"Od tego jest giełda żeby były spekulacje i żeby jeden dymał drugiego. To jest gra o sumie zerowej - żeby ktoś zarobił, ktoś musi stracić.
Kto tego nie rozumie, ten jest nie na miejscu."
Możnę się z tym zgodzić. Jest tylko jedno "ale".
Dlaczego leszcz nie usłyszy tego od analityka czy innego ...yka.
Niech mu powiedzą - to jest spekulacja nie mająca nic wspólnego z realem, zapraszam do wspólnej spekulacji, może uda nam się razem wydymać tego czy tamtego.
Zamiast powyższego słyszy, że
akcje są tanie, rynek jeszcze ma duże pole do wzrostu, pociąg wprawdzie odjechał bez niego, ale może jeszcze wskoczyć i przejechać kilka stacji i inne tego typu p******* w chórze naganiaczy.
Tymczasem leszcz boleśnie zraniony i z coraz mniejszą kasą zaczął myśleć samodzielnie i wyczuwa w tym chórze wujów fałsz i ociekające zakłamanie.
Wyczuwa, że "UNI" w tym chórze wujów chcą właśnie jego wydymać, a nie jakiegoś Xsińskiego, czy Ygrekowskiego.
To on sam ma być parówą dla tłustych spekulantów.
Co ciekawe, podobną postawę przyjęła ulica wszędzie.
Tak jest w Stanach, gdzie indywidualni praktycznie przestali interesować się kasynami, widząc ich całkowite oderwanie od rzeczywistości (obroty szorują na dnie).
Tak jest w krajach UE i na innych rynkach.
Tego nie da się odmienić namowami, prośbami, czy groźbami, no chyba żeby przystawić nagana do skroni z okrzykiem:
- Bierz kasę i marsz do TFI.