sewerer
/ 80.48.115.* / 2011-12-01 09:10
Interesująca prognoza! Szkoda tylko, że fikcyjna. Już jeden kiedyś obiecywał, że emeryci będą spędzać emerytury pod palmami, a był to rok 1999. Pamiętacie Buzka? Akurat tak się składa, że obserwowałem emeryturę pewnej starszej pani. Pracowała jako księgowa w dużym przedsiębiorstwie, a po przejściu na emeryturę w tzw. jednostce kultury, na pół etatu, do 76 lat. Otóż jej emerytura wzrosła prawie o 50%. Co przyniosło największy efekt? Oczywiście waloryzacja PROCENTOWA. Na drugim miejscu była jej długa praca na pół etatu w bibliotece., ale to już były grosze, mimo że co trzy miesiące składała stosowny wniosek do ZUS. Jak z tego widać. Długość pracy nie ma specjalnego wpływu na wysokość emerytury z I filaru. Niektórzy zachwycają się tzw. waloryzacją kwotową (waloryzacja – utrzymanie wartości początkowej świadczenia). Dlaczego tak zwaną? A no dlatego, że taka „waloryzacja” nie jest dla większości waloryzacją, a dla jakiej części społeczeństwa jest ona powyższym, decyduje państwo. Niestety państwo zazwyczaj jest pazerne, zawsze coś w kasie brakuje, więc waloryzacja dotyczy niewielkiej części emerytów i to tych najbiedniejszych. Ktoś powie, że to takie godne i sprawiedliwe? Wręcz przeciwnie. Taki system popiera cwaniaków i nierobów i pokazuje figę pracowitym i godnym. Dlaczego? A no sprawa jest prosta. Składka emerytalna wynosi troszeczkę powyżej 19% świadczenia. Płaci ją każdy pracujący PROCENTOWO, ale są tacy, którzy mogą płacić tzw. minimalną stawkę, np. drobni sklepikarze. Najczęściej korzystają oni z tej możliwości i nie istotnym jest, że ich zarobki są dużo większe. Jest rzesza ludzi, którzy pracowali niewiele, a by dostać jakąś emeryturę kombinowali z pracą w rolnictwie w młodości na gospodarstwie ojca. Zbierali świadków, dołączali pismo i wio. To ci ludzie będą beneficjentami wysokich składek procentowych, płaconych przez innych, solidnych, pracowitych, przez 35 lat życia. Ci ostatni dostaną coroczną JAŁMUŻNĘ państwową, by ci, którzy niewiele robili mogli dostać waloryzację i podwyżkę w jednym. Inni dostaną waloryzację, a najbogatsi (płacący najwięcej do kasy emerytalnej) – jałmużnę. Równy sens miałoby np. kwotowe oprocentowanie kredytu lub wkładu; niezależnie ile weźmiesz lub włożysz, płacisz lub dostajesz np. 80 złotych miesięcznie. Jeśli tak nikczemnie można postąpić z emerytami, którzy już wpłacili swe pieniądze na konto emerytalne w ciągu życia zawodowego, top dlaczego nikt nie wspomni o waloryzacji kwotowej świadczeń pracowniczych? Przecież to o wiele bardziej sprawiedliwe, bo płaci się procentową składkę emerytalną w kwocie bezwzględnej niższą o 19,25%, a późniejsza emerytura będzie automatycznie niższa. Więcej; takie rozwiązanie ma bardzo korzystny wpływ na finanse państwa, gdyż likwiduje stopniowo kominy płacowe, czyli wpływa korzystnie na wartość współczynnika Giniego i pomaga tworzyć klasę średnią. Tak zrobiła Brazylia, która na przełomie wieków miała załamać gospodarkę światową, a dzisiaj daje kredyty USA, które to załamały tę gospodarkę, tworząc miliarderów i biedotę (40 milionów ludzi). Ktoś, kiedyś pisał, że przecież nie wszyscy płacą składki emerytalne, np. mundurowi. To nie zupełnie tak. Zgodnie z zasadą np. MON tworzy fundusz emerytalny ze swych pieniędzy i, mimo że realnie nie wpłaca do ZUS 19,52% zarobków wojskowych, to realnie nie korzysta on z zasobów pieniężnych ZUS, a z budżetu MON. Oczywiście wojskowym mogłoby odciągać się te ponad 19% od pensji, ale wtenczas trzeba by je było włączyć do pensji bezpośrednio z budżetu MON, bo obniżenie świadczenia o prawie 20% spowodowałoby katastrofę kadrową. Jest jeszcze jedna bajka, chętnie lansowana przez państwo; następne pokolenie płaci emerytury poprzednikom, syn płaci na emeryturę ojca. Innymi słowy ja, inżynier budownictwa, płacę emeryturę mojemu ojcu. Nie wiem tylko dlaczego ma on tak niskie świadczenie? Przecież ja zarabiam wyśmienicie? Otóż marne państwo wymyśliło tę bajkę po to, by usprawiedliwić swe marnotrawstwo i rozrzutność. A dlaczego nie dać emerytury dysydentowi, który całe życie przeszkadzał w odbudowie Polski i nie miał czasu na pracę? A sru mu emeryturkę z puli premiera. A dlaczego nie dać emerytury księżom, którzy w salkach katechetycznych „nauczali” religii przed 1989 rokiem? A proszę bardzo, księże proboszczu! A dlaczego nie dać emerytury panu Głodziowi po 13. Latach służby w wojsku? Nie należy się? Należy się po 15 latach i to 40%? Oj tam, eminencjom się należy. Niech ma te 40% chłopina, przecież to tylko 8 tysięcy złotych. Strach pomyśleć, że gdyby „dosłużył” do pełnej, miałby tylko 20 tys. Świadczenia. W ten sposób nasze państwo rzuca pieniędzmi na lewo i prawo, a nam mówi, że to nasi synowie będą płacili nam emerytury i nie spodziewajmy się kokosów. Wiele osób ma tego dosyć i wyjeżdża z tego kraju, by poprawić swój los. Ta masowa emigracja o czymś świadczy, mimo że państwo robi dobrą minę i przypisuje sobie zasługi, skazując nas na poniewierkę i trwoniąc w ró