyczy szczególnie dzieci z rodzin biednych, niepełnych, niezaradnych, chorych i bez perspektyw (nierzadko sierot). To idealne rozwiązanie dla państwa pod względem ekonomicznym: taki element wyzdycha i nie zdązy założyć własnej rodziny, a tym samym nie będzie "wyłudzał od państwa" żadnych zapomóg, zasiłków itp. To jest własnie inzynieria społeczna.
Zanim doczytałem Twój wpis do końca, zauważyłem, że przestałeś obrażać i zacząłem dochodzić do wniosku, że jest jednak w Tobie jakiś zalążek dobra. Jednakże na sam koniec to:
jestes
agentem kosmitów, czy któregoś z "bogów"?
sprowadziło mnie na ziemię całkowicie. No to już znasz moje zdanie o Tobie. O tej ustawie w dalszym ciągu zdania nie zmieniam.