Moja przygoda z giełdą rozpoczęła się, jak myślę, dosyć typowo. Przed ponad czterema laty przypadkowo natknąłem się na grę giełdową na Onecie. Zainwestowałem wirualne 40 tys., ale bez większych sukcesów. Szybko się zniechęciłem i przestałem tam zaglądać. Po roku trafiłem tam ponownie- jakież było moje zdziwienie, gdy ujrzałem stan konta - ponad 95 tysięcy. Wtedy podjąłem decyzję o zainwestowaniu prawdziwych pieniedzy. Rachunek maklerski założyłem z początkiem lutego 2004 r. Początkowo zainwestowałem 5 tys. zł, potem po rodzinnej naradzie zdecydowaliśmy o dołożeniu kolejnych 25 tys. Niestety wkrótce okazało się, że inwestowanie prawdziwych pieniędzy to nie jest to samo co wirtualnych. Dochodzi niebywały stres, obawa przed utratą zainwestowanych środków, próby "złapania fortuny w locie". Wszystko to spowodowało, że w najgorszym dla mnie okresie mój rachunek utracił jedną trzecią wartości - przybyło mi w zamian jednak trochę doświadczenia. Zacząłem czytać, notować swoje spostrzeżenia i przemyślenia. Dzisiaj - po niecałych trzech latach (1015 dni) wróciłem do stanu wyjściowego. Na moim rachunku figuruje kwota 31 350 zł. Proste wyliczenie wskazuje, że mój dotychczasowy dzienny zysk to około 1,30 zł. Mam jednak nadzieje, że to się zmieni. Gra na giełdzie działa jak narkotyk, łatwo zacząć, trudno z niej zrezygnować. Tych spośród Was, którzy chcieliby skomentować mój rachunek zapraszam na stronę http://www.money.pl/portfel/publiczne/ lub na bloga http://www.dimel.bloog.pl