Chodziło mi o to, że często jest tak, że ludzie są zapracowani, nie mając czasu na śledzenie rynku mogę nie zdąrzyć wejść w fundusze akcyjne w odpowiedniej chwili.
Przykładowo: wkładamy na lokatę,czy kupujemy obligacje z pełną płynnością kapitału i 15 marca (to tylko przykład) rozpoczynają się wzrosty, a Pan Kowalski akurat jest na wyjeździe lub też jest bardzo zapracowany. 20 marca dowiaduje się, że czas na
akcje i generowanie zysów, musi poświęcić chwile żeby kapitał wyciągnąć , czas znajduje 22marca , następnie musi dojść do wniosku które
akcje i mijają kolejne dni. 1 kwietnia kupuje akcje, środki zaczynają pracować 3-5 kwietnia. Mamy już 20 dni po sygnale wejścia i tutaj nie wiadomo czy przez ten okres wygenerował już 5% , 10% czy może 15% ewentualnych wzrostów.
Z przykładu wynika że przez 3 miesiace mamy 1,5% zysku na lokacie minus podatek mamy 1,2% (przy dobrym wietrze i dobrej lokacie) , zastanowić by się można czy lepiej mieć 1,2 % z lokaty i wchodzić w
akcje , czy poczekać spokojnie na dobry okres żeby wejść w akcje, a może lepiej wejść pod parasola i swobodnie przekonwertowac w obpowiednim momencie.
Prawdą jest że
akcje równiez szybko generują straty ,co i wzrosty , więc można się zastanowić czy spadek 10% spowoduje u nas zawał serca, czy spokojnie pogodzimy się z nim i bedziemy czekać na lepsze czasy. Tutaj decyzja nalezy juz do inwestora i trudno powiedzieć co jest lepsze nie znając inwestora.